Rzadko kiedy opinia prawna jednej osoby ma wpływ na losy i przyszłość tak wielu ludzi. Tym bardziej, jeśli decyzję podejmuje ktoś sprawujący stanowisko stosunkowo mało znane i mało eksponowane, a takim jest Senate parliamentarian. Opublikowane w weekend trzy strony podpisane przez Elizabeth MacDonough pogrzebały nadzieje milionów ludzi na szybkie uregulowanie statusu imigracyjnego. A szczęście wydawało się być blisko…
Ponadpartyjny urząd, którego znaczenie trudno przetłumaczyć jednym słowem na język polski, ma za zadanie rozstrzyganie między innymi o tym, jakie zapisy są prawnie dopuszczalne w ustawach budżetowych, które przyjmowane są wydzieloną ścieżką legislacyjną w drodze konsultacji parlamentarnych (reconcilliation). Tym razem chodziło o opinię na temat włączenia do wartego 3,5 biliona dolarów pakietu budżetowego poważnych elementów reformy imigracyjnej forsowanej przez Demokratów.
Republikanów nie da się obejść
Decyzja pani parliamentarian Elizabeth MacDonough, pełniącej w Senacie funkcję owego niezależnego arbitra, pogrzebała szanse na poważne zmiany w prawie imigracyjnym, których skutki mogło odczuć, w zależności od szacunków, od 6 do 8 milionów osób.
Demokraci chcieli przeprowadzić zmiany w trybie uniemożliwiającym zablokowanie projektu przez Republikanów w drodze obstrukcji parlamentarnej (filibuster). Jest to jednak możliwe tylko przy ustawach związanych bezpośrednio z wydatkami budżetowymi. MacDonough rozstrzygnęła właśnie, że projekt zmian jest tylko incydentalnie powiązany z wysokością federalnego budżetu i nie spełnia kryteriów pozwalających na dołączenie do dużej legislacji. Tym samym powinien przejść normalną drogę legislacyjną, na co z kolei nie pozwolą Republikanie, bo do każdej ustawy potrzebne jest poparcie 60 senatorów, a Demokraci mają tylko 50 głosów w izbie wyższej.
MacDononugh: budżet to nie polityka
Według opinii MacDononugh przedstawiony jej projekt jest niczym innym jak próbą wprowadzenia w życie nowej polityki imigracyjnej, a nie ustawą budżetową. A ponieważ MacDononugh była kiedyś prawniczką imigracyjną, trudno odmówić jej braku rozeznania w temacie. Przypomnijmy, że projekt przewidywał stworzenie ścieżki do obywatelstwa dla kilku grup imigrantów, w tym Dreamersów, czyli uczestników programu Deferred Action for Childhood Arrival (DACA) oraz osób przebywających w USA na podstawie Temporary Protected Status (TPS).
Formalnie opinia MacDononugh nie ma co prawda charakteru wiążącego, ale Demokraci dali do zrozumienia, że nie będą chcieli jej obejść. To kwestia nie tylko dobrych obyczajów, ale także polityczna roztropność. W końcu układ sił w Kongresie kiedyś zmieni się na mniej korzystny i wówczas parliamentarian może posłużyć jako „zawór bezpieczeństwa” przeciwko zamysłom politycznych przeciwników.
Od rozczarowania do zachwytów
Opinia pani parliamentarian spotkała się z ostrą krytyką po lewej stronie sceny politycznej. Podstawowym zarzutem było nieustosunkowanie się w opublikowanej przez MacDonough opinii do argumentów przedstawionych przez Demokratów. „To wygląda bardziej na decyzję polityczną niż odniesienie się do kwestii merytorycznych” – uważa Marielena Hincapie, szefowa National Immigration Law Center. Nie zabrakło głosów domagających się natychmiastowego zwolnienia MacDonough ze stanowiska.
Rozczarowania nie ukrywano także w Białym Domu. Prezydent Joe Biden wspierał inicjatywę Demokratów i włączenie imigracyjnych zapisów do pakietu budżetowego. „Prezydent zdecydowanie wspiera wysiłki Kongresu na rzecz włączenia zapisów o ścieżce do obywatelstwa do pakietu głosowanego w drodze uzgodnień parlamentarnych (reconciliation – przyp. JT) i dziękuje liderom w Kongresie za podejmowane wysiłki – poinformowało Biuro Prasowe Białego Domu – Decyzja pani parliamentarian jest bez wątpienia rozczarowująca, ale oczekujemy, że nasi partnerzy w Senacie przedstawią alternatywne propozycje do rozpatrzenia”.
Satysfakcji nie ukrywano natomiast po prawej stronie. Senator Lindsey Graham, Republikanin z Karoliny Południowej wyraził zadowolenie i przypomniał o długoletniej tradycji pracy izby wyższej, polegającej na wspólnej pracy nad poważnymi zmianami w polityce wewnętrznej zamiast „upychania” ustaw w pakiety budżetowe. Przewodniczący senackiej mniejszości, Mitch McConnell, określił plany Demokratów jako „masową amnestię i nieodpowiedzialne próby podnoszenia podatków w celu rozdawnictwa publicznego”. Prawicowe media oceniły decyzję MacDonough jako triumf rządów prawa. Przypomniały też, że ustawa budżetowa stała się workiem, do którego Demokraci próbują wepchnąć kontrowersyjne legislacje, aby uniknąć obstrukcji parlamentarnej ze strony Republikanów. I trudno nie odmówić im racji, bo w pakiecie budżetowym znalazły się zapisy poszerzające zasięg opieki zdrowotnej, zmian klimatycznych czy nowych programów socjalnych. Do tego próbowano dołączyć kwestie imigracyjne. Ale gwoli sprawiedliwości – podobne zabiegi stosowali także Republikanie w czasach, gdy to oni obawiali się obstrukcji ze strony Demokratów.
Szukanie rozwiązań
Stosunkowo najłatwiejsza ścieżka uregulowania statusu kilku milionów imigrantów przebywających obecnie w USA została więc tymczasowo zamknięta. Liderzy Demokratów w Senacie, w tym Charles Schumer z Nowego Jorku i Dick Durbin z Illinois, dali jednak wyraźnie do zrozumienia, że to nie koniec debaty o reformie imigracyjnej. „Ta decyzja mnie zasmuciła i sfrustrowała, ponieważ w grę wchodzą losy tak wielu ludzi. Będziemy walczyć dalej” – deklaruje senator Schumer.
Imigranci nie składają broni. We wtorek na ulice Waszyngtonu wyszły tysiące imigrantów i osób popierających reformy. Marsz ruszył z Benjamin Banneker Park pod siedzibę Immigration and Customs Enforcement i zakończył się pod budynkiem Kapitolu. Tam z kolei Demokraci zaczęli pracować nad planem B. Senator Bob Menendez z New Jersey zapowiedział zwrócenie się do McDonough „z innymi opcjami”. Nie wiadomo dokładnie, o co chodzi. Wśród nowych pomysłów znalazły się między innymi takie rozwiązania jak przesunięcie dat granicznych przybycia do USA migrantów, którzy kwalifikowaliby się do programów legalizacyjnych, a nawet przywrócenie obowiązywania słynnego paragrafu 245(i) z Immigration and Nationality Act, który umożliwiał staranie się o zmianę statusu bez konieczności opuszczenia terytorium USA. (Na marginesie: dzięki 245(i), który formalnie wygasł w 2001 roku, zalegalizowało pobyt wielu rodaków). Pomysłów jest sporo, choć trudno wypowiedzieć się na temat szans na ich realizację.
Po decyzji MacDonough najbardziej realną opcją wydaje się jednak poszukiwanie porozumienia z Republikanami. Znalezienie poparcia umiarkowanych senatorów obu partii wymagać będzie jednak dużych ustępstw – ograniczenia zasięgu programów legalizacyjnych oraz zwiększenia wydatków na wzmocnienie bezpieczeństwa granic.
Jolanta Telega[email protected]