Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 16:55
Reklama KD Market

Imigracyjne przyhamowanie

Imigracyjne przyhamowanie

Po raz pierwszy od dekady zmniejszył się udział imigrantów w populacji Stanów Zjednoczonych. Do takiego wniosku doszli demografowie po analizie najnowszych, eksperymentalnych danych Biura Spisu Powszechnego. To nie tylko statystyczna ciekawostka, bo Ameryka dla podtrzymania zrównoważonego tempa rozwoju ekonomicznego powinna przyjmować imigrantów – twierdzą eksperci. Gospodarka już teraz bardzo potrzebuje cudzoziemców, aby wypełnić wakujące miejsca pracy. Imigranci są też potrzebni z innych względów.

W ubiegłej dekadzie rosło najwolniej

Z najnowszych danych American Community Survey (ACS) wynika, że osoby urodzone poza USA stanowią obecnie około 13,2 proc. ogółu mieszkańców, podczas gdy w latach 2019 stanowiły 13,7 proc. Co więcej: w dekadzie 2011–2020 odnotowano najmniejszy przyrost imigracji od lat 60. ubiegłego wieku. W ostatnim dziesięcioleciu przybyło netto 3,6 miliona osób. Dla porównania – w latach 2001–2010 pojawiło się w Ameryce 8,8 mln nowych imigrantów. „Dane wyraźnie wskazują na spadek udziału populacji urodzonej poza USA, co jest związane z przyhamowaniem imigracji z ostatnich lat” – uważa William Frey, demograf think-tanku Brookings Institution, uważanego za intelektualne zaplecze Partii Demokratycznej. 

Prześledzenie wskaźników z lat 2000–2020 wskazuje na systematyczny wzrost udziału imigrantów w społeczeństwie amerykańskim, utrzymujący się do 2017 roku. 1 stycznia 2000 roku odsetek ten wynosił 11,1 proc., pięć lat później 12,4 proc., w 2010 – 12,9 proc, a w 2015 – 13,5 proc. Najwyższy odczyt odnotowano w latach 2017–2019 – 13,7 proc. To, że wskaźnik przestał wówczas rosnąć przypisywano restrykcyjnej polityce imigracyjnej prezydenta Donalda Trumpa. W ciągu czterech lat jego kadencji zaostrzono procedury imigracyjne oraz mechanizmy kontrolne, znacznie utrudniając dostęp do wiz pracowniczych czy zielonych kart. 

Uwaga na statystyki

Demografowie zwracają jednak uwagę na kilka czynników, które także mogą wpływać na obliczenia wskaźnika udziału imigrantów w populacji Stanów Zjednoczonych i sprawiać, że nie są one tak dokładne, jak w przeszłości. Biuro Spisu Powszechnego (Census Bureau) zastrzega się, że zbieranie danych w 2020 roku, a więc podczas pandemii, było mocno utrudnione, a tym samym trzeba było oprzeć się na eksperymentalnych metodach statystycznego szacowania. Z drugiej strony administracja Trumpa próbowała wyłączać ze spisu populację imigrantów przebywających w USA nielegalnie. Choć nie odniosła sukcesu i nielegalnych imigrantów objęto spisem, część nieudokumentowanych cudzoziemców mogła celowo zrezygnować z udziału w spisie powszechnym, obawiając się nieokreślonych „represji”. 

Warto też pamiętać, że w liczbach bezwzględnych liczba imigrantów mieszkających w USA nie przestała rosnąć, spadł jedynie ich udział w stosunku do reszty populacji. 

Świat też odczuł pandemię

Ponieważ dane Census Bureau dotyczą 2020 roku, można się spodziewać, że pandemia COVID-19 wpływała negatywnie na procesy migracyjnie także w 2021 roku. Z najnowszego dokumentu Organizacji Narodów Zjednoczonych „World Migration Report 2022” wynika, że koronawirus radykalnie ograniczył mobilność ludności w skali całego globu. Jednocześnie jednak nie osłabła presja migracyjna związana z katastrofami i klęskami żywiołowymi, a także konfliktami zbrojnymi i przemocą. „Obserwujemy paradoks, jakiego jeszcze nie mieliśmy w dziejach ludzkości” – twierdzi António Vitorino, dyrektor generalny International Organization for Migration – „W czasie, gdy miliardy ludzi zostały efektywnie uziemione przez COVID-19, dziesiątki milionów innych zostało zmuszonych do przemieszczenia się wewnątrz własnych krajów”. ONZ-owska organizacja wskazuje tu na takie kraje jak Syria, Jemen, Kongo, Republika Środkowej Afryki, Południowy Sudan, Wenezuelę i Afganistan. Do tego należy doliczyć masowe przemieszczenia związane ze zmianami klimatycznymi i zjawiskami pogodowymi w Chinach, Filipinach, Bangladeszu, Indiach czy Haiti. 

Dowodem na zahamowanie międzynarodowych trendów migracyjnych jest spadek sum pieniędzy wysyłanych przez imigrantów zarobkowych do krajów urodzenia – z 719 miliardów dolarów w 2019 r. do 702 miliardów w 2020 roku. Agencja ONZ przypomina także o narastających nastrojach ksenofobicznych i antyimigracyjnej retoryce w wielu krajach przyjmujących migrantów. 

Imigracyjny melting pot

Mimo spadku udziału ludności urodzonej poza USA w stosunku do ogółu populacji, Stany Zjednoczone nie przestają być krajem imigrantów. Mieszka ich w kraju ponad 45 milionów – ponad cztery razy więcej niż w 1960 roku, kiedy było ich 9,7 miliona, co stanowiło 5,4 proc. populacji. Co więcej, mimo zwolnienia trendów wzrostowych przewiduje się, że do 2065 roku populacja urodzonych poza USA jeszcze się podwoi. Zmieniać się będzie także geograficzne pochodzenie migrantów, a tym samym skład owego melting pot, który w końcowym efekcie tworzy amerykańskie społeczeństwo. To trend obserwowany od lat 60. ubiegłego stulecia, kiedy 84 proc. przybyszów pochodziło z Europy lub Kanady, podczas gdy tylko 6 proc. stanowili Meksykanie, 4 proc. Azjaci, 3 proc. Latynosi spoza Meksyku, a pozostałe 3 proc. imigranci z innych części globu. Dziś (dane z 2018 r.) proporcje są zupełnie inne. Europejczycy i Kanadyjczycy stanowią zaledwie 13 proc. imigrantów, Azjaci – 28 proc., Meksykanie – 25 proc., pozostali Latynosi 25 proc., a 9 proc. pochodzi z innych części globu. Co ciekawe, aż 73 proc. wszystkich imigrantów żyjących w USA w 2018 roku mieszkało w nowym kraju dłużej niż 10 lat. Wbrew stereotypom w obecnym stuleciu systematycznie rośnie także odsetek imigrantów z wyższym wykształceniem. 

Imigranci potrzebni są Stanom Zjednoczonym nie tylko z powodów gospodarczych, ale także ze względu na zastępowalność pokoleń, co zapewni chociażby płynność systemu emerytalnego. Dziś aż 12 proc. populacji stanowią urodzone w USA dzieci imigrantów (tzw. second generation), do których zaliczają się także dzieci polskich imigrantów z lat 80. i 90. Według prognozy Pew Research Center w 2050 r. dzieci imigrantów będą już stanowiły 18 proc. populacji. 

Ostatnie dane American Community Survey należy więc raczej interpretować jako tymczasowe wahnięcie, na które złożyły się zarówno cztery lata antyimigracyjnego kursu poprzedniej administracji, jak i pandemia COVID-19. Z końcem pandemii Stany Zjednoczone powinny zacząć szerzej uchylać drzwi, a kogo będą przyjmować zależy m.in. od losów projektów reform w prawie imigracyjnym. O ile oczywiście Kongres będzie w stanie przegłosować jakiekolwiek zmiany. 

Jolanta Telega[email protected]


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama