Hotele w Nowym Jorku straciły podczas pandemii jedną trzecią pokoi, a średni dochód z pozostałych spadł o ponad 150 dolarów od każdego. Branża określa to jako „depresję”. Sytuacja grozi także likwidacją miejsc pracy.
Amerykańskie Stowarzyszenie Hotelarzy i Kwaterowiczów (AHLA) twierdzi, że miasto straciło około jednej trzeciej pokoi hotelowych od czasu wybuchu pandemii. Dla tych właścicieli hoteli, którzy pozostali na rynku, przychód na jeden dostępny pokój wyniósł 95 dolarów w maju. Jest to mniej o 62 proc. w porównaniu z majem 2019 roku.
"Spadek jest wystarczająco głęboki, aby zaliczyć branżę hotelową miasta do kategorii "depresja" – oceniło AHLA.
W porównaniu do sytuacji sprzed dwóch lat, tylko cztery rynki hotelarskie w całym kraju odnotowały stabilizację lub powrót do wzrostów - Phoenix, Virginia Beach, Tampa i Miami.
W związku z perturbacjami hotele ograniczyły codzienne sprzątanie pokoi, wiele sprzątaczek pozostaje w domach i czeka na wezwanie.
Związek reprezentujący pracowników usług hotelowych bije na alarm. Szacuje, że prawie 40 proc. miejsc pracy w hotelach – ponad 180 tys. – jest zagrożonych trwałą likwidacją.
„Za każdym razem, gdy pojawia się kryzys, firmy próbują go wykorzystać, by zaszkodzić pracownikom” – ocenił cytowany przez „MarketWatch” D. Taylor - prezes związku zawodowego Unite Here International.
Kierownictwo niektórych największych sieci hotelowych w kraju, jak Hilton, Marriott i Hyatt sygnalizowało, że zmiany wywołane pandemią mogą stać się normą. Może to spowodować redukcję liczby pracowników hotelowych i zmniejszenie oferty dla klientów hotelu, w tym sprzątania i obsługi pokoju, bezpłatnych śniadań i innych usług gastronomicznych.
Rzecznik Hiltona wyjaśnił, że codzienne sprzątanie pozostaje opcją we wszystkich hotelach firmy, ale zauważył różne rodzaje zapotrzebowania na sprzątanie podczas pandemii.
„Niektórzy goście woleli wejść do zapieczętowanego pokoju i być jedynymi, którzy tam wchodzą na czas ich pobytu. Inni woleli codzienne sprzątanie” - sprecyzował.
Według „MarketWatch” cięcia mogą być związane z pandemią. Niewykluczone jednak, że hotele wykorzystają to również do uspokojenia inwestorów.
Christopher Nassetta, dyrektor naczelny Hilton Worldwide, mówił w listopadzie, że spodziewa się oszczędności wynikających z urlopów i redukcji siły roboczej, która „powinna być półstała”. Jednak pytany w czerwcu o zgłaszane braki kadrowe, przyznał, że „nie można pozyskać wystarczającej liczby osób do obsługi”.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)