Skandal ujrzał światło dzienne przed tygodniem po informacjach prasowych. Jego głównym bohaterem jest 25-letni sędzia Robert Hoyzer.
Arbiter pochodzący z Berlina, a ostatnio mieszkający w Brunszwiku, prawdopodobnie manipulował wynikami sześciu meczów - dwóch pucharowych, dwóch drugiej ligi i dwóch trzeciej ligi. Najgłośniejszym echem odbiły się decyzje Hoyzera w spotkaniu pierwszej rundy obecnej edycji Pucharu Niemiec, w którym trzecioligowy Paderborn wygrał z pierwszoligowym Hamburgerem SV 4:2, mimo że przegrywał już 0:2. Hoyzer podyktował w tym meczu dwa rzuty karne dla Paderbornu i ukarał czerwoną kartką jednego z piłkarzy HSV.
W poniedziałek kapitan Paderbornu, Holender Thijs Waterink, przyznał się, że przed tym meczem otrzymał od nieznanego mężczyzny 10 tysięcy euro. To miała być specjalna premia dla trzecioligowców za wyeliminowanie wyżej notowanego rywala.
Waterink, który został zawieszony w prawach zawodnika przez władze swojego klubu, poinformował o tym fakcie kolegów z drużyny dopiero dzień po meczu i dał każdemu po 500 euro.
Dziennik "Bild" w poniedziałek wieczorem ujawnił listę osób rzekomo zamieszanych w aferę, jaką Robert Hoyzer miał przekazać prowadzącym śledztwo prokuratorom. Oprócz Waterinka, znajdują się na niej nazwiska innych piłkarzy SC Paderborn, jak również Dynama Drezdno, Chemnitzer FC i Energie Cottbus. Poza tym zawiera on nazwisko byłego arbitra, a obecnie działacza klubu z Drezna i trzech czynnych sędziów.
Najbardziej znanymi spośród tych osób są bramkarz Energie Cottbus, Bośniak Tomislaw Piplica oraz arbiter Juergen Jansen, którego w niedzielę w ostatniej chwili Niemiecka Federacja Piłkarska (DFB) odwołała z prowadzenia meczu Bundesligi Werder Brema - Hansa Rostock.
Szef sędziów w DFB Volker Roth odsunięcie Jansena tłumaczył "szczególnymi środkami ostrożności" i dodał, że arbiter prawdopodobnie miał kontakt z podejrzanymi o manipulacje, ale żadne zarzuty nie dotyczą jego osobiście.
W wydanym w poniedziałek oświadczeniu Jansen stanowczo zaprzeczył jakimkolwiek związkom z podejrzanymi. Władze DFB wystąpiły do prokuratury o pozwolenie na wgląd do materiałów ze śledztwa. Uzyskane w ten sposób informacje miałyby pomóc w wyjaśnieniu sprawy wewnątrz federacji, jednak prokuratura zdecydowanie odrzuciła tę prośbę.
W niedzielę prokurator postawił zarzut oszustwa trzem z czterech osób zatrzymanych w związku z tą aferą w piątek w Berlinie. Podejrzanych zatrzymano po rewizji dokonanej w czterech lokalach, w tym w kawiarni w dzielnicy Charlottenburg, gdzie Hoyzer spotykał się z dwoma Chorwatami, którzy uczestniczyli w zakładach bukmacherskich na sędziowane przez niego mecze.
Oskarżonym grozi kara od sześciu miesięcy do dziesięciu lat więzienia. Czwarta z zatrzymanych osób została zwolniona.
Hoyzer, który miał utrzymywać kontakty z członkami chorwackiej "mafii bukmacherskiej" w stolicy Niemiec, w czwartek przyznał się do winy i powiedział, że w sprawę zamieszanych jest "dużo więcej osób". Ujawnił, że na nieuczciwych zakładach bukmacherskich sporo zarobił. Według niemieckiej prasy - ok. 70 tys. euro.
Ostatni raz skandal korupcyjny na taką skalę wstrząsnął niemieckim futbolem w 1971 roku. Sankcje spotkały wówczas 53 piłkarzy, dwóch trenerów, sześciu działaczy i dwa kluby - Arminię Bielefeld i Kickers Offenbach.