Dzisiejszy felieton piszę w Zakopanem. Przed sobą, za oknem, mam piękną panoramę Kasprowego Wierchu. Właśnie poprószył pierwszy tego roku śnieg, zapowiadający nadchodzącą zimę. W sercu mam czwartkowy Thanksgiving i nawet rozglądam się za indykiem, żeby zorganizować obiad dla zakonnych współbraci. Właściwie tutaj, na Podhalu, czuję się trochę jak na przedmieściach Chicago. Spotykam ludzi, którzy bądź to sami, bądź ich bliscy, żyli lub żyją w chicagowskiej aglomeracji. To wytwarza swojską atmosferę, w której czujemy się bardzo rodzinnie. Ja jednak myślę o tym, że czwartkowe amerykańskie święto, to nie tylko indyk na stole. To przede wszystkim słowo: Dziękuję. Często przypominam sobie i innym o wielkim znaczeniu tego słowa i potrzebie częstego nie tylko wypowiadania, ale wprowadzenia go w życie. Wdzięczność to jest postawa, która charakteryzuje ludzi dojrzałych i uprzejmych. Wyzwala od pretensjonalności i otwiera na innych, a w pewnym sensie buduje wspólnotę między ludźmi. Uświadamia prawdę, że potrzebujemy siebie nawzajem, że wcale nie jesteśmy tacy niezależni, jakby się mogło wydawać.
Każdego dnia jest miejsce i czas na wdzięczność. Wystarczy tylko popatrzeć z perspektywy wieczoru na chwile, które są za nami i przeszły do historii. Być wdzięcznym Bogu i ludziom, a także samemu sobie. Dzięki takiej postawie widać, że w życiu dzieje się wiele dobra. Nie tylko zło, które owszem, bywa może bardziej widoczne i krzykliwe, ale jest naprawdę dużo dobra. Kiedyś usłyszałem takie zdanie, że nie ma ludzi złych, złe są tylko niektóre postawy i zachowania. Jednak zbyt często podejmuje się osądów i wydawania pochopnych ocen, a ta niczemu dobremu nie służy. Warto zauważać i potwierdzać dobro, zaczynając od najbliższych w domu. To zbliża do siebie i buduje przestrzeń zaufania. Takie potwierdzanie ma miejsce także wtedy, gdy mówimy sobie: Dziękuję. Kiedy zatem na amerykańskiej ziemi świętujemy Dzień Dziękczynienia, warto zapytać siebie, czy jestem wdzięczny i za co konkretnie w tym roku chciałbym podziękować.
Cieszy mnie bardzo, kiedy w to święto ludzie przychodzą na mszę do kościoła. Spontanicznie, wszak nie ma takiego obowiązku. To jest gest wdzięczności Panu Bogu, a msza, czyli Eucharystia, w języku greckim znaczy dziękczynienie. Lubię dziękować Bogu za życie. Dzięki temu bardziej mnie ono cieszy i dobrze nastraja, by je przeżywać jak najlepiej. W tym roku do tej wdzięczności dochodzi jeszcze świadomość kruchości życia w świecie dotkniętym covidową pandemią. Bez względu na to, co myślą wszystkowiedzący przeciwnicy szczepień, uświadamiający innym, że nie ma żadnej pandemii, wiem, jak wiele osób odprowadziłem na cmentarz z powodu covidowych powikłań. Ja wciąż żyję i w takich okolicznościach wzrasta we mnie przekonanie, że mam jeszcze jakieś zadanie do spełnienia, a każdy dzień jest darem, aby go przeżyć dla czegoś i kogoś. Lubię też dziękować za życie innych, moich najbliższych i przyjaciół. Bez nich nie tylko nie byłoby mnie, ale też życie nie byłoby takie piękne.
Jest we mnie także wdzięczność za poczucie bezpieczeństwa, za dom, możliwość pracy i w ogóle za wolność. W polskiej perspektywie, widząc sytuację na wschodniej granicy, ta świadomość dociera do mnie coraz bardziej. Z jednej strony polskie służby graniczne i żołnierze, którzy bronią granicy, czuwając nad bezpieczeństwem kraju, z drugiej rodziny uchodźców, którymi rozgrywa się tę hybrydową wojnę. Są też polskie rodziny, mieszkające w pobliżu granicy, z narastającym poczuciem zagrożenia i braku bezpieczeństwa. Kiedy ma się wszystko, co do życia potrzebne, często nie dociera do człowieka świadomość, że są tacy, którzy tego nie mają, a nawet nic nie mają. To dotyczy także ludzi biednych, głodnych, osamotnionych. Myślę, że wdzięczność powinna pobudzać także do współczucia i chęci udzielenia konkretnej pomocy tym, którym jest ona potrzebna.
Ludzie dziękczynienia są szczęśliwsi. Tym szczęściem promieniują na innych. Niestety dzisiaj wydaje się, że zamykając się w sobie i w swoim świecie, ludzie bardzo się izolują, stają się podejrzliwi i gorzknieją. Mam takie odczucie, że my, Polacy należymy do czołówki takich postaw. Obym nie miał racji, choć jest niestety zbyt wiele przykładów, które potwierdzają tę obserwację. Widać to zwłaszcza w Stanach, gdzie żyjemy w społeczeństwie wielokulturowym. Usłyszałem dzisiaj na konferencji rekolekcyjnej zdanie, że nie należy twierdzić, iż Pan Bóg działa tylko w Kościele katolickim, a najzdrowszy katolicyzm jest w Polsce. Niby to takie oczywiste, a jednak trzeba to sobie ciągle na nowo uświadamiać, gdyż zbyt często ulegamy iluzji, jakobyśmy mieli monopol na wszystko.
Wdzięczność uczy pokory i daje wolność. Warto o tym pamiętać nie tylko w Dniu Święta Dziękczynienia, ale zawsze, bo to dobra postawa i cecha ludzi kulturalnych. Dobrze jest ten dzień świętować, jak każde inne święto w gronie rodziny i przyjaciół, przy tradycyjnym stole. I podziękować: Panu Bogu, ludziom i sobie.
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.