Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 16:02
Reklama KD Market

Z myślą o tych, co na służbie

Każda praca, obok charakteru zarobkowego, może mieć także wymiar służebny. „Może”, gdyż nie zawsze ma. Pamiętam, jak jeszcze w latach mojego dzieciństwa mówiło się, że ten czy inny zawód, jak lekarz, pielęgniarz, nauczyciel, ksiądz, to powołanie. Zastanawiałem się, czemu akurat tylko wybrane, a nie wszystkie? Dzisiaj wiem, że każdy zawód może być wykonywany jak powołanie, w końcu też ludzie, wybierając swoje zawody, kierują się z reguły zamiłowaniem do jakiejś dziedziny. Praca nie może być synonimem dobrowolnie podjętego męczeństwa. Musi dawać poczucie spełnienia, satysfakcji i bycia w ciągłym rozwoju. Niestety, nie każdy w ten sposób do pracy podchodzi. Ludzie, zwłaszcza zaślepieni egoizmem i swoimi prywatnymi interesami, traktują wykonywaną pracę albo tylko w kategorii tego, ile mogę zarobić i co zrobić, żeby mieć więcej, nawet za cenę nieuczciwości, czy, co jeszcze gorsze, wykorzystywania innych. 

Na całe szczęście są jeszcze ludzie, którzy podchodzą do wykonywanego zawodu uczciwie i naprawdę poświęcają się, także z narażeniem własnego życia, wiedząc, że mogą służyć innym. Piszę o tym w kontekście wydarzenia, które miało miejsce kilkanaście dni temu, kiedy moje okolice zostały zaledwie tylko „muśnięte” przez szalejący w Stanach Zjednoczonych huragan „Ida”. Przyznam, że tego wieczora, spoglądając przez okna, nie mogłem uwierzyć. Tak ogromnie silnej ulewy deszczu, połączonej z silnym wiatrem, nie widziałem, jak długo żyję! To były ściany wody, które momentalnie tworzyły niemożliwe do przejścia zalewy. A przy tym wiatr, który swoją siłą wyrywał drzwi i okna, jeśli były tylko otwarte, a mógł także powywracać stojących ludzi. Pomyślałem ze szczerym współczuciem o tych, którzy takie kataklizmy, o zdecydowanie większej sile, spotykają regularnie w swoim życiu. Sama „Ida” miała przecież dużo większą siłę tam, gdzie uderzyła najpierw. Nie mogąc zasnąć tej nocy, bo silny deszcz nie odpuszczał, uświadomiłem sobie, że prawie cały czas słyszę sygnały alarmowe samochodów straży pożarnej, policji, ambulansów oraz że one wcale nie milkną. Świadczyło to o tym, że ludzie pracujący w tych zawodach są teraz nie tylko na zwyczajnym dyżurze, ale wchodząc w centrum nieszczęścia innych, robią wszystko, aby w miarę możliwości pomóc innym. Nagle uderzyła mnie myśl, ile wysiłku muszą włożyć ci ludzie, którzy będąc na swoich stanowiskach w pracy, z narażeniem zdrowia i życia służą innym. Zacząłem się za nich modlić, aby choćby tylko w ten sposób duchowo towarzyszyć ich walce z żywiołem.

W sobotę 11 września, brałem udział w wieczornym, międzywyznaniowym spotkaniu dla upamiętnienia 20. rocznicy ataków terrorystycznych na World Trade Center w Nowym Jorku i na budynek Pentagonu. Uroczystość miała miejsce naprzeciwko Manhattanu, po drugiej stronie rzeki Hudson. Siedziałem między ludźmi, spośród których kilku z nich udało się tamtego dnia zdążyć uciec z miejsca tragedii oraz wśród tych, których bliscy zginęli. Każdego roku z ogromnym wzruszeniem przeżywają tę rocznicę. Mając okazję powiedzieć kilka słów zebranym, wspomniałem, jak dwadzieścia lat temu, mieszkając w Krakowie, przeżywałem z innymi księżmi w naszym domu zakonnym transmisję z miejsca tragedii, jak w milczeniu, zupełnie bez komentarzy uczestniczyliśmy w tym dramatycznym przekazie. Już wtedy patrzyliśmy z wielkim szacunkiem na wszystkie służby, które tamtego dnia i przez wiele następnych, z największym poświęceniem ratowali innych, czy też wydobywali ciała ofiar spod gruzów. Pośród nich, franciszkański ksiądz, Mychal Judge, kapelan nowojorskiej Straży Pożarnej, pierwsza potwierdzona ofiara śmiertelna ataku. A przecież takich jak on, którzy przyszli służyć innym, było dużo więcej.

Patrząc niemal każdego dnia na informacje ze świata, duży procent stanowią wiadomości o wojnach, zamachach, kataklizmach i tragediach, które się dzieją. Ofiarami są niewinni ludzie, całe rodziny, w których ktoś traci życie, zostaje pozbawiony dachu nad głową i całego mienia. Są to tragedie, na które, z powodu ich ilości, zupełnie przestajemy reagować. Uczestniczą w nich jednak czynnie osoby pracujące w rozmaitych służbach. Robią to z ogromnym poświęceniem. W razie konieczności proszą o pomoc międzynarodową. W ostatnim czasie na przykład polscy strażacy włączyli się w akcję gaszenia pożarów w Grecji. Chodzi o to, że praca, którą wykonują, jest czymś, co trzeba docenić, ale także jakoś wspomóc.

Jeszcze jedna grupa służb. To policjanci. W Chicago w ostatnich miesiącach, a nawet latach, bardzo często policja, stając w obronie ludzi i porządku, wchodzi niejako w centrum frontu wojennego, który przypomina walki gangów i inne rozruchy. Niektórzy tracą życie. Są to młodzi ludzie albo mający rodziny. Idą na służbę i nie wracają. Wielu młodych z rodzin polskich także wybiera pracę w policji. Znam rodziców, którzy z niepokojem obserwują miejsca, gdzie ich dzieci właśnie mają dyżur i gdzie jest niebezpiecznie. To nie tylko niektóre okolice, określane jako „niebezpieczne”. To już teren całego miasta, łącznie z jego centrum i przedmieścia. Idą do pracy, która wiąże się ze szczególnym ryzykiem. Podobna sytuacja z żołnierzami na froncie na przykład w Afganistanie. Ostatnie wydarzenia wiążą się z kolejnymi stratami młodych ludzi, przed którymi, wydawać by się mogło, całe życie. Wrócili z honorami, tyle, że w trumnach.

Pisząc ten tekst, mam na sercu i uwadze to, że warto często o takich ludziach pomyśleć. Słysząc sygnał jadącego ambulansu, straży pożarnej czy policji, można na przykład się za nich pomodlić. Jako ksiądz, robię niewielki znak krzyża, błogosławiąc. Także dobre podejście do tych ludzi, którzy szczerze wykonują swoją misję, wiele znaczy. A jeśli kogoś takiego się zna, dobrze robi dobre słowo czy też proste zapytanie o to, jak się czują. To może drobne gesty. Na pewno bardzo chrześcijańskie. A swoją drogą, warto zapytać się przy okazji, jak jest z moją pracą. Czy jest ona wypełnianiem życiowego powołania, czy tylko mozolnym zarabianiem na życie? 

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.


Capitol building, Washington, USA - 22 Jan 2021

Capitol building, Washington, USA - 22 Jan 2021

US Capitol security, Washington, USA - 22 Jan 2021

US Capitol security, Washington, USA - 22 Jan 2021

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama