Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 16:26
Reklama KD Market

Pandemia biednych

Szpitale pełne duszących się ludzi z braku kondensatorów tlenu, rozpaczający ludzie, wielkie pola krematoryjne – to obrazy, które docierają do nas za pośrednictwem telewizji. To obecne klatki z pandemii – gdzieś z Indii, Brazylii, Republiki Południowej Afryki i innych krajów kojarzonych z kolejnymi odmianami koronawirusa. Zmutowanymi tak, że rosną obawy o skuteczność znanych obecnie szczepionek. 

Mimo że życie po obu stronach oceanu wraca do normy, odmraża się kolejne gałęzie gospodarki, usuwa kolejne bariery, to nie koniec obaw związanych z pandemią koronawirusa. Liczby dotyczące nowych przypadków zachorowań wciąż są bliskie rekordowych poziomów, choć epicentra odsuwają się od strefy euroatlantyckiej. Odcina się je od reszty świata. Zawiesza się regularne połączenia. W wielu bogatych krajach osoby przyjeżdżające z Brazylii, Indii i z Republiki Południowej Afryki są automatycznie poddawane kwarantannie. O ile w ogóle pozwala się im na wjazd. 

Kiedy widzę korespondentów relacjonujących ze szpitali i pól krematoryjnych, brakuje mi w przekazie jednego czynnika oddziałującego na ludzkie zmysły – zapachu. Sam pamiętam ruiny World Trade Center po zamachach z 11 września 2001 roku. Tą unoszącą się nad Manhattanem mieszaninę woni tlących się materiałów budowlanych, sprzętu elektronicznego i… ludzkich ciał ofiar terrorystycznego ataku. Widok ludzi umierających w krajach Trzeciego Świata albo reporterów przesyłających relacje z miejsc masowej kremacji w Indiach budzi we mnie makabryczne skojarzenia. Zapachu strachu, ludzkiego cierpienia, śmierci nie odda żaden przekaz telewizyjny. A to właśnie jest zmysł, który najdobitniej uzmysławia realność tragedii. 

Dane z Europy, Ameryki Północnej, Australii, Japonii, Korei Płd. czy Nowej Zelandii pokazują, że bogatsza część świata zaczęła sobie dawać radę z pandemią. W rekordowo szybkim czasie, bo już po 10 miesiącach, pojawiły się skuteczne szczepionki największych koncernów farmaceutycznych. I to nie licząc chińskich i rosyjskich specyfików, których weryfikacja i skuteczność budzi poważne metodologiczne wątpliwości. W przypadku preparatów Pfizera, Moderny, AstraZeneki czy Johnson&Johnson, proces oceny klinicznej skuteczności był co prawda skrócony, ale na tyle wiarygodny, że organizacje odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne dały im zielone światło. Sprawne okazały się także procedury masowych szczepień, przynajmniej w odniesieniu do standardów obowiązujących w większości państw świata. Dziś mieszkańcy Unii Europejskiej, USA, Kanady, Japonii i innych krajów wysoko rozwiniętych znaleźli się na szybkiej ścieżce do osiągnięcia odporności stadnej. Tu bezpieczeństwo zależy od zbiorowych zachowań i woli przyjęcia szczepionek, które z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę stają się coraz bardziej dostępne. Tu wyścig o szybszy dostęp do skutecznych środków prewencji powoli się kończy. Jeszcze kilka, może kilkanaście tygodni i szczepionki będą dostępne na życzenie. 

Pozostaje jednak ta większa, choć ekonomicznie mniej uprzywilejowana część naszego świata. Nie wiem, co się dzieje w Chinach – kraju pochodzenia wirusa SARS-COV-19, bo w reżimach totalitarnych trudno o wiarygodny obieg informacji. Ale w Indiach, Brazylii, RPA i dziesiątkach innych krajów, gdzie kolejne mutacje wirusa wydają się groźniejsze dla młodszej części populacji, lokalne systemy opieki zdrowotnej (o ile w ogóle istnieją) przestały praktycznie istnieć. Dziś już wiemy, że pomoc dla tych krajów, mimo apeli WHO i innych organizacji zajmujących się kryzysami humanitarnymi – jest spóźniona i płynie zbyt powoli. Deklaracja nowej administracji Joe Bidena o wysłaniu do ponad miliardowych Indii 20 milionów dawek szczepionki Astrazeneca to jedynie kropla w morzu potrzeb.  

Pandemia to niestety kolejny dowód na skuteczność polityki egoizmu narodowego, choć każdy wyborca lubi być zapewniany o tym, że rząd dąży do wywalczenia szczepionki właśnie dla niego. Nawet uwzględniając solidarną postawę 27 krajów Unii Europejskiej przy proporcjonalnym dzieleniu szczepionek, trudno nie zauważyć, że dążono do pozyskania jak największej liczby preparatów, nawet kosztem innych. Pozwolono także na prowadzenie cynicznej polityki zagranicznej w celu rozszerzenia stref wpływów poprzez oferowanie tanich, ale słabo sprawdzonych preparatów z krajów rozpychających się w dzisiejszym świecie. 

Zdaję sobie sprawę, że w stałych tygodniowych rubrykach – opiniach, komentarzach, felietonach, powinno być przede wszystkim lekko, łatwo i przyjemnie. Tym razem tak jednak nie będzie. Pandemia powoli przestaje być problemem najbogatszej części dzisiejszego świata. Staje się problemem ubogich. Egzamin z człowieczeństwa i zwykłej przyzwoitości zdamy dopiero wtedy, kiedy skutecznie pomożemy tej biedniejszej części świata, która sama nie daje sobie rady w obliczu pandemii. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama