Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:21
Reklama KD Market

Reforma imigracyjna wisi na włosku

Reforma imigracyjna wisi na włosku
fot. MATTHEW CAVANAUGH,MICHAEL REYNOLDS/POOL/EPA-EFE/Shutterstock

Losy Dreamersów i osób korzystających z Temporary Protected Status zależały w tym tygodniu od jednej osoby – Elizabeth McDonough. To w rękach tej urzędniczki leżało bowiem podjęcie decyzji o tym, czy zmiany w prawie imigracyjnym można zgodnie z prawem włączyć do projektu gigantycznej ustawy budżetowej rozpatrywanej właśnie przez Kongres. 

Zabieg ten pozwoli na przyjęcie zmian w prawie imigracyjnym „na skróty” z uniknięciem niebezpieczeństwa obstrukcji parlamentarnej (filibuster), którym grożą w Senacie Republikanie. W praktyce oznaczałoby to, że w trybie uzgodnień budżetowych przyjętoby także dwa projekty ustaw przegłosowanych wcześniej przez izbę niższą Kongresu, dotyczących statusu Dreamersów, uczestników TPS, pracowników kluczowych dla gospodarki oraz robotników rolnych. 

Imigracja częścią budżetu?

W poniedziałek późnym wieczorem Komisja Legislacyjna Izby Reprezentantów zgodziła się na dołączenie do ustawy budżetowej zapisów dotyczących zmian w prawie imigracyjnym. Tym samym reformy stały się częścią pakietu legislacyjnego, którego wartość szacuje się na 3,5 biliona dolarów. Budżet ma być głosowany w procedurze reconciliation – w tym trybie nie można będzie zastosować wobec zapisów dotyczących imigrantów procedury obstrukcji parlamentarnej. Nie było łatwo, bo obrady komisji trwały ponad 14 godzin, a głosowanie (25 głosów „za” i 18 „przeciw”) przebiegło ściśle po linii partyjnych podziałów. Demokraci odrzucali szereg poprawek zgłaszanych przez Republikanów, w tym np. zablokowanie możliwości otrzymania zielonej karty przez pijanych kierowców z 10 lub więcej mandatami na koncie. W projekcie zawarto natomiast zapisy dotyczące zagospodarowania niewykorzystanych limitów wiz, co pomogłoby urzędującej administracji na zmniejszenie kolejek w urzędach imigracyjnych. 

Egzamin z „reguły Byrda”

Debata z Izby Reprezentantów daje pewne wyobrażenie na temat dylematów, przed jakim stoi senacka urzędniczka (Senate Parliamentarian) Elizabeth McDonough, która musi przesądzić, czy poprawki dotyczące imigrantów mają bezpośredni efekt budżetowy. Procedura uzgodnień (reconciliation) dotyczy bowiem przede wszystkim ustaw budżetowych i podatkowych. Proces taki można przeprowadzić tylko dwukrotnie na przestrzeni dwóch lat. Każdy projekt, który próbuje się przeforsować w tym trybie podlega kontroli. Chodzi o słynną „regułę Byrda” (od nazwiska nieżyjącego senatora Roberta Byrda), o której pisałam w ubiegłym tygodniu. 

W miniony piątek w Senacie odbyło się wysłuchanie właśnie w tej sprawie. Pani MacDonough przedstawiono argumenty obu stron w sprawie zasadności (lub jej braku) dołączenia zapisów imigracyjnych do ustawy budżetowej. Przypomnijmy, że aby przeprowadzić ustawę w tzw. procedurze reconciliation, należy udowodnić, że nowe prawo będzie miało bezpośredni wpływ na sytuację budżetową. Co więcej, wpływ ten nie może być jedynie incydentalny. Demokraci próbowali więc udowodnić, że taka sytuacja właśnie ma miejsce, ponieważ przyjęcie imigracyjnych projektów zwiększy wydatki z tytułu Medicare, Medicaid, child tax credit oraz innych federalnych programów o około 139,8 miliarda dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. 

Podczas przesłuchań MacDonough nie poinformowała, kiedy podejmie swoją decyzję. W ciągu tego tygodnia przedstawiciele demokratów mieli jej przedstawić dodatkowe informacje. ,,Nasze argumenty są bardzo mocne, wierzymy też w moc perswazji, ale w ostatecznym rozrachunku decyzja należy do niej” – mówił senator Dick Durbin, Demokrata z Illinois. 

Reformy wiszą na włosku

Negatywna opinia w sprawie dołączenia zapisów może przesądzić o losach reform imigracyjnych w całej kadencji. Co prawda opinia Senate Parliamentarian nie ma mocy wiążącej, ale próba dołączenia przez Demokratów reformy imigracyjnej do ustawy budżetowej w przypadku negatywnej opinii byłaby opcją nuklearną i niewątpliwie znalazłaby swój finał w Sądzie Najwyższym. Ostatni taki przypadek miał miejsce w 1975 roku. Demokraci mogą też próbować zwolnić MacDonough i zatrudnić w jej miejsce kogoś o bardziej liberalnych poglądach. Podobna sytuacja miała miejsce w 2001 roku, kiedy Republikanie podziękowali za pracę Robertowi Dove’owi. 

W grę wchodzą zapisy, które pośrednio lub bezpośrednio wpłyną na sytuację ok. 8 milionów nieudokumentowanych cudzoziemców przebywających obecnie w USA. Dotyczą one kilku grup imigrantów. Są to:

  • Dreamersi, czyli uczestnicy programu Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA). Sprawa uregulowania statusu osób wwiezionych do USA jako małe dzieci ciągnie się w Kongresie od ponad 20 lat. 
  • Osoby chronione na podstawie Temporary Protected Status (TPS). Są to najczęściej ofiary wojen i klęsk żywiołowych, które zostały wpuszczone tymczasowo do USA. Obecnie osoby przebywające na podstawie Temporary Protected Status nie mogą występować o zmianę statusu. Za prezydentury Trumpa podjęto nawet kroki, aby zakończyć program, co dla milionów osób z takich krajów jak Nikaragua czy Haiti oznaczałoby wejście w procedurę deportacji. 
  • Pracownicy rolni i pracownicy uznani za kluczowych dla gospodarki (essential workers). 

Imigranci korzystający z DACA i z TPS będą mogli od razu ubiegać się o stały pobyt, oczywiście po przejściu wszystkich procedur dotyczących bezpieczeństwa. Od razu będą mogli podróżować poza USA i swobodnie wracać. Jako posiadacze  zielonych kart wejdą także na ścieżkę do obywatelstwa. 

Przeprowadzenie imigracyjnych zapisów w ustawach budżetowych byłoby niewątpliwym sukcesem Demokratów, choć uregulowanie kwestii statusu kilku grup imigrantów to zaledwie część szerokiego programu reform ogłoszonego przez Joe Bidena podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Już w pierwszych dniach urzędowania nowy prezydent przesłał do Izby Reprezentantów swój projekt US Citizenship Act of 2021, przewidujący m.in. ścieżkę do obywatelstwa dla większości spośród 11 milionów nielegalnych imigrantów. Projekt ten w obecnej sytuacji politycznej nie ma większych szans na realizację. Republikanie od razu zagrozili zastosowaniem obstrukcji parlamentarnej w przypadku wniesienia go pod obrady. Z kolei próby znalezienia w Senacie większości 60 głosów dla bardziej kompromisowego projektu, co pozwoliłoby na przyjęcie ustawy normalną drogą, jak dotąd zakończyły się niepowodzeniem. 

Plany Demokratów są ostro atakowane przez prawicowe media, które w proponowanych zmianach widzą jedynie formę amnestii. Im bliżej przyszłorocznych wyborów, tym antyimigracyjna retoryka prawicy będzie ostrzejsza. Dlatego też walczący o reformy imigracyjne zdają sobie sprawę, że znajdujemy się w kluczowym momencie dla wprowadzenia jakichkolwiek trwałych zmian legislacyjnych. 

Jolanta Telega[email protected]


lit-9

lit-9

lit-8

lit-8

lit-7

lit-7

lit-6

lit-6

lit-5

lit-5

lit-4

lit-4

lit-36

lit-36

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama