To miała być skuteczna broń w zwalczaniu nielegalnej imigracji – naliczanie kar pieniężnych za każdy dzień pobytu osobom z ostatecznym nakazem opuszczenia terytorium USA. Administracja Joe Bidena odstąpiła jednak od tej praktyki. Kary przestano naliczać z dniem 20 stycznia 2021 r., czyli w dniu inauguracji nowego prezydenta. W ostatnich dniach formalnie przypieczętowano zmiany w przepisach, które uznano za „nieskuteczne”.
Mimo że ustawy od wielu lat pozwalają na nakładanie grzywien na nieudokumentowanych nieobywateli (tak według nowej nomenklatury powinno się poprawnie nazywać nielegalnych imigrantów), dopiero za Donalda Trumpa zaczęto konsekwentniej stosować tę formę kary. Według poprzedniej administracji polityka egzekwowania prawa imigracyjnego opierała się na kilku filarach, w tym zatrzymywaniu i przetrzymywaniu nieudokumentowanych cudzoziemców, monitoringu elektronicznym oraz właśnie karach finansowych. W kwietniu jednak formalnie odwołano jednak dwa rozporządzenia wydane podczas prezydentury Donalda Trumpa. Immigration and Customs Enforcement (ICE) nie będzie już naliczać karnych opłat nieudokumentowanym imigrantom, którzy nie opuścili Stanów Zjednoczonych w wyznaczonym terminie.
Nawet 800 dolarów dziennie
Zgodnie z Immigration and Nationality Act, ICE przysługuje prawo do nakładania kar cywilnych na nieudokumentowanych cudzoziemców, którzy uchylają się od deportacji i na których ciąży nakaz opuszczenia Stanów Zjednoczonych. Mogą one sięgać nawet 799 dolarów za każdy dzień przedłużonego pobytu w przypadku migrantów, którzy nie podporzadkują się ostatecznej decyzji o deportacji (final order of deportation). Z kolei osoby, które zlekceważą deklarację o woli dobrowolnego opuszczenia USA (voluntary departure), ICE mógł ukarać jednorazową grzywną do 3000 dol., chyba że sąd imigracyjny zdecydował o innej wysokości.
Administracja zaczęła korzystać z tego narzędzia po podpisaniu przez Donalda Trumpa już na początku jego kadencji odpowiednich rozporządzeń wykonawczych. W praktyce przepisy zaczęto egzekwować na przełomie 2018 i 2019 roku. Na cel wzięto wówczas migrantów, którzy skorzystali z „azylu”, kryjąc się w instytucjach religijnych – kościołach i parafiach różnych wyznań. „New York Times”, „Washington Post” czy telewizja CNN pokazywały wówczas liczne przypadki imigrantów szukających ochrony przed deportacją w świątyniach, na których nakładano ogromne grzywny. W tym Edith Espinal, korzystającą z ochrony jednego z kościołów mennonickich w Columbus (Ohio), która została obciążona kwotą 497 777 dolarów. Imigrantka, która przekroczyła nielegalnie granicę 20 lat wcześniej walczyła wówczas z nakazem deportacji. Na podobnie absurdalną sumę 303 tys. dolarów wyliczono z kolei karę Hildzie Ramirez Mendez, korzystającej z ochrony kościoła prezbiteriańskiego w Austin w Teksasie, której uchylono ochronę przed deportacją po oddaleniu wniosku azylowego.
Mayorkas: to nieefektywne narzędzie
Pieniędzy nie udało się ściągnąć, bo do akcji wkroczyli prawnicy walczący o prawa imigrantów. Według National Sanctuary Collective, ICE po jakimś czasie uchyliło grzywny Edith Espinal i innym kobietom ukrywającym się przed deportacją na terenie kościołów w wielu stanach. „Wiedzieliśmy, że te astronomiczne kary były nielegalne i służyły jedynie jako narzędzie zastraszania i odwetu” – stwierdziła Lizbeth Mateo, adwokatka Espinal. Agencja federalna nadal jednak utrzymywała, że nie zrezygnuje z nakładania grzywien. W 2019 roku Matthew Albence, który w tamtym czasie pełnił obowiązki dyrektora ICE, bronił podczas przesłuchań integralności systemu imigracyjnego, atakując praktykę ochrony przed deportacją poprzez szukanie schronienia w świątyniach.
Rozesłanie podobnych listów do imigrantów nie przyniosło jednak efektów, bo według ICE ściągalność nałożonych kar oscylowała w okolicach 1 proc., choć dokładnych sum nikt nie podaje. Nie mamy żadnego potwierdzenia, że grzywny spowodowały wzrost wyjazdów nieobywateli – stwierdził sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Alejandro Mayorkas w wydanym oświadczeniu – Mamy możliwość egzekwowania prawa imigracyjnego bez uciekania się do nieefektywnych i niepotrzebnych kar pieniężnych.
Konserwatyści: to Trump był konsekwentny
Przeciwnicy obecnej administracji przypominają jednak, że zapisy prawa imigracyjnego nie zmieniły się i to właśnie za Donalda Trumpa zaczęto je egzekwować w sposób konsekwentny. Poprzednia administracja nie była pierwszą, która miała prawo naliczania karnych opłat. Taką ewentualność przewidywał Illegal Immigration Reform and Immigrant Responsibility Act of 1996 przyjęty głosami republikańskiego Kongresu, ale podpisany przez prezydenta Billa Clintona z Partii Demokratycznej. Ustawa od ponad 20 lat przewidywała możliwość nakładania kar za odmowę opuszczenia USA oraz nielegalne przekroczenie granicy. „Taka praktyka ma swoje uzasadnienie, przede wszystkim w przypadku cudzoziemców, którzy zarabiają pieniądze i często przekraczają nielegalnie granice – jak przemytnicy narkotyków i ludzi, członków karteli i innych przestępców” – tłumaczy Jessica Vaughan z Center for Immigration Studies, think tanku opowiadającego się za ścisłą kontrolą imigracji. Przypomina też, że w ostatnich latach około 30 proc. przypadków deportacji dotyczyło właśnie takich osób. „Kary pieniężne przynajmniej przypominały, że lekceważenie amerykańskiego porządku prawnego jest naganne” – uważa Byron York, komentator polityczny konserwatywnego „Washington Examiner”. Według tej interpretacji to właśnie administracja Trumpa była bardziej konsekwentna w egzekwowaniu zapisów ustawy z 1996 roku.
Sformalizowanie decyzji o odejściu od nakładania kar nie wzbudziło w mediach większych emocji. W mediach ukazały się tylko krótkie informacje, a ton komentarzy był łatwy do przewidzenia. Działania podejmowane w tej sprawie w ostatnich latach przez dwie kolejne administracje potwierdzają jednak konieczność wprowadzenia kompleksowej reformy imigracyjnej i przyjęcia ustaw, których interpretacja nie będzie budziła kontrowersji.
Jolanta Telega[email protected]