Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 03:22
Reklama KD Market

Sądowe potyczki o imigrantów

Teksas i Luizjana dołączyły do stanów, które zaskarżyły w sądzie Departament Bezpieczeństwa Krajowego z powodu zmian procedur imigracyjnych. Wcześniej w podobnych, choć nie identycznych sprawach pozwy wniosły Arizona i Montana. Sprawy sądowe dotyczące imigrantów to obecnie problem nowej administracji. I to na różnych szczeblach. 

Za czasów prezydenta Donalda Trumpa to imigranci i reprezentujące ich organizacje walczyli w sądach o swoje prawa. Teraz sytuacja odwróciła się. Wraz z liberalizacją procedur z początkiem kadencji prezydenta Joe Bidena swoich praw przed obliczem Temidy zaczęły dochodzić stany rządzone przez Republikanów. 

Republikańskie stany: rząd ma obowiązki

Skarga Teksasu i Luizjany dotyczy domniemanych odmów przejmowania przez federalne władze imigrantów z przeszłością kryminalną. Pozywające stany utrzymują, że na służbach imigracyjnych nadal ciąży obowiązek przejmowania osób z nakazem opuszczenia USA oraz osób skazanych za przestępstwa – nawet te lżejsze – naruszające „porządek moralny”. 

Skarga wskazuje na prezydenckie memorandum wydane 20 stycznia, w dniu inauguracji prezydentury Joe Bidena, które zmieniło priorytety egzekwowania prawa imigracyjnego. Zamiast deportowania wszystkich nowa administracja skupia się przede wszystkim na osobach stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, bezpieczeństwa narodowego, tych, którzy przybyli do USA przed 1 listopada ub. r. oraz osób, które popełniły najpoważniejsze przestępstwa (aggravated felony). Według administracji przyjęcie tego rodzaju wytycznych ma usprawnić funkcjonowanie Immigration and Customs Enforcement (ICE) i nie oznacza zaprzestania deportacji innych osób z przeszłością kryminalną. Skarżące stany mają jednak w tej kwestii odmienne zdanie. Prokurator generalny Teksasu, Ken Paxton, w wydanym oświadczeniu wręcz powiązał zmiany w polityce imigracyjnej z obecnym kryzysem na południowej granicy i masowym napływem migrantów. 

Wcześniej z podobnym pozwem wystąpiły Arizona i Montana, odwołując się z kolei do wewnętrznych instrukcji ICE stanowiących rozwinięcie prezydenckiego memorandum. Zgodnie z wydanymi oświadczeniami prokuratorów generalnych Arizony i Montany, oba te stany kwestionują politykę ICE dot. zawężenia deportacji do jedynie trzech kategorii imigrantów. Oskarżają też administrację o przerzucanie na budżety stanowe kosztów związanych z opieką zdrowotną i egzekwowaniem prawa wobec osób, które ich zdaniem w ogóle nie powinny przebywać w USA. 

W sądowych potyczkach z Białym Domem poszczególne stany nie są pozbawione szans. Administracja próbowała wcześniej wprowadzić moratorium na większość deportacji, z wyjątkiem wyżej wymienionych kategorii, ale ta możliwość została zablokowana przez oddzielny pozew wniesiony przez Teksas. Teraz przedstawiciele administracji oficjalnie twierdzą, że nowe instrukcje nie oznaczają zaprzestania deportacji nielegalnych imigrantów z innych grup. Ale pracujący w terenie agenci mają zatwierdzać u swoich przełożonych deportacje osób spoza grup zdefiniowanych jako priorytetowe.

Spadek zatrzymań, spadek deportacji

Nie przypadkiem wszystkie pozwy składały stany rządzone przez Republikanów, protestujące przeciwko liberalizacji przepisów imigracyjnych przez nową administrację. W atakach na prezydenta Bidena przoduje Teksas, a gubernator tego stanu, Greg Abbott, ostro krytykuje niemal każdą jego decyzję. Ma w zanadrzu konkretne argumenty, ponieważ liczba osób zatrzymywanych i deportowanych przez służby imigracyjne wyraźnie spadła po zmianie priorytetów. W marcu ICE aresztowało 2214 nieudokumentowanych imigrantów, w porównaniu z 6679 osobami w grudniu, ostatnim pełnym miesiącu prezydentury Donalda Trumpa. Podobnie ma się sprawa z deportacjami. W marcu z USA usunięto 2886 imigrantów, podczas gdy w grudniu zeszłego roku 5838, a październiku 10 353. Zrezygnowano z głośnych medialnie „nalotów” na miejsca pracy, a także z zatrzymywania całych rodzin. Nowa administracja krytykuje poprzedników za rozpraszanie wysiłków i działań. „Staramy się skupiać wysiłki na rzeczywistych problemach dotyczących bezpieczeństwa publicznego i narodowego, co pozwoli wzmocnić bezpieczeństwo granic” – wyjaśnia Tae Johnson – pełniący obowiązki szefa ICE w nowej administracji. 

Zablokowane sądy

To nie jedyny problem administracji związany z funkcjonowaniem systemu sprawiedliwości. Lawinowy szturm migrantów na południową granicę może doprowadzić do jeszcze większego zakorkowania sądów imigracyjnych. Już w tej chwili na rozpatrzenie czeka w nich 1,3 miliona spraw, w których sędziowie będą musieli rozstrzygnąć o zasadności wniosków azylowych czy uchyleniu deportacji. Pojawienie się na granicy z Meksykiem największej fali imigrantów od 2006 roku doprowadzi do tego, że sędziowie będą rozpatrywali sprawy z jeszcze większym opóźnieniem. Według danych Transactional Record Access Clearinghouse (TRAC), centrum badawczego przy Syracuse University, od 2017 roku liczba aktywnych spraw do rozpatrzenia uległa podwojeniu. 

Sąd imigracyjny różni się od zwykłego, bo jest częścią oddzielnej struktury. Sędziowie imigracyjni podlegają Departamentowi Sprawiedliwości, czyli władzy wykonawczej pełniącej w systemie rolę prokuratury, co różni ich od innych sądów tworzących trzecią, oddzielną gałąź w monteskiuszowym podziale władzy. Obowiązują tu także inne procedury, które okazują się czasochłonne. Nie można tu iść na ugodę, czy orzekać w kilku sprawach równocześnie. Każda ze spraw musi być rozpatrywana oddzielnie, a „moce przerobowe” są dość skromne. Obecnie w USA pracuje 529 sędziów imigracyjnych w 67 sądach. 

Usamodzielnić sądy imigracyjne?

Eksperci pytani o sposoby rozwiązania problemu wskazują na dwie możliwości – zatrudnienie większej liczby sędziów i lepszą kontrolę spraw rozpatrywanych przez sądy. Chodzi tu na przykład o zagęszczenie sita podczas pierwszych przesłuchań azylowych na granicy. Drugim rozwiązaniem sytuacji jest uniezależnienie sądów imigracyjnych od władzy wykonawczej. Za tym rozwiązaniem opowiada się część polityków, jak i spora część środowiska prawniczego. Uspokoiłoby to sytuację i uniezależniłoby sądy imigracyjne od politycznych fluktuacji związanych ze zmianami administracji. Biały Dom krytykował co prawda sposób prowadzenia spraw imigracyjnych przez administrację Trumpa, ale nie zajął jeszcze oficjalnego stanowiska w sprawie usamodzielnienia sądownictwa imigracyjnego.  

Zapowiedziane przez Joe Bidena zmiany w polityce imigracyjnej nie będą łatwe do wprowadzenia. Na pewno o ostatecznym kształcie reform przesądzą nie tylko wydarzenia w Białym Domu i na Kapitolu, ale także na salach sądowych. 

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama