Wydawałoby się, że w demokratycznym kraju, w którym jedno ugrupowanie kontroluje zarówno parlament, jak i władzę wykonawczą, uchwalenie nowej ustawy powinno być stosunkowo prostą procedurą. Nic z tych rzeczy. Saga pod tytułem „reforma imigracyjna” wydaje się nie mieć końca.
Dotychczasowe legislacyjne niepowodzenia zmusiły Demokratów do spuszczenia z tonu i rezygnacji z najbardziej ambitnych propozycji legalizacji większości nielegalnych imigrantów. Na szeroką „amnestię”, czyli program pozwalający na legalizację statusu ok. 11 milionów nieudokumentowanych imigrantów nie ma żadnych szans. Co więcej, nawet w forsującej zmiany Partii Demokratycznej nie ma zgody co do kształtu reform. To, co mogłoby znaleźć się w ostatecznej wersji ustaw, które zostaną poddane głosowaniu potrafi zmieniać się z godziny na godzinę. Zawiódł plan „A”, plan „B”, pora na plan „C”.
Ochrona zamiast obywatelstwa
Mijają tygodnie, a Demokraci wciąż pracują nad kompromisem, który pozwoliłby na przegłosowanie zmian w prawie imigracyjnym w ramach pakietu budżetowego. Pracują nad tym intensywnie liderzy w Kongresie – w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi oraz w Senacie Chuck Schumer. Tym razem chodzi o regulacje dotyczące wydatków na cele społeczne w wysokości 1,85 biliona dolarów. To w tej ustawie mają znaleźć się zapisy dotyczące imigrantów.
Nowa propozycja Demokratów przewiduje przyznanie prawa do legalnego zatrudnienia na okres pięciu lat około 6-7 milionom nieudokumentowanych imigrantów – wynika z przecieków ujawnionych przez Adriano Espaillata, jednego z trzech latynoskich kongresmanów, którzy uzależnili oddanie głosów na ustawę o wydatkach społecznych od umieszczenia w niej imigracyjnych zapisów. Parasol ochronny miałby objąć osoby, które wjechały do USA przed 1 stycznia 2011 roku. Beneficjenci nowego programu nie mieliby też prawa dostępu do rządowych programów opieki społecznej, takich jak food stamps, ubezpieczenie zdrowotne dzieci i inne świadczenia.
Ciągle nieznane są losy zapisów dotyczących niewykorzystanych limitów zielonych kart z poprzednich lat. Ich uwolnienie pozwoliłoby na odblokowanie zatorów w systemie legalnej imigracji. Zyskały one akceptację Demokratów w Izbie Reprezentantów, ale nie wiadomo, czy senatorzy spojrzą przychylnie na te rozwiązania i czy znajdą się one w ostatecznej wersji ustawy.
Rozdźwięki wśród Demokratów
Kongresmenka z Kalifornii Lucille Roybal-Allard potwierdziła we wtorek, że chodzi o poszukiwanie rozwiązań, które będą do zaakceptowania w procedurze reconciliation, czyli będą wymagały zwykłej większości w obu izbach Kongresu. Znamienne jednak, że żadne z nowych propozycji nie obejmują ścieżki do obywatelstwa dla grup nieudokumentowanych imigrantów. Według „Politico” i innych mediów, to wynik nacisków nie tylko ze strony Republikanów, ale także umiarkowanych Demokratów, którzy uważają, że oddanie głosów za projektami zawierającymi zapisy dotyczące amnestii oznaczałoby koniec ich karier. Ten rozdźwięk między progresistami, a centrystami nie jest czymś normalnym, bo plan szerokiej reformy imigracyjnej jest od lat postulatem Partii Demokratycznej. Kongresmen z Kalifornii Lou Correa ostro krytykuje umiarkowane skrzydło Demokratów i grozi, że nie poprze ustaw bez proimigracyjnych zapisów. „Sytuacja jest trudna, ale musimy sobie z nią poradzić. Za to nam płacą” – mówi dziennikarzom. Najwyraźniej jednak pragmatyzm i realia polityczne weryfikują ambitne projekty. Kongresmen Espaillat zapowiada, że będzie walczyć o ścieżkę do obywatelstwa innymi metodami, ale trudno dziś wskazać jakieś realne rozwiązania legislacyjne, które pozwoliłyby na spełnienie tych obietnic.
Parliamentarian, czyli miecz Damoklesa
Wciąż jednak istnieje możliwość, że senacka parliamentarian Elizabeth MacDonough – urzędniczka pełniąca rolę arbitra, może zablokować i te zapisy – przyznają Demokraci w prywatnych rozmowach z dziennikarzami. Dotychczas zrobiła to dwukrotnie, orzekając, że zapisy dotyczące imigracji nie mają bezpośredniego związku z wydatkami budżetowymi, a tym samym nie mogą podlegać tej samej procedurze uzgodnień (reconciliation), co ustawy budżetowe. Jej opinia jest tu kluczowa, bo przegłosowanie ustaw normalną ścieżką w Senacie jest niemożliwe bez wsparcia Republikanów, a ci są przeciwni jakimkolwiek formom „amnestii” i innym proimigracyjnym rozwiązaniom. MacDonough już wcześniej uznała, że zapisy dotyczące legalizacji milionów nieudokumentowanych wychodzą poza ramy ustaw budżetowych, podobnie jak zmiany w prawie imigracyjnym, które umożliwiłyby zmianę statusu. Demokraci w Senacie pracują obecnie nad kolejnymi zapisami, które dawałyby prawo do legalnego zatrudnienia i tymczasową ochronę przed deportacją dla kilku grup imigrantów. Chodzi tu przede wszystkim o „Dreamersów”, czyli osoby, które zostały przywiezione do USA jako małe dzieci, pracowników rolnych oraz imigrantów objętych Temporary Protective Status (TPS). Zadaniem demokratycznych senatorów i kongresmenów jest takie sformułowanie zapisów ustawy, aby przeszły one przez gęste sito arbiter MacDonough.
„Chcemy, aby w reformie imigracyjnej znalazło się wszystko, co można obecnie przeprowadzić zgodnie z procedurami prawnymi – powiedziała dziennikarzom Stephanie Murphy, kongresmenka z Florydy – wszystko, co nie jest w stanie przejść przez proces opiniowania przez senacką parliamentarian, jest tylko stwarzaniem fałszywej nadziei dla imigrantów, czymś okrutnym i nienaturalnym”.
Ostatnia szansa na cokolwiek
W tle mamy naciski ze strony radykalniejszych Demokratów, aby zignorować opinie MacDonough, które nie mają charakteru wiążącego. Byłoby to jednak pogwałceniem dobrych obyczajów związanych ze stanowieniem prawa, co mogłoby odbić się negatywnie na Demokratach w przyszłości. Przeciwko zawężaniu planów protestują także organizacje walczące o prawa imigrantów. Wszyscy świadomi są tego, o co toczy się gra. Ustawy budżetowe mogą okazać się ostatnią szansą na wprowadzenie zmian w systemie imigracyjnym i wprowadzenie mechanizmów chroniących osoby bez legalnego statusu. Wybory do Kongresu w połowie kadencji z reguły przynoszą straty dla partii rządzącej, więc trudno spodziewać się, że Demokraci będą nadal mogli forsować jakiekolwiek reformy.
Jolanta Telega[email protected]