Słomiany 13-metrowy kozioł, ustawiany zgodnie ze świąteczną tradycją na placu w szwedzkim mieście Gaevle, 150 km na północ od Sztokholmu, spłonął w nocy z czwartku na piątek. Na miejscu zatrzymano domniemanego podpalacza.
Według policji 40-letni mężczyzna był widziany w pobliżu kozła zaraz po pojawieniu się ognia. Skonfrontowany oświadczył, że nie ma przy sobie zapalniczki, miał jednak ubrudzone od sadzy dłonie.
Słomiana figura spłonęła w ciągu kilku minut, pozostał jedynie metalowy stelaż. "Czuję się przytłoczona tym, co widzę" - oświadczyła przedstawicielka komitetu budującego kozła Rebecca Steiner.
Odsłanianemu w Gaevle co roku w pierwszy dzień adwentu od 1966 roku kozłowi rzadko udaje mu się dotrwać do świąt. Figura spłonęła ostatnio w 2016 roku, wówczas została podpalona zaledwie kilka godzin po ustawieniu. Od tego czasu powiększono ogrodzenie, a także zwiększono monitoring.
Symbol świąt był również rozjeżdżany samochodem, a w 2010 roku próbowano go nawet porwać helikopterem. Policji prawie nigdy nie udaje się ująć sprawców wandalizmu.
W Skandynawii postać kozła wiąże się z wielowiekową tradycją bożonarodzeniową, istnieje wiele ludowych zabaw z nią związanych. Kozioł przynosił ludziom prezenty do domu jeszcze zanim zaczął to robić także święty Mikołaj; w niektórych miejscach w Finlandii do dziś podarki przynosi właśnie kozioł.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)