Dobra wiadomość: liczba imigrantów, która w minionym roku budżetowym przyjęła amerykańskie obywatelstwo, okazała się najwyższa od ponad dekady. I to pomimo pandemii i zamykania urzędów imigracyjnych. Zła wiadomość: zaległości w United States Citizenship and Immigration Services (USCIS) oraz w sądach imigracyjnych nie przestały się piętrzyć. Opóźnienia trzeba będzie odrabiać latami.
Z redaktor naczelną "Dziennika Związkowego" Alicją Otap rozmawia Joanna Trzos. Podcast "Dziennika Związkowego" powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM
W roku fiskalnym 2021, który zakończył się 30 września br. obywatelstwo USA przyjęło 855 tysięcy osób. To o 230 tys. więcej niż w pandemicznym roku 2020 – wynika z danych opublikowanych przez (USCIS). To także więcej niż w najlepszym w minionej dekadzie roku 2019, kiedy naturalizowano 843,6 tys. osób. Co ciekawe, rekord wszech czasów padł w 2008 roku, kiedy obywatelstwo otrzymało ponad milion ludzi. Powód zainteresowania naturalizacją był wówczas prozaiczny – zapowiedź skokowej podwyżki opłat.
Zmiana priorytetów – podobny rezultatZa wynikami z lat 2019 i 2021 stoją zupełnie inne przyczyny. Ogromne zainteresowanie naturalizacjami za prezydentury Donalda Trumpa było wynikiem antyimigracyjnej polityki administracji. Wielu posiadaczy zielonych kart wystąpiło wówczas o naturalizację, obawiając się dalszych obostrzeń i utrudnień dla imigrantów bez obywatelstwa. Złożenie przysięgi na wierność konstytucji kończy przecież przygodę imigranta z USCIS, a w USA mieszka ok. 8 milionów osób, które mogą legalnie ubiegać się o obywatelstwo.Wynik z 2021 roku to z kolei wynik zmiany priorytetów polityki imigracyjnej już w pierwszych rozporządzeniach wykonawczych prezydenta Joe Bidena. „Dla kraju przyjmowanie obywatelstwa przez legalnych rezydentów ma ogromną wartość i będziemy do tego zachęcać” – deklaruje dyrektorka USCIS, Ur Jaddou. Do akcji promocyjnej włączono inne agencje federalne i instytucje, takie jak np. urząd pocztowy. Ceremonie zaprzysiężenia organizowano w parkach narodowych. „Chodzi o angażowanie całego społeczeństwa” – deklaruje Jaddou.
Mniej spraw – dłuższe procedurySzefowa USCI ma jednak ogromny problem. Są nimi zaległości w rozpatrywaniu spraw, spowodowane nie tylko przez pandemię. Jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez Government Accountability Office (GAO), niezależnej agencji kontrolującej proces wydawania pieniędzy podatnika, w latach 2015–2020 liczba niezałatwionych spraw zwiększyła się aż o 85 proc. Z analizy wynika, że choć liczba podań do rozpatrzenia w różnych sprawach dotyczących imigracyjnych benefitów pozostawała na poziomie 8-10 milionów, to w przypadku sześciu z siedmiu zbadanych przez GAO czas rozpatrywania znacznie się wydłużył. Złożyło się na to wiele czynników: zmiany w polityce imigracyjnej za administracji Trumpa, zaostrzenie wymagań wobec petentów i wydłużenie procedur, braki personelu USCIS i wreszcie zawieszenie obsługi imigrantów podczas pandemii. W rezultacie, jak szacuje Amerykańskie Stowarzyszenie Prawników Imigracyjnych (American Immigration Lawyers Association) średni czas załatwienia sprawy w urzędzie imigracyjnym wydłużył się z 5 miesięcy w 2014 roku do co najmniej 9 miesięcy w 2020 roku. I to pomimo tego, że między 2017 a 2019 rokiem ogólna liczba rozpatrywanych przez USCIS spraw zmniejszyła się o 10 proc. Opisany wyżej wzrost zainteresowania obywatelstwem był tu wyjątkiem, ale obostrzenia i zmiana retoryki za czasów Trumpa zaowocowały mniejszą liczbą wniosków o zielone karty oraz wizy innych kategorii. Mimo to czas załatwiania spraw wydłużał się, między innymi ze względu na zaostrzenie procedur i większą liczbę odrzucanych wniosków z powodu błędów formalnych oraz żądania przedstawiania dodatkowej dokumentacji. Podczas pandemii zamknięto także miejsca pobierania odcisków palców i danych biometrycznych, a także nie przeprowadzano rozmów z petentami.
Bezskuteczne programy naprawczeZ kontroli GAO wynika, że w badanym okresie w urzędzie imigracyjnym powstały aż cztery plany zmniejszenia zaległości w rozpatrywaniu wniosków. Okazały się nieskuteczne, bo niektórych elementów w ogóle nie wprowadzono w życie, w innych przypadkach zabrakło elastyczności przy zmieniających się okolicznościach. W zaleceniach pokontrolnych można znaleźć utworzenie planu rozładowania zaległości, lepsze zarządzanie czasem rozpatrywania wniosków, rozliczanie pracowników z efektywności czy wprowadzenie długoterminowego programu zatrudnienia urzędników USCIS, który uwzględniać będzie długofalowe trendy imigracyjne.Na razie jednak zaległości są tak duże, że budzą zrozumiałą frustrację zarówno imigrantów, jak i prawników. W nasyconej imigrantami Kalifornii trzeba poczekać 32 miesiące na rozpatrzenie wniosku o zieloną kartę dla członka najbliższej rodziny obywatela USA – małżonka, rodzica czy nieletniego dziecka. W przypadku potomka, który skończył 21 lat, proces sponsorowania zajmuje 72 miesiące. To nie pomyłka – to sześć lat. Rozpatrzenie zwykłego wniosku o przyznanie wizy studenckiej zajmuje 15-20 miesięcy, co nie daje większych szans na zaplanowanie studiów.Nawet przy najlepszej woli nowej administracji rozładowanie tych zaległości zajmie długie miesiące, jeśli nie całe lata. Na razie więc prawnikom imigracyjnym i organizacjom pomagającym w wypełnianiu formularzy pozostaje udzielanie takich rad, jak wypełnienie wniosków z maksymalnym wyprzedzeniem czasowym, poprawne wypełnianie formularzy czy informowanie USCIS o istotnych zmianach, zwłaszcza w przypadku aktualnego adresu.
Kolejka do TemidyZaległości nie dotyczą zresztą samego urzędu imigracyjnego rozdzielającego wizy i rozpatrującego podania o naturalizację. Także w sądach imigracyjnych w ciągu minionych dziewięciu miesięcy liczba nierozpatrzonych spraw urosła do 1,5 miliona. Zaległości spiętrzały się pomimo zwiększenia zatrudnienia, głównie z powodu kryzysu na południowej granicy. Sytuacja wygląda na niezwykle trudną. Tylko w październiku w sądach imigracyjnych rozpatrzono ok. 21 tys. spraw. W tym samym czasie kolejka powiększyła się o 50 tys. kolejnych. Średni czas na rozpatrzenie sprawy wynosi obecnie 933 dni, czyli ponad 2,5 roku, choć są stany (Kolorado, Wirginia), gdzie terminy zbliżają się do czterech lat. Sądy imigracyjne rozpatrują najczęściej sprawy nieudokumentowanych cudzoziemców i decydują o możliwości ich pozostania w USA. Z przypadków rozpatrzonych w tym roku budżetowym ok. 25 proc. kończyło się wydaniem nakazu deportacji.Podane przykłady stanowią kolejny dowód na to, jak dysfunkcjonalny stał się obecny system imigracyjny. O konieczności reform mówi się i pisze od lat, jednak Kongresowi od ponad dwóch dekad nie udało się przegłosować żadnej znaczącej ustawy w tej sprawie.
Jolanta Telega[email protected]