Jeden z moich znajomych Polaków zadzwonił ostatnio z prośbą o poradę. Znajdując się w trudnej sytuacji zdrowotnej, którą przechodzi z dala od bliskich, spotkał osobę mieszkającą po sąsiedzku. Osoba ta pierwsza wyszła z inicjatywą rozmowy i widząc zakłopotanie mojego znajomego, gdyż przejmuje się swoim stanem zdrowia, w prezencie podarowała mu Biblię z zaproszeniem do czytania i dalszych rozmów. Będąc członkiem jednego z kościołów protestanckich, od razu też zaprosiła na spotkanie modlitewne, by poznać innych członków wspólnoty. Wkrótce inny sąsiad włączył się w religijne dialogi, będąc także nie-katolikiem. Mój znajomy, dzwoniąc, poprosił mnie o wskazówki, gdzie może znaleźć informacje o różnicach pomiędzy katolikami i innymi, jak ma czytać Biblię, wyraził również lekkie zakłopotanie sytuacją.
Spacerując po mieście, wiele razy spotykam misjonarzy, przedstawicieli różnych wyznań, wspólnot religijnych i sekt. Zadbani ludzie, często w towarzystwie młodych „uczniów”, pozdrawiają przechodniów, uśmiechając się przyjaźnie, zatrzymują się, zagadują, zapraszają do rozmowy. Często ludzie spragnieni rozmowy, chętnie odpowiadają na takie zagadnięcie i mając niewielką wiedzę na temat własnej religii, o ile w ogóle są członkami jakiejś wspólnoty wyznaniowej, reagują równie przyjaźnie, z zainteresowaniem przyjmując zaproszenia na dalsze spotkania i do rozmów. Są też sytuacje, w których inni, na przykład zaangażowani jakoś w swoje wyznanie, reagują lekko agresywnie, nie podejmują rozmowy, zamykają drzwi albo odwracają się na pięcie i idą w swoją stronę. Bynajmniej jednak nie z powodu strachu, że ktoś wyrwie mnie z mojej wiary i wspólnoty, ale często z powodu braku podstawowej wiedzy na jej temat. Ktoś, kto taką wiedzę posiada lub jest dojrzale zakorzeniony w swoim, raczej nie da się sprowokować i ze spokojem będzie odpowiadał na pytania, przedstawiając swoje racje i argumenty albo też wykazując brak sensowności dyskusji, jeśli idą one w kierunku słownych potyczek.
„Rachunek sumienia” ze swojej własnej religijności, a także z posiadanej wiedzy na tematy religijne oraz z bycia członkiem swojej wspólnoty wyznaniowej, powinien zrobić od czasu do czasu chyba każdy. Ja również takiego rozrachunku raz po raz dokonuję i widzę, jak niejednokrotnie wiele mam braków. Będąc katolikiem, mając za sobą edukację religijną w szkole lub jeszcze kiedyś wcześniej w salkach przykościelnych, w ramach katechezy, a nawet będąc po studiach teologicznych, mógłbym powiedzieć, że jeśli nawet nie wiem wszystkiego, to mam jakieś podstawy wiedzy. Rację mieli starożytni, mówiąc, że „repetitio est mater studiorum”, czyli, że „powtarzanie jest matką wiedzy”. W imię tej prawdy do podstawowych pojęć i kwestii trzeba od czasu do czasu wracać i w miarę możliwości pogłębiać je. Kiedyś w wielu domach można było znaleźć encyklopedie i słowniki na różne tematy. Dzisiaj ich brak, gdyż zastąpiły je zasoby w internecie. Spotykam jednak wciąż ludzi, wielu młodych ludzi, którzy pasjonują się poszukiwaniami w zasobach encyklopedyczno-słownikowych. Mam do nich ogromny szacunek. To świadczy o ich poszukiwaniu i zdobywaniu mądrości. A przecież wbrew pozorom, nie potrzeba do tego studiów wyższych, wystarczy pasja.
Dla katolika pierwszym i najważniejszym źródłem jest i powinno być Pismo święte, czyli Biblia. Regularne czytanie, a także zgłębianie zawartego w nim słowa Bożego, rozmyślanie nad nim, jak również próba modlitewnego dialogu, przynoszą widoczne owoce w życiu ludzi, którzy to praktykują. Żyją wśród nas tacy. Zaskoczeniem dla niejednego byłoby to, że są to małżonkowie, rodzice, ludzie codziennie pracujący, młodzi i starsi. Zawsze mają przy sobie niewielkie wydanie Nowego Testamentu lub całej Biblii, do czego sięgają w wolnej chwili. Inni robią to w domu, bardzo regularnie. Kolejnym, bardzo dobrym źródłem wiedzy o religii rzymsko-katolickiej, o zasadach wiary, przykazaniach, normach moralnych i modlitwie jest Katechizm Kościoła Katolickiego. Dzieło to, wydane z polecenia papieża, św. Jana Pawła II w 1992 roku, a opracowywane dogłębnie przez najlepszych teologów, pod kierunkiem ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, kard. Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI, w sposób przystępny i interesujący mówi o niemal wszystkim. Bazując na Piśmie św. i Tradycji Kościoła, na nauczaniu Ojców Kościoła i świętych, odpowiada na prawie każde pytanie. W 2006 roku wydano „Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego”, czyli taki skrót, w którym na zasadzie pytań i odpowiedzi znajduje się esencja całego Katechizmu. W wielu szkołach polskich, młodzież przystępująca do sakramentu bierzmowania otrzymuje taki zestaw, Biblia i Kompendium Katechizmu. Posiadać nie znaczy jednak zaglądać do środka. Regularnie też kolejni papieże wydają dokumenty na aktualne tematy, dziejące się w Kościele i świecie. Lektura ich nie jest trudna, może zaś dać sporą wiedzę i zachęcić do dalszych poszukiwań.
Być może ktoś powie, że mówię tu o „rzeczach z kosmosu”. Pierwszą odpowiedzią i usprawiedliwieniem jest najczęściej brak czasu. Myślę jednak, że można go wygospodarować, jeśli się tylko chce. Widzę, jak w codziennym życiu wiele osób dopytuje wciąż i poszukuje grup biblijnych, wspólnot życia chrześcijańskiego, wspólnot o charakterze religijnym, katechez. One z jednej strony pogłębiają doświadczenie wiary i życie wewnętrzne, z drugiej zaś dają konkretną wiedzę i wskazówki, gdzie jej poszukiwać, aby nie pobłądzić. Są też okazją do dzielenia się wzajemnego, do rozmów i dyskusji, których przecież bardzo potrzeba. I nie chodzi wcale tylko o to, aby mieć w kieszeni argumenty w razie nieoczekiwanego spotkania z przedstawicielami innych wyznań lub sekt. Chodzi o to przede wszystkim, aby bardziej być u siebie i czuć się naprawdę swojsko. Aby identyfikować się z wyznawaną wiarą i żyć nią na co dzień, zapraszając do jej praktykowania innych. Chodzi także o odwagę wychodzenia „na ulice” i podejmowania rozmów z innymi, o Bogu, Jego relacji do nas i z Nim, o wierze i o życiu we wspólnocie Kościoła. To wszystko jest możliwe, potrzeba tylko przełamania się, odwagi i chęci, aby nie bać się świadectwa i ewangelizowania w świecie, w którym się żyje.
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.