Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 14 października 2024 07:23
Reklama KD Market

Kłopot z pocałowaniem pucharu

Z Hubertem Hurkaczem specjalnie dla “Dziennika Związkowego” rozmawiał w Miami Jan Pachlowski

W poniedziałek późnym wieczorem Hubert Hurkacz po wygraniu prestiżowego turnieju Miami Open opuścił Florydę i poleciał do Europy. To tutaj nasz tenisista będzie teraz rywalizował. Wrocławianin obecnie jest i trenuje w Monte Carlo. Zawody w tym miejscu rozpoczną się 11 kwietnia. Do Stanów Zjednoczonych Hubert Hurkacz powróci na cykl letnich turniejów, których zwieńczeniem jest wielkoszlemowy US Open.

Jan Pachlowski: - Najczęstszym pytaniem, jakie teraz dostajesz, jest takie, jak będziesz radził sobie z presją po tak fantastycznym osiągnięciu w Miami Open?

Hubert Hurkacz: - Najważniejsze w tym przypadku jest to, żebym był sobą. Nie mogę zapomnieć o tym kim jestem. Trzeba pamiętać, że nie zawsze w sporcie się udaje. Jako przykład można dać turniej w Miami. Tutaj łącznie z kwalifikacjami startowało ponad stu tenisistów, a tylko jeden nie przegrał meczu. Większe są szanse, że się przegra, niż wygra. Człowiek musi walczyć o każdy mecz. Pamiętajmy, że poziom jest zawsze bardzo wysoki. To jest kluczowe w przypadku presji. Nic się tutaj raczej nie zmieni.

- Do zabawnej sytuacji doszło gdy dostałeś już puchar za zwycięstwo. Miałeś duży problem z jego pocałowaniem...

- Puchar za wygraną w Miami jest trochę inny. Jest szklany, ciężki i duży. Już na sam koniec ceremonii po finale chcieli mi zrobić zdjęcie, jak całuje ten puchar. Ale jest on taki wykrzywiony dość mocno, w innych miejscach kwadratowy. Dodatkowo kwadratowa podstawa się rotuje i zmienia kąty. Dlatego nie wiedziałem do końca jak go ucałować i w które miejsce.

- Teraz już opadły emocje po twojej wygranej, ale jakbyś powrócił do tego momentu?

- Wiedziałem, że mój finałowy przeciwnik Jannik Sinner uderza piłkę bardzo mocno z obu stron. Poza tym na korcie jest bardzo solidny. Wiedziałem, że tutaj nie będzie spacerku. Cały czas niesamowicie się cieszę z tego sukcesu. Jest to dla mnie wielkie wydarzenie, wygranie turnieju rangi Masters 1000. Dziękuje wszystkim za

niesamowite wsparcie. Z Jannikiem stoczyłem bardzo ciężki mecz. Jeszcze raz podkreślam, to fenomenalny tenisista. Cieszę się, że udało mi się go pokonać. Przy okazji też chciałem wszystkich w Chicago pozdrowić. W finale, w tym najważniejszym pojedynku emocje były zdecydowanie największe.

- Były problemy ze snem przed finałem?

- Ja jestem spokojny. Nie miałem problemów ze spaniem przed decydującym meczem. Wiadomo, że grając taki finał, człowiek jest bardziej podekscytowany.

- W USA twoją bazą do trenowania jest Floryda. W Europie na takie miejsce wybrałeś teraz Monte Carlo...

- Są tam świetne warunki do trenowania, aby stawać się lepszym. Poza tym świetny jest tamtejszy klub tenisowy. Co ważne na miejscu jest wielu zawodników, z którymi można sparingowo grać.

- Dziękuję za rozmowę.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama