Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 07:23
Reklama KD Market

Słabnie nadzieja na amnestię dla nielegalnych imigrantów

fot. MICHAEL REYNOLDS/POOL/EPA-EFE/Shutterstock

Wszystko wskazuje na to, że Kongres będzie optował za namiastką reformy imigracyjnej zamiast kompleksowej regulacji – z amnestią dla większości nieudokumentowanych i ścieżką do obywatelstwa. 

Ponad dwie trzecie Amerykanów nie akceptuje obecnej polityki imigracyjnej prezydenta Joe Bidena oraz sposobu, w jaki Biały Dom radzi sobie z sytuacją na granicy z Meksykiem – wynika z najnowszego sondażu ABC/Ipsos. Pretensje może słuszne, ale powinny być kierowane także pod adresem Kongresu, który znalazł się w politycznym klinczu. 

Na przełom trudno liczyć. Republikanie zdali sobie sprawę, że imigracyjne kłopoty administracji mogą przysporzyć im głosów w 2022 roku. Użyją więc groźby obstrukcji parlamentarnej w Senacie do zablokowania inicjatyw Demokratów. 

Tęsknota za 2013 r. 

Demokraci na Kapitolu podjęli kilka nieudanych prób przeprowadzenia ustaw imigracyjnych. Teraz musieli spuścić z tonu. W obecnie rozpatrywanych projektach nie ma już rozwiązań, na które jeszcze kilka lat temu istniała zgoda ze strony umiarkowanych skrzydeł obu partii. Wiele mainstreamowych mediów przypomina o tamtym kompromisie. W 2013 roku w Senacie przyjęto projekt 68 głosami zarówno Demokratów, jak i Republikanów, który przewidywał otwarcie wrót do Ameryki dla najzdolniejszych i najlepiej wykwalifikowanych pracowników, zabezpieczenie bezpieczeństwa granic oraz szansę na obywatelstwo dla nieudokumentowanych imigrantów przebywających już na terytorium USA. Inicjatywa przepadła w izbie niższej, zdominowanej wówczas przez Republikanów. Ówczesny przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner nie poddał nawet projektu reformy pod głosowanie. Podobny projekt z 2007 roku nie znalazł z kolei większości w Senacie. 

Republikanie poczuli krew

Komentatorzy przypominają, że w Senacie wciąż działa pięcioro Republikanów, którzy osiem lat temu poparli projekt reformy imigracyjnej – Lisa Murkowski, Susan Collins, Marco Rubio, John Hoeven i Lindsey Graham. W ciągu ostatnich lat sporo się jednak zmieniło i dziś szanse na dwupartyjny kompromis wydają się raczej niewielkie. Cena, jaką Demokraci musieliby zapłacić za dwupartyjne poparcie, wydaje się zbyt wysoka. Nikt po prawej stronie nie zgodzi się w obecnych okolicznościach na redukcję takich służb jak Immigration and Customs Enforcement (ICE), wpuszczenie większej liczby azylantów czy  demilitaryzację obleganej przez tłumy migrantów południowej granicy. Republikanie nie są co prawda jednomyślni w sprawie polityki imigracyjnej, ale historyczny kryzys na granicy wyraźnie obciąża obecną administrację. 

Trudno więc się dziwić, że imigracja może okazać się jednym z kluczowych tematów kampanii wyborczej do Kongresu w 2022 roku. I nie jest to dobra wiadomość dla zwolenników głębokich reform. Republikanie zdają sobie sprawę z tego, że będą zdobywać punkty, wskazując na chaos na granicach i wytykając przeciwnikom chęć wprowadzania amnestii i brania na państwowy garnuszek milionów imigrantów – niezależnie od tego, czy takie plany w ogóle znajdują się w agendzie Demokratów. Za taką polityką przemawiają także wyniki sondaży przeprowadzonych na zlecenie National Republican Congressional Committee. Wynika z nich, że 59 proc. wyborców sprzeciwia się amnestii dla nielegalnych imigrantów, w tym aż 70 proc. wyborców niezależnych. Z kolei 56 proc. badanych (w tym  63 proc. niezależnych) nie zgadza się na „przyznanie legalnego statusu, prawa do zatrudnienia i świadczeń federalnych” milionom nieudokumentowanych cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli południową granicę. Z badań sponsorowanych przez Republikanów wynika także, że znaczna większość wyborców nie chce wypłacania nielegalnym cudzoziemcom żadnych świadczeń, w tym nawet takich jak Child Tax Credit, co przewiduje popierana przez administrację Joe Bidena legislacja Build Back Better. Amerykanie sprzeciwiają się także likwidacji limitu wydawanych zielonych kart i wiz pracowniczych. Choć badania zostały zamówione przez samych Republikanów, a sformułowanie pytań może budzić wątpliwości, wymowa liczb jest jednoznaczna. Także z innych sondaży – jak wspomniane wyżej badanie ABC/Ipsos, wynika, że większość wyborców postrzega sytuację na granicy jako poważny problem. Imigracja jest problemem, który będzie odbierał głosy Demokratom w 2022 roku. 

I znów pani MacDonough

Jedynym konkretem pozostają obecnie próby podłączania zmian w prawie imigracyjnym pod pakiet ustaw budżetowych Build Back Better. Na razie propozycje, które przeszły przez Izbę Reprezentantów, nie wytrzymały próby w Senacie – o czym pisałam już w tym miejscu kilkakrotnie. Specjalna urzędniczka pełniąca funkcję arbitra (parliamentarian) Elizabeth MacDonough uznała, że elementy reformy imigracyjnej nie mogą być głosowane w trybie uzgodnień (reconciliation), bo nie są wystarczająco powiązane z wydatkami budżetowymi. Procedowanie zaś w normalnym trybie wymagałoby zgody co najmniej 10 Republikanów, na co nie ma obecnie politycznych szans. Zapisy dotyczące imigracji stopniowo więc rozwadniano, tak aby mogły przejść przez sito pani parliamentarian. I wciąż nie wiadomo, czy przez to sito przejdą. Z szerokich planów Demokratów – wielkiej akcji legalizacyjnej milionów nieudokumentowanych cudzoziemców zostały jedynie zapisy oferujące ochronę przed deportacją mniejszym grupom imigrantów bez perspektywy ścieżki do obywatelstwa. To koncepcja tzw. parole, czyli tymczasowego zalegalizowania statusu osób, które zdążyły mocno zapuścić korzenie w USA. Republikanie już ogłosili te zapisy jako formę amnestii. Zamierzają wykorzystać te zapisy – jeśli staną się obowiązującym prawem – w kampanii wyborczej w 2022 roku. Trudno tu nie zauważyć pewnej ironii historii – jedyną ustawę o amnestii dla nielegalnych imigrantów w historii USA podpisał w 1986 roku republikański prezydent Ronald Reagan. 

W wersji ustawy budżetowej z Izby Reprezentantów znalazł się także zapis znoszący zapisy Immigration Act z 1990 roku, który wprowadzał limit 7 proc. całej puli wiz, jakie można przyznać obywatelom jednego kraju. Takie ograniczenie powodowało, że potencjalni imigranci z większych krajów (np. Indie, Meksyk czy Filipiny) musieli oczekiwać w kolejkach po wiele lat na swoje zielone karty. Ustawa budżetowa zawiera także dodatkowe zapisy zwiększające wydatki na poprawę bezpieczeństwa granic. 

To jednak tylko namiastka tego, co potrzebuje Ameryka. Eksperci zgodnie ostrzegają, że bez merytorycznego systemu admisji imigrantów Stany Zjednoczone stracą swoją konkurencyjność. Zmian legislacyjnych potrzebują zresztą nie tylko nieudokumentowani cudzoziemcy mieszkający dziś w USA, ale także funkcjonariusze federalni i sędziowie imigracyjni próbujący radzić sobie z kryzysem na granicach i usprawnić procedury azylowe. Impas w Kongresie trwa już ponad 2 dekady. I niewiele wskazuje na to, że uda się go przełamać. 

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama