Nie będzie już „nielegalnych imigrantów”. Termin „illegal Alien”, którego już od jakiegoś czasu starają się unikać mainstreamowe media, ma teraz zniknąć z oficjalnego języka agentów rządu federalnego. Przy okazji językowej rewolucji warto bliżej przyjrzeć się statystykom dotyczącym szacowanej na 10,5 miliona grupie osób bez ważnego statusu imigracyjnego. W tym także Polakom.
„Nieobywatel” i „nieudokumentowany”
Najnowsze instrukcje dla pracowników Customs and Border Protection (CBP) oraz Immigration and Customs Enforcement (USCIS) nakazują wyeliminowanie określania imigrantów słowem „alien”, które po polsku można przetłumaczyć zarówno jako „cudzoziemiec”, jak i jako „obcy”. Termin ten ma zastąpić określenie „migrant” oraz „non-citizen”, czyli „nieobywatel”. I tak imigrant przebywający w USA nielegalnie ma być odtąd określany jako „undocumented noncitizen” lub „undocumented individual”, czyli „nieudokumentowany nieobywatel” lub „osoba nieudokumentowana”, a nie „illegal immigrant” – ten ostatni termin również trafia na czarną listę.
Zmiana terminologii związana jest z odchodzeniem od antyimigracyjnej polityki poprzedniej administracji. W zależności od wyznawanych poglądów można ją uznać jako przejaw szacunku do dużej grupy ludzi bez ważnego statusu, jak jako językową nadgorliwość. Decyzja administracji została od razu skrytykowana przez Republikanów. „Używamy terminu ‘nielegalny cudzoziemiec’, ponieważ przebywa on tu nielegalnie. Tego rodzaju słabość do obsesji politycznej poprawności, to powód, dla którego mamy kryzys na granicy” – oświadczył senator z Arkansas Tom Cotton.
Nie tylko zielona granica
Instrukcję dotyczącą zmiany oficjalnego języka rzeczywiście opublikowano w momencie, gdy na południowej granicy pojawiła się fala migrantów, w tym rekordowa liczba dzieci i małoletnich, głównie z Ameryki Środkowej. Jednak aktywność na granicy z Meksykiem to zaledwie część szerszego obrazu zjawiska nielegalnej imigracji w USA. Populacja „nieudokumentowanych nieobywateli” nie zależy przecież wyłącznie od liczby osób przekraczających zieloną granicę. Coraz większą część „osób nieudokumentowanych” stanowią ludzie, którzy pozostali w USA po wygaśnięciu nieimigracyjnych wiz. W tej ostatniej grupie znajduje się także wielu Polaków, choć jeśli wierzyć oficjalnym statystykom rządu federalnego, nasi rodacy coraz rzadziej decydują się na pozostanie w USA bez ważnych papierów.
Spadek po 2007 roku
Wokół niedokumentowanych imigrantów narosło wiele mitów. Poprzednia administracja próbowała budować narrację o rosnącej liczbie „nielegalnych” szturmujących południową granicę i pozbawiających miejsc pracy amerykańskich obywateli. Tymczasem szacunki agencji rządowych skompilowane przez Pew Research wskazują, że populacja „nieudokumentowanych nieobywateli” zaczęła się kurczyć na długo przed objęciem urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa. Statystycy odnotowali bardzo szybki wzrost zjawiska nielegalnej imigracji w latach 1990–2007. W tym czasie populacja „nieudokumentowanych” wzrosła z 3,5 mln do 12,2 mln osób. Potem jednak nadszedł kryzys finansowy, wielka recesja i jej wieloletnie następstwa. Liczby dotyczące nielegalnej imigracji zaczęły spadać. W 2010 roku liczbę „nieudokumentowanych” w USA szacowano już na 11,4 mln. osób, a w 2017 r. – na 10,5 mln. I to wliczając imigrantów pozbawionych formalnie legalnego statusu, ale korzystających z ochrony przed deportacją w ramach programów Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA) i Temporary Protected Status (TPS).
Meksykański odwrót
Wbrew rozpowszechnionym stereotypom, większości „nieudokumentowanych nieobywateli” nie stanowią już obywatele Meksyku. Według ostatnich dostępnych szacunków jest ich w USA około 4,9 mln, podczas gdy 5,6 mln osób pochodzi z innych krajów. Jeszcze w 2007 roku proporcje były odwrotne – liczbę nieudokumentowanych Meksykanów szacowano wówczas na 6,9 mln, a osób urodzonych w innych krajach na 5,3 mln. Jednym ze skutków kryzysu finansowego była fala powrotów południowych sąsiadów USA do swojej ojczyzny i spadek zainteresowania potencjalnych kandydatów na imigrantów przeprowadzką na północ. Krótko mówiąc – przez kilka lat z rzędu więcej Meksykanów wyjeżdżało ze Stanów niż do nich przyjeżdżało. W tym samym czasie obniżyły się także wskaźniki nielegalnej imigracji z Europy (w tym z Polski) oraz z Ameryki Południowej. Wzrosły natomiast z Azji i Ameryki Środkowej (Salwador, Gwatemala, Honduras i Dominikana).
Odpływ migrantów z Meksyku i zaostrzenie kontroli granic wpłynęły także na średnią długość pobytu nielegalnych imigrantów w USA, co także ma swoje przełożenie na stopień asymilacji w lokalnych społecznościach. Dziś aż dwie trzecie populacji „nieudokumentowanych nieobywateli” stanowią imigranci mieszkający w USA od co najmniej 10 lat. Trzynaście lat temu osoby bez statusu z tak długim stażem stanowiły zaledwie 40 proc. „nieudokumentowanych”. To właśnie tę grupę „weteranów” chcą wprowadzić na ścieżkę do obywatelstwa autorzy najnowszych projektów reformy imigracyjnej.
Legalny wjazd, nielegalny pobyt
Wbrew kolejnemu stereotypowi coraz większa część imigrantów bez ważnego statusu to osoby, które wjechały do USA całkowicie legalnie. Dla przyjeżdżających spoza Meksyku i Ameryki Środkowej taką drogę pozostania w Stanach wybrało 90 proc. „nieudokumentowanych nieobywateli”. W pierwszej dziesiątce krajów pochodzenia znajdują się m.in. Indie, Filipiny, Chiny, Korea Płd. i Wietnam – azjatyckie kraje, których obywatele najczęściej wjeżdżają do USA z ważnymi wizami w paszportach.
Przedłużanie pobytu po wygaśnięciu wizy to także doświadczenie wielu imigrantów z Polski, którzy w latach 90. i w pierwszej dekadzie obecnego stulecia licznie pozostawali w Stanach po wygaśnięciu wiz turystycznych. Dziś jest to już historia. Dokładnych danych nie ma, ale pewne światło na to zjawisko rzucają statystyki dotyczące przedłużania pobytu w USA po wygaśnięciu wizy. Dane te trzeba jednak odczytywać z zastrzeżeniem, że nie każdy przypadek przedłużenia pobytu skutkuje nieudokumentowaną imigracją. Według szacunków Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, w roku fiskalnym 2019 – ostatnim przed pandemią i przed zniesieniem obowiązku wizowego dla Polaków – o pozostanie w USA po wygaśnięciu wizy B1/B2 (najpopularniejsza grupa wiz turystyczno-biznesowych) podejrzewano 1574 naszych rodaków, na łączną liczbę 226 tys. wydanych wiz. Dla porównania – w 2015 roku w tej samej kategorii wiz czas pobytu przekroczyło 2549 Polaków przy 177 tys. wiz B1/B2. Biorąc pod uwagę, że liczba przedłużonych nielegalnie pobytów tylko w tych kategoriach (nie licząc wiz studenckich, biznesowych pracowniczych itp.) przekraczała w 2019 roku w skali wszystkich przyjezdnych 320 tys., a po włączeniu krajów objętych ruchem bezwizowym (bez Kanady) – 402,5 tys., skala nielegalnej imigracji z Polski wydaje się niewielka. W USA dużo więcej zostaje po wygaśnięciu legalnego statusu Brytyjczyków, Australijczyków, Włochów, Japończyków czy Francuzów niż naszych rodaków. Oczywiście są to tylko orientacyjne dane, bo Stany Zjednoczone mają wciąż kłopot ze stworzeniem precyzyjnego systemu kontroli osób opuszczających swoje terytorium. Nie zmienia to jednak faktu, że dziś statystyczny „nieudokumentowany nieobywatel” będzie częściej zasiedziałym w USA Latynosem czy Azjatą niż Europejczykiem.
Jolanta Telega[email protected]