Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 13:36
Reklama KD Market

Nominacja i wybory

Jednak okazuje się, że nominacja Johna Boltona na ambasadora przy ONZ to nie jest wcale łatwy przypadek, co potwierdzają informacje tak w tygodnikach, jak w dziennikach. Chodzi głównie o zastrzeżenia, które wysunięto przeciwko niemu w czasie przesłuchań przed senacką komisją.

Jednym z poważnych zastrzeżeń jest manipulowanie informacjami wywiadowczymi dla osiągania własnych celów politycznych oraz niewłaściwe zachowanie Boltona wobec urzędników na równorzędnych stanowiskach, nie mówiąc już o podwładnych, których opinie, niezgodne z jego własnymi, miały być tłumione a autorzy narażeni na przykrości z jego strony. Takie komentarze podaje dziennik "Chicago Tribune".

Według tygodnika "Newsweek", w szerszym polu politycznym tj. zapobiegania nieproliferacji (szczególnie w związku z rozbrajaniem prosowieckiej broni masowego rażenia oraz dezaktywacją materiałów rozszczepialnych na terytorium Rosji), największe trudności prawne stawiać miał kandydat, nastający na to, aby rosyjski rząd zagwarantował środki pokrycia za każde przewinienie po stronie amerykańskiej (zaś inni urzędnicy w Waszyngtonie chcieli jedynie, aby podczas tego wyczyszczania materiałów radioaktywnych, firmy amerykańskie nie były obciążane odpowiedzialnością). Sam Bolton, jako przełożony Biura Nieproliferacji, miał nie przepuścić kompromisowego rozwiązania przedstawionego przez podległych mu pracowników. Tygodnik dodaje, że po ogłoszeniu nominacji w marcu, Condoleezza Rice, musiała interweniował na rzecz nominata.

Jak wiadomo, głosowanie nad nominacją w senackiej komisji miało być przeprowadzone 12 maja br. Odbyło się, ale nie z takim rezultatem, jakiego oczekiwali prezydent Bush i sekretarz stanu pani Condoleezza Rice. Otóż, komisja postanowiła, głosami 10 do 8 (wszyscy republikanie za, wszyscy demokraci przeciw), przekazać Senatowi tę nominację, ale bez rekomendacji, co jak pisze dziennik "Washington Times" jest publicznym ciosem dla samego prezydenta, ale jednocześnie daje mu szansę uratowania kandydata. Głównym przeciwnikiem tej nominacji stał się republikanin ze stanu Ohio Senator George V. Voinovich, który miał powiedzieć, że "Stany Zjednoczone stać na kogoś lepszego niż John Bolton".

Dziennik "Washington Post" informuje o całej sprawie dodając, że ponieważ republikanie w Senacie mają 55 miejsc wobec demokratów z 44 miejscami, aż sześciu republikanów musiałoby głosować inaczej, żeby nie dopuścić do akceptacji, przy czym wszyscy demokraci w Senacie musieliby zwarcie i twardo głosować przeciwko. Takich przypadków jak nominacja na forum całego Senatu miała miejsce, jak przypomina "Washington Post", było dwa: 1) w 1993 roku senacka Komisja Stosunków Zagranicznych (am. Foreign Relations Committee) przekazała nominację M. Larryąego Lawrenceąa (bogatego biznesmana z San Diego) na ambasadora w Szwajcarii (przeszedł, bo większość wówczas mieli demokraci); 2) w 1983 roku konserwatysta Kenneth Alderman, a więc za czasów Ronalda Reagana, miał podobne przeszkody przy zatwierdzeniu na stanowisko dyrektora Agencji Kontroli Zbrojeń i Rozbrojenia (też zatwierdzony przez cały Senat).

Oceniając sytuację przy tej nominacji, ale jeszcze przed samym głosowaniem, dziennik "Washington Post" pisze, że po trzech tygodniach przeglądania materiałów senacka komisja nie znalazła dowodów i właściwie powinna głosować za przyjęciem tej nominacji. Z przesłuchań wynika, że starcia Boltona wewnątrz Departamentu Stanu miały motywacje polityczne a nie personalne. Z grzechów politycznych Boltona dziennik wylicza nadgorliwość w stosowaniu sankcji wobec chińskich firm w przypadkach łamania reżimu nieproliferacji oraz wymuszanie na innych krajach takiego postępowania, aby żołnierze amerykańscy byli zwolnieni spod jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego (do umowy dot. tego Trybunału nie przystąpiła administracja Busha).

W zakończeniu "Washington Post" pisze tak: "podziały z pierwszej kadencji przynosiły szkodę polityce amerykańskiej. Czy Bolton utrwali te podziały (działając) na stanowisku w Nowym Jorku? Nam się wydaje, że jest w tym pewne ryzyko. Jednak jest to ryzyko, które prezydent jest władny podjąć, jeśli chce. Prezydentowi Bushowi znana jest rola Boltona w pierwszej kadencji, twierdzi on też, że chce przyjrzeć się, czy i jak zadziorność Boltona sprawdzi się w ONZ. Nominat jest inteligentny i ma kwalifikacje, więc nie widzimy żadnego przekonującego powodu, który miałby stać się podstawą odrzucenia wyboru dokonanego przez prezydenta".

Wydaje się, jakby dzienniki dokonały selekcji argumentów za i przeciwko nominacji Boltona. Obok tych przytoczonych powyżej, dziennik "New York Times" twierdzi, że Bolton nie powinien zostać ambasadorem i przypomina, że wcześniej nominat wyśmiewał się z Rady Bezpieczeństwa jako rzekomo jedynej organizacji dającej upoważnienie jednemu państwu do użycia siły przeciwko drugiemu. W Departamencie Stanu, Bolton poczynał sobie z taką swobodą, że Colin Powell nakazał dyrektorowi swego sekretariatu po prostu pilnować go (tak samo zapewnia teraz pani Condoleezza Rice, że praca Boltona będzie skrupulatnie nadzorowana), a z kolei zastępca sekretarza stanu, Richard Armitage, został zobowiązany do akceptacji każdego publicznego wystąpienia tego podwładnego. Za "nieodpowiedzialne wypowiedzi publiczne i prowadzenie katastrofalnej polityki", pisze "New York Times", "zalecającej, aby nie podejmować poważnych rozmów z Północną Koreą" Bolton poniesie największą odpowiedzialność, jeśli Północna Korea dokona swej pierwszej próby z bronią atomową.

źródła:
 o Boltona manipulacjach informacjami wywiadowczymi dla własnych politycznych celów za dziennikiem "Chicago Tribune", wydanie na 12 maja, artykuł "How much bossiness is too much? Boltonąs behavior puts issue on federal agenda", autor Mike Dorning,

 o utrudnianiu przez Boltona demontażu i dezaktywacji broni masowego rażenia i materiałów rozszczepialnych w Rosji za tygodnikiem "Newsweek", wydanie na 16 maja, artykuł "Going Nuclear on Bolton", autor Michale Hirsh, str. 30,

 o wyniku głosowania w senackiej Komisji Stosunków Zagranicznych i przekazaniu nominacji Boltona (bez rekomendacji) do głosowania w Senacie, za dziennikiem "Washington Times", wydanie na 13 maja, komentarz autorstwa Stephena Dinana,

 o prawdopodobnym głosowaniu nominacji na forum Senatu za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 13 maja, artykuł "Divided Panel Sens Bolton Nomination to Full Senate", autor Lenn Kestler, str. A01,
 o braku przekonującego dowodu, aby nie potwierdzić nominacji Boltona, za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 12 maja, artykuł redakcyjny "A Vote on Mr. Bolton", str. A20,

 o tym, że Boston nie powinien zostać ambasadorem, za dziennikiem "New York Times", wydanie na 13 maja, artykuł redakcyjny "Plenty of Harm, Lots of Foul".

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama