Andrzej Gołota, który miał w poniedziałek oficjalny trening, powiedział dziennikarzom, że stoi przed ostatnią szansą wywalczenia tytułu mistrza świata w boksie zawodowym.
Sobotnia walka w United Center w Chicago ma być też dla polskiego pięściarza okazją do zmiany wizerunku i wymazania z pamięci kibiców oraz fachowców obrazu boksera bijącego ciosy poniżej pasa lub gryzącego przeciwnika po barkach. Wszystkiego tego ma dokonać Gołota (38 walk; 5 przegranych, jeden remis, 31 KO) z Amerykaninem Lamonem Brewsterem (31-2, 27 KO) w pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej w wersji WBO - World Boxing Organization.
"To odpowiedni czas, by to zrobić" - powiedział Andrzej Gołota. Jeśli tym razem nie zdobędzie tytułu, powiedział że nie będzie następnej walki. Polski bokser składał już w przeszłości podobne deklaracje. Miał też trzyletnia przerwę, zanim powrócił na ring w 2003 r. Jednak tym razem jego słowa trzeba traktować poważnie, choć - jak wyznał przy innej okazji - o niczym tak nie marzy jak o pojedynku z byłym mistrzem świata WBA Johnem Ruizem, jeśli pokona Brewstera.
37-letni Gołota (193 cm wzrostu i 108 kg wagi) wspominał o tym znowu po poniedziałkowym treningu.
"Walka z Ruizem byłaby najlepszym pojedynkiem bokserskim świata" - powiedział Gołota. Ruiz zachował tytuł mistrza WBA po dyskusyjnym werdykcie sędziów po walce z Polakiem w listopadzie ubiegłego roku. Siedem miesięcy wcześniej Gołota walczył z Chrisem Byrdem, o mistrzostwo świata organizacji IBF, bez powodzenia. Wciąż jednak nie może zapomnieć o Ruizie. "Wciąż nie mogę uwierzyć, że przegrałem tę walkę. Wciąż nie mogę tego rozgryźć" - powtarza. Teraz Gołota uważa, że musi znokautować przeciwnika w sobotniej walce. "Biorąc pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenia, to będzie łatwiejszy sposób wygrania pojedynku" - powiedział śmiejąc się.
Gołota wyjdzie na ring w Chicago, w drugim co do liczby Polaków mieście. Tu Polacy kochają go, ale też nienawidzili go przez lata. Trener Gołoty, Sam Colonna, powiedział że w Chicago bardziej go teraz kochają niż nienawidzą.
Na niechęć kibiców chicagowskich "zarobił" Gołota gryząc po barkach Samsona Po'uhę, podczas ich walki w 1995 r. i za dwie dyskwalifikacje w obu walkach z Riddickiem Bowe, w 1996 r. Poza tym, to Gołota był lepszy w obu walkach z Bowe. Po pierwszej dyskwalifikacji kibice w nowojorskiej Madison Square Garden wtargnęli na ring i wszystko zakończyło się ogólną bijatyką. Potem Polak przegrał przez nokaut (w pierwszej rundzie) w walce o tytuł mistrza świata WBC z Brytyjczykiem Lennoksem Lewisem.
Po treningu w United Center, zmęczonemu Andrzejowi towarzyszyła żona, Mariola. "Mąż długo czeka na ten mistrzowski pas i trenował ciężko, by go zdobyć. Nie znam zbyt wielu bokserów, ale nie sadzę, by ktoś wkładał więcej serca w ten zawód i tyle wysiłku na treningach" - powiedziała Mariola Gołota.
"Polacy wspierają go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Dostaję wiele telefonów... Uczę się polskiego" - powiedział trener Colonna, szkoleniowiec Polaka na początku jego profesjonalnej kariery i znowu od 2003 r. "Próbowaliśmy poprawiać te elementy, które nie były moją mocną stroną w przeszłości. Brak koncentracji, na przykład" - powiedział Gołota.