W piątek podczas przesłuchania przed sądem powiatu Lake, Marek Josko, ekstradowany z Polski pod koniec czerwca 2020 roku do USA, odrzucił ugodę z prokuraturą i zażądał rozprawy. Mężczyzna oskarżony jest o spowodowanie pod wpływem alkoholu śmiertelnego wypadku na północnych przedmieściach w 1995 roku.
Z Joanną Marszałek rozmawia Joanna Trzos. Podcast "Dziennika Związkowego"powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM
Podczas przesłuchania, które odbyło się w piątek 5 marca w formie wideokonferencji na platformie Zoom z udziałem polskiego tłumacza, Marek Josko kilkakrotnie zwrócił się do sędziego ze słowami „I demand speedy jury trial” (żądam szybkiej rozprawy z udziałem ławy przysięgłych), wypowiadanymi z silnym akcentem.
Sędzia sądu okręgowego powiatu Lake, Daniel Shanes, w czasie przesłuchania upewniał się, że oskarżony dobrze rozumie procedury sądowe oraz po raz kolejny instruował go, aby w sprawie swoich wypowiedzi i żądań komunikował się ze swoimi adwokatkami.
Jedna z nich, obrończyni publiczna Divina Ayala, zapewniła sąd, że pod koniec lutego obrona spotkała się z Joską w towarzystwie polskiego tłumacza i szczegółowo wyjaśniła mu jego opcje, w tym zaproponowaną przez prokuraturę ugodę, jednakże oskarżony nalega na rozprawę z udziałem ławy przysięgłych.
Prokurator stanowy powiatu Lake, Scott Hoffert, powiedział, że zaproponowana oskarżonemu ugoda to 4 lata więzienia w zamian za przyznanie się do winy.
Sędzia Shanes wyjaśnił oskarżonemu, że zarzut lekkomyślnego zabójstwa, który na nim ciąży, w stanie Illinois karany jest karą od 2 do 5 lat więzienia, rokiem nadzoru sądowego i grzywną do 25 tys. dolarów. Wytłumaczył, że jeżeli oskarżony podczas rozprawy zostanie uznany winnym, sędzia może skazać go według swojego uznania – i nie jest związany karą czterech lat zaproponowaną przez prokuraturę. Sędzia wyjaśnił również kilka opcji pozwalających na uniknięcie rozprawy, zaznaczając, że ostateczna decyzja należy do oskarżonego.
Marek Josko powtórzył swoje żądanie rozprawy z udziałem ławy przysięgłych. Obrona poprosiła sędziego o wyznaczenie terminu rozprawy. Odbędzie się ona najprawdopodobniej w maju.
Obrona zwróciła się również do sądu z prośbą o dostęp oskarżonego do swojego dowodu tożsamości, o co zabiegał oskarżony od osadzenia w areszcie śledczym latem 2020 r. Sędzia przychylił się do prośby.
Oskarżony poprosił również sędziego o zapoznanie się z „opiniami polskich prawników w jego sprawie”. Prośbę zawarł w jednym ze swoich listów, ale sędzia Shanes ją odrzucił. Po raz kolejny zwrócił Josce uwagę, że przesyłane sędziemu listy w świetle prawa muszą być kopiowane i dostarczane stronom. Obrona z kolei potwierdziła, że nie są one brane pod uwagę.
Nieumyślne zabójstwo popełnione podczas jazdy w stanie nietrzeźwym w Illinois karane jest dziś karą od 3 do 14 lat więzienia. Prokuratura powiatu Lake wyjaśniła nam, że Josko musi być karany zgodnie z prawem obowiązującym w 1995 r., kiedy ten zarzut nie istniał. W związku z tym mężczyzna oskarżony jest tylko o nieumyślne zabójstwo, będące w 3. kategorii przestępstw (class 3 felony) i karane od 2 do 5 latami więzienia.
W czerwcu 2020 r. Marek Josko został wydany stronie amerykańskiej. Od tego czasu przebywa w areszcie śledczym powiatu Lake w Waukegan.
Zarzuty postawione Markowi Josce mają związek z wypadkiem, do którego doszło 9 grudnia 1995 r. ok. 1.30 nad ranem. 42-letni wówczas Marek Josko wjechał pod prąd na US Highway 41 w Lake Forest na dalekich północnych przedmieściach. Następnie zderzył się czołowo z pickupem prowadzonym przez 20-letnią Amy Kostka, mieszkankę Zion. Kobieta doznała tylko niewielkich obrażeń. Jednak tą samą drogą jechał 26-letni Dennis Bourassa z Waukegan, który zderzył się z pojazdem Josko i zmarł na miejscu.
Tuż po zdarzeniu Josko powiedział policji, że wracał do domu do Chicago od znajomego mieszkającego na północnych przedmieściach. Początkowo, z uwagi na brak świadków oraz dowodów, policja oskarżyła go jedynie o jazdę pod wpływem alkoholu – stężenie alkoholu we krwi mężczyzny wynosiło 1,9 promila, czyli blisko dwa razy ponad dopuszczalny wówczas limit 1 promila. Josko został zwolniony za kaucją, wyznaczoną na 50 tys. dolarów. Po odtworzeniu przebiegu wypadku zarzuty zostały rozszerzone o nieumyślne zabójstwo.
Kiedy 19 grudnia Josko w towarzystwie swojego adwokata miał zgłosić się na policję w Lake Forest, słuch o nim zaginął. Władze potwierdziły, że tego samego dnia Polak wsiadł na pokład wieczornego lotu do Warszawy.
Od tej chwili przez następnych 25 lat organy ścigania próbowały zlokalizować mężczyznę w Polsce. Według śledczych z Lake Forest, ówczesne prawo uniemożliwiało ekstradycję Polaka do Stanów Zjednoczonych, stąd sprawa ucichła na blisko 20 lat. Ponownie nabrała obrotu w 2014 roku, gdy z prokuratorem powiatu Lake, Michaelem Nerheimem, skontaktowały się służby federalne posiadające nowe informacje na temat Joski.
Próby zlokalizowania, aresztowania i ekstradycji Marka Josko trwały dobrych parę lat. W lutym 2020 r. został aresztowany przez przemyskich policjantów. Ze względu na pandemię koronawirusa jego ekstradycja opóźniła się o trzy miesiące.
Marek Josko od chwili, kiedy w czerwcu stanął przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, utrzymuje swoją niewinność. Twierdzi, że jest jedynym świadkiem wypadku i że nie ma dowodów świadczących o jego winie. Polak podważa również legalność swojej ekstradycji do Stanów Zjednoczonych.
Kolejne przesłuchanie przed sądem odbędzie się w kwietniu.