Jeśli wierzyć naukowcom, to rozmiary kolejnych fal pandemii – a te są nieuniknione – zależeć będą od stopnia wyszczepienia społeczeństw. Przy wysokich wskaźnikach immunizacji fala będzie znacznie mniejsza, a liczba hospitalizacji i zgonów wielokrotnie mniejsza niż na wiosnę.Bez upowszechnienia szczepień trudno myśleć o powstrzymaniu pandemii COVID-19. W ramach przekonywania wahających się, wiele stanów USA, Illinois nie wyłączając, ogłosiło powszechną loterię, w której rozdziela się nagrody osobom przyjmującym pełną dawkę szczepienia. W Polsce też ruszyła Loteria Narodowego Programu Szczepień, oferując nagrody natychmiastowe, tygodniowe, miesięczne i finałowe. Można wygrać pieniądze (do 1 mln zł), samochody, czy elektryczne hulajnogi. Pieniądze mają otrzymywać także gminy, gdzie zaszczepi się największy odsetek mieszkańców.Po wstępnych doniesieniach o wzroście zainteresowania szczepieniami przyszedł kubeł zimnej wody. Naukowcy z Boston University School of Medicine ustalili właśnie, że loterie szczepionkowe w praktyce nie zwiększają wskaźników wyszczepialności. Okazało się, że w stawianym za wzór Ohio, które jako pierwsze wdrożyło program loteryjny, równocześnie ze startem losowań rozszerzono szczepienia o grupę młodzieży w wieku 12-15 lat, co zapewniło skok frekwencji.Choć naukowcy uznali programy loteryjne za „nieskuteczne i drogie”, z programów nie zrezygnowano. W Illinois pierwszych zwycięzców ogłoszono w ten czwartek. Wszystko po to, aby zwiększyć średnią liczbę szczepień z mizernych 17 tys. dziennie do poziomu z połowy czerwca, gdy wykonywano ponad 40 tys. iniekcji.Oczekiwania że miliony wielbicieli PowerBall czy Mega Millions ruszą do punktów szczepień w nadziei na zyskanie dodatkowej szansy na radykalną poprawę swojej sytuacji finansowej były, według mnie, trochę na wyrost. Więcej – urągają elementarnemu zaufaniu w inteligencję szczepionych. Na zdrowy rozum – dlaczego kuszenie wątpiących iluzoryczną szansą na nagrodę miałoby zastąpić racjonalne argumenty? Loterie na krótką metę mogą być niezłym chwytem marketingowym, ale czy rzeczywiście doprowadzą nieprzekonanych do punktów szczepień?Szczepionek mamy dziś „skolko ugodno”, a tempo szczepień zwalnia. Zrozumieć logikę takiego stanu rzeczy nie jest trudno – wiosną masowo szczepili się ci, którym na tym bardzo zależało. To ci, którzy zaufali zapewnieniom, że jest to jedyny sposób na wygranie z pandemią i powrót do normalności. Ale mamy też sceptyków i osoby, które po prostu wolą poczekać i zobaczyć, co się stanie. Tu nie ma prostego podziału na szczepionkowców i antyszczepionkowców, mamy różne odcienie szarości. Wciąż powtarzane są argumenty, że szczepionki zostały za szybko wyprodukowane i nie są do końca pewne. Trochę dalej są ludzie, którzy choć przeszli w przeszłości cały cykl obowiązkowych szczepień na wszelakie choroby, teraz uwierzyli w teorie, mówiące o preparatach przeciwko COVID-19 jako groźniejszych od samej choroby. Na końcu tego spektrum mamy antyszczepionkowców, dla których panaceum na koronawirusa są nalewki, herbata z cytryną i amantadyna.Jedno jest pewne – samo mówienie, że szczepionka jest bezpieczna nie wystarcza. Może więc warto po prostu postraszyć? Choćby tym, że praktycznie wszyscy pacjenci umierający dziś z powodu koronawirusa to osoby niezaszczepione? Wariant Delta, który czai się za drzwiami i pewnie rozpowszechni się jesienią w krajach Europy i w Ameryce, znajdzie sobie podatny grunt w milionach nieuodpornionych potencjalnych nosicieli, a także wśród części zaszczepionych, którzy przejdą chorobę łagodnie, ale nie przestaną zarażać kolejnych. O ile oczywiście nie upowszechnią się kolejne odmiany wirusa – jeszcze bardziej zjadliwe i groźne. W greckim alfabecie, którym oznaczamy kolejne odmiany COVID-19 jest jeszcze sporo wolnych liter, zanim dojdziemy do omegi.Jak więc sobie radzić w przyszłości, gdy wirus wróci, atakując szczególnie ludzi starszych, bo nadal wraz z wiekiem dramatycznie rośnie ryzyko ciężkiego przebiegu zakażenia? Pomysły szybszego zamykania w lockdownie regionów słabiej wyszczepionych, które pojawiają się w Europie, w warunkach amerykańskich są praktycznie nierealne. Podobnie jest z wprowadzeniem obowiązku szczepień dla seniorów.Socjolodzy i psycholodzy mówią raczej o konieczności stosowania „miękkich” instrumentów wpływania na ludzkie decyzje. Bez stygmatyzowania sceptyków. Ale czy loteria doprowadzi do zmiany przekonań? Jeśli ktoś martwi się o skład szczepionki, o szybkość jej wyprodukowania, to możliwość wygrania czegokolwiek tego nie zneutralizuje – twierdzą eksperci zajmujący się zachowaniami społecznymi.Jakich innych rozwiązań próbować? Paszporty szczepionkowe, zapewniające większą swobodę podróżowania są pomysłem dla osób, które już są za szczepieniami. Dla niezdecydowanych i antyszczepionkowców stanowią już raczej dowód na ograniczanie wolności obywatelskich i opresyjność władz. Tej grupy na pewno nie zachęcą do szczepień. Z tego samego powodu należy odrzucić pomysły wprowadzenia w społeczeństwach otwartego obowiązku szczepień. Paradoksalnie, mało skuteczne byłoby także oferowanie pieniędzy za szczepienia, bo wyzwalałoby myślenie ekonomiczne i refleksję – czy rzeczywiście to mi się opłaca, skoro państwo wciska mi pieniądze na siłę.Tak naprawdę przy obecnych podziałach skuteczne okazuje się przede wszystkim upraszczanie procedur i ułatwianie dostępu do szczepionek. To właśnie świadomość, że można w ciągu kilku minut załatwić wszystkie formalności z wkłuciem włącznie, a nie perspektywa wygranej, może przekonać niezdecydowanych. Reszta procesu musi dopełnić się w ludzkich mózgach.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.