Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 09:32
Reklama KD Market

Energetyczna „mission impossible”

Gdzieś w cieniu pandemii COVID-19 i gorączki codziennych politycznych swarów przemijają informacje o kolejnym kryzysie energetycznym. Objawy są poważne, a skutki możemy odczuwać przez kolejne lata. Głód energii może okazać się znakiem obecnej dekady.Najmocniej kryzys energetyczny widać w Chinach i w Europie. W Państwie Środka w dwóch trzecich prowincji zaczęto okresowo wyłączać prąd. Przedsiębiorstwa dostały od władz polecenie, by ograniczyć zużycie energii. Powodem jest węgiel, którego cena w ciągu roku podwoiła się. A spalanie tego surowca składa się na 56 proc. całego miksu energetycznego Chin. Czarnego złota jest za mało, a co gorsza, Chińczycy prowadzący wojnę celną z Australią ograniczyli import węgla z tego kraju.

Sytuację pogorszyły na dodatek surowe restrykcje dotyczące emisji CO2, wprowadzone przez Pekin w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. A na efekty „zielonej” transformacji energetyki (Pekin chce do 2060 roku osiągnąć neutralność pod względem emisji CO2 do atmosfery) trzeba jeszcze poczekać. Efekt: zamykane czasowo fabryki będą produkowały mniej, co wpłynie negatywnie nie tylko na tempo wzrostu gospodarczego Państwa Środka, ale także na łańcuchy dostaw. Chiny są przecież fabryką świata. Energia stała się towarem deficytowym do tego stopnia, że niektóre spółki zaopatrujące największe marki, takie jak Apple i Tesla wstrzymały produkcje. W mediach finansowych nie brak porad, aby prezenty gwiazdkowe zamawiać już teraz, aby towary dopłynęły do portów docelowych na czas.

Także Europa zaczęła cierpieć na niedobory węgla i gazu ziemnego. Tu także ceny surowców dosłownie eksplodowały. W Hiszpanii doszło już do protestów z powodu wysokich rachunków za prąd, Holendrzy cierpią na niedobory gazu, a sceny kolejek do stacji benzynowych w Wielkiej Brytanii przypominają obrazki z lat 70. Na domiar złego w Skandynawii poziom wód jest tak niski, że kraje półwyspu nie są w stanie produkować wystarczającej ilości prądu w swoich hydroelektrowniach. Równowaga energetyczna została poważnie zachwiana. Nie brak takich, którzy mówią – a nie mówiłem? Żaden z kontynentów nie zainwestował wystarczająco pieniędzy w transformację rynku energetycznego. Ale eksperci ostrzegali, że nie wystarczy jedynie stopniowe przechodzenie na odnawialne źródła energii.

Zapewnienie równowagi na rynku energetycznym wymaga bardzo delikatnego balansowania między mechanizmami rynkowymi, odgórnymi regulacjami, czynnikami geopolitycznymi czy postępem technologicznym. Przed tym kryzysem ostrzegali więc niektórzy ekonomiści i eksperci od energii. Przejście na źródła energii zgodne z koncepcją zrównoważonego rozwoju biznesu ESG (Environmental, Social, Governance) nie będzie ani łatwe, ani proste. Choćby dlatego, że mamy do czynienia z takimi graczami jak Rosja, która odmawia zwiększenia eksportu gazu do Europy. Ta z kolei, inwestując setki miliardów dolarów/euro w odnawialne źródła energii, zaniedbała problem zapewnienia stabilizacji całego systemu – dodatkowych połączeń między systemami krajowymi, rezerw, urozmaicenia miksu energetycznego. Co gorsze – agresywnie promując elektromobilność, nie buduje się sieci, która mogłaby zaspokoić rosnący popyt na energię np. do samochodów elektrycznych. Nie mówiąc już o zaspokojeniu rosnących potrzeb energetycznych Internetu czy takich czynników jak koparki kryptowalut, które potrafią zużywać tyle prądu, co małe miasteczka. Jeśli doliczymy do tego ideologicznie umotywowane odchodzenie od energii jądrowej, mamy receptę na katastrofę.

Dziś nie można sobie wyobrazić normalnego funkcjonowania bez elektryczności – nie tylko ze źródeł odnawialnych, gazu i paliw płynnych. Ten pierwszy poważny kryzys od dekad powinien być także ostrzeżeniem dla Ameryki, zawsze głodnej energii. Widać to na przykład w Kalifornii, Teksasie i Nowym Jorku, które już teraz mają problemy z zaspokojeniem popytu na energię elektryczną. Nie mamy w USA sieci, która wytrzymałaby rosnące zużycie prądu, a administracja Joe Bidena na „dzień dobry” nowej prezydentury zrezygnowała z kilku projektów budowy gazociągów i ropociągów. Ceny paliw na stacjach benzynowych też nie przestają rosnąć. Znów o cenach ropy zaczyna decydować kartel OPEC, a nie tylko. Świat po pandemicznym dołku zaczął konsumować energię. I mimo prób samoograniczania, będzie jej potrzebował coraz więcej.

Pandemia COVID-19 prędzej czy później minie, choć koronawirus pozostanie z nami pewnie na zawsze. Kryzys energetyczny się dopiero zaczyna i prawdopodobnie pozostanie z nami na jeszcze dłużej. Budowanie nowej energetycznej równowagi, która zapewniłaby środowiskową neutralność okazuje się przedsięwzięciem niezwykle trudnym.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama