Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 14 października 2024 03:26
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - zwycięski powrót Rakowa na swój stadion, Lech znów zawiódł

W piątkowych meczach 26. kolejki ekstraklasy piłkarskiej Raków Częstochowa pokonał Śląsk Wrocław 2:0, a broniące się przed spadkiem Podbeskidzie Bielsko-Biała wygrało z Lechem Poznań 1:0.

Powrót piłkarzy Rakowa na własny stadion, na którym nadal trwają prace budowlane, przyniósł im cenne zwycięstwo nad Śląskiem. Zwycięstwo, które przyszło jednak dopiero po ciężkiej, zaciętej walce.

W pierwszej połowie gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, gdzie dochodziło do wielu ostrych pojedynków, w których zawodnicy obydwu drużyn nie oszczędzali ani siebie ani rywali.

Sytuacji do zdobycia goli nie było zbyt wielu, a najlepsze miał Raków między 28. a 31. minutą. W dwóch przypadkach gospodarzom zabrakło wykończenia, zaś Igor Sapała z wolnego posłał piłkę tuż obok spojenia słupka i poprzeczki. Wrocławianie próbowali strzelać z dystansu, ale piłka przelatywała daleko od bramki Dominika Holca.

Zaraz po przerwie idealnej okazji dla gości nie wykorzystał Dino Stiglec, który z bliska strzelił wysoko ponad bramką. Tymczasem w 48. minucie po rzucie rożnym egzekwowanym przez Marcina Cebulę wrocławianie zbyt blisko wybili piłkę z własnego pola karnego i doszedł o niej Vladislavs Gutkovskis, podał do wprowadzonego na boisko Davida Tijanica. Ten mocnym strzałem z 15 metrów pokonał Michała Szromnika.

Śląsk od tego momentu odważniej zaatakował, ale jednocześnie narażał się na groźne kontrataki gospodarzy. W 63. minucie Raków powinien prowadzić 2:0 po rajdzie Gutkovskisa, ale Łotysz w sytuacji sam na sam ze Szromnikiem przerzucił piłkę nad nim, ale i nad bramką.

W 65. minucie dogodnej sytuacji nie wykorzystał też Tijanic. Piłka wylądowała na aucie bramkowym. W 73. minucie wrocławskim obrońcom uciekł Jakub Arak, którego tuż przed polem karnym Śląska sfaulował Konrad Poprawa. Stoper Śląska za tę interwencję zobaczył czerwoną kartką, a Ivan Lopez z rzutu wolnego trafił w mur. Drugiego gola Raków uzyskał dopiero w 85. minucie po kolejnym kontrataku i podaniu Lopeza do Cebuli, który z lewej strony wbiegł na pole karne gości i z bliska skierował piłkę do siatki.

W czasie doliczonym przez sędziego bliski uzyskania trzeciego trafienia był jeszcze Kamil Piątkowski, ale piłka po jego uderzeniu głową poszybowała nad poprzeczką. Dzięki temu zwycięstwu Raków umocnił się na trzeciej pozycji w tabeli i jest bliski zajęcia miejsca w pierwszej trójce.

Pierwsza połowa meczu Podbeskidzia z Lechem stała pod znakiem dominacji "Górali", którzy starali się pressingiem zmusić zawodników ze stolicy Wielkopolski do popełnienia błędu. Jednak ci umiejętnie się bronili. Właściwie tylko dwa razy trener Lecha Maciej Skorża w tej części gry mógł zadrżeć o wynik spotkania.

W 29. min. Desley Ubbink popisał się ładnym strzałem z dystansu, ale piłka odbiła się od obrońcy i wyszła na róg. Z kolei dwie minuty przed przerwą groźnie uderzył z wolnego Milan Rundic, ale niecelnie.

Lech w pierwszych 45 minutach nie atakował często, ale także dwa razy był bliski objęcia prowadzenia. W 10. min piłkę otrzymał, znajdujący się kilka metrów od bramki Michał Skóraś. Jednak stał tyłem do niej, więc podał do Mikaela Ishaka. Strzał tego ostatniego obronił Michal Peskovic. Z kolei w 25. min na uderzenie zdecydował się Skóraś, ale było ono niecelne.

Druga połowa miała zupełnie inny przebieg. Najwyraźniej zmęczeni bielszczanie oddali pole rywalowi. Raz po raz było gorąco pod bramką Peskovica.

Trener gospodarzy Robert Kasperczyk, widząc co się dzieje na boisku, stosunkowo szybko wykorzystał cały limit zmian. Dało to spodziewany efekt. Zespół z Poznania nie miał już przygniatającej przewagi, zaś Podbeskidzie zdołało zdobyć gola na wagę trzech punktów.

Zdobył go w 74. min Marko Roginic, który popisał się pięknym strzałem z ok. 25 metrów.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama