Rozpoczął się wielkopostny czas. Czterdzieści dni, w których chrześcijanie zachęcani są do tego, by pokutować. Być może brzmi to nieciekawie i mało współcześnie, ale pokuta jest dobra, gdyż jest lekarstwem, które służy poprawie. A czyż nie jest tak, że mimo wszystko chcemy być lepsi? Mając dość starych schematów, które się wciąż powtarzają, szukamy sposobów, dzięki którym życie może być bardziej wolne, przyjazne i twórcze. Czas Wielkiego Postu jest jak kilka tygodni w sanatorium, gdzie poprzez odpowiednie ćwiczenia człowiek może nie tylko nabrać na nowo duchowych sił, ale także może wzrastać duchowo. A, że wszystko jest ze sobą połączone, zdrowie ducha wpływa na lepszą kondycję psychiki i ciała. Nie tylko „w zdrowym ciele zdrowy duch”, to działa także w drugą stronę. Stąd na pewno warto spróbować i chcieć wykorzystać ten czas jak najlepiej.
W Popielec, jak co roku, ludzie tłumnie przychodzą do kościołów. Tylko po to, żeby zostać posypanym odrobiną prochu. To symbol, który bynajmniej nie ma jakiegoś magicznego znaczenia, jak się czasem ludziom wydaje. Jest to znak, który ma przypomnieć, z czego i kim jest człowiek: „Pamiętaj, że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. To słowa wielkiego realizmu, przed którymi chciałoby się może nawet uciec, na które trudno się zgodzić, a one są jednak wyrazem prawdy. Jestem prochem, ale bardzo szczególnym i kochanym przez Tego, który mnie z niego ulepił, stwarzając ze mnie człowieka. Ten „kochany proch”, którym jestem, często jednak schodzi z właściwej drogi. A dopuszczając do tego, że po czasie przypomina pojazd przysypany coraz cięższym śniegiem, czego w tym roku można doświadczyć bardzo szczególnie, nie ruszy, dopóki się go nie odśnieży, nie odgruzuje, nie zadba, aby miał paliwo konieczne do jazdy. Cały ten proces wiąże się z konkretną pracą, na którą trzeba poświęcić czas i która jest wysiłkiem. To dlatego, posypując popiołem, ksiądz może użyć także słów innego wezwania: „Nawracaj się i wierz w Ewangelię”. To znaczy: wróć, do siebie, do Boga i wierz temu Słowu, w którym jest prawdziwe życie, a które jest Bogiem, Jezusem Chrystusem. Tak naprawdę dopiero wtedy popiół nabiera swojego znaczenia, kiedy człowiek usłyszy i dopuści do siebie te słowa.
Słowa Ewangelii odczytywane w popielcową środę wskazują także na trzy lekarstwa, tak dobrze działające na człowieka. Pierwszym jest, i tu możemy być nieco zaskoczeni: Jałmużna! Czyli konkretne dobro będące bezinteresownym darem dla drugiego człowieka, który jest w potrzebie. Św. Jan Paweł II mówił, że „jałmużna jest środkiem nadania konkretnego wyrazu miłości przez dzielenie się swoimi dobrami z tymi, którzy ponoszą skutki ubóstwa”. Może mieć zatem bardzo różną postać. Materialną i duchową. Na przykład formą duchowej jałmużny może być „każde zainteresowanie się wyższymi potrzebami człowieka i w miarę możliwości zaspokojenie ich własnym działaniem lub zorganizowanie skutecznej pomocy. Taką pomocą może być dobra rada, zachęcające i podtrzymujące na duchu słowo, porada prawna, pomoc w załatwieniu formalności i skierowanie do właściwego urzędu, wskazanie i polecenie przeczytania wartościowej książki lub artykułu, wyjaśnienie spraw dotyczących życia religijnego”. Jałmużną może być także przebaczenie drugiemu, który zawinił przeciwko mnie. I choć nie jest to lekarstwo łatwe, bez wątpienia jest mocne i według Ewangelii, jest przed innymi.
Kolejnym jest post. Jego praktykowanie nie oznacza wcale zamiany spożywania mięsa na dobrą rybę i serki. To zbyt mało. Post to odmówienie sobie czegoś, do czego jestem naprawdę przywiązany. Dzięki ograniczeniu jedzenia, nabieram siły, aby umieć kontrolować samego siebie, panować nad sobą, zwyciężając także to wszystko, co uzależnia. Postu nie można też wymienić na dietę odchudzającą. Post musi być postem, z całym swoim głębokim znaczeniem. „Nie uważaj postu za coś złego”, mówił starożytny autor z V wieku, Pseudo-Euzebiusz z Aleksandrii. Jest post prawdziwą praktyką duchową. W swoim podstawowym wymiarze oznacza powstrzymanie się od spożywania pokarmów ze względów religijnych. I jest praktykowany prawie we wszystkich religiach, nie tylko w chrześcijaństwie. Poszcząc, dobrze jest mieć jakąś intencję. To zdecydowanie pomaga. Owoce postu są wielkie. Także i to, że człowiek staje się bardziej wyciszony, opanowany i refleksyjny.
I w końcu trzecie lekarstwo. Jest nim modlitwa. Słusznie się twierdzi, że bez modlitwy, czyli bezpośredniego odniesienia do Boga, wszystko, o czym była mowa wyżej, nie działa tak, jak trzeba. Modlitwa to relacja, konkretne odniesienie. Im bardziej wewnętrzna, ukryta, tym lepiej. Nie tak, żeby inni widzieli i chwalili, ale w ciszy „izdebki swojego serca”, gdzie widzi tylko Bóg. Dzisiaj wiele osób odnajduje duchową drogę w medytacji. Siadając na poduszce medytacyjnej lub krzesełku, wyciszając swoje rozbiegane myśli, powtarzają w rytm oddechu Imię Pana Jezusa albo formułę: „Panie Jezu Chryste, ulituj się nade mną grzesznikiem”. Albo inne podobne wezwania. I tak przez kilkanaście minut, czasem dłużej, raz albo dwa razy dziennie. Doświadczając swojego wnętrza, odnajdują Boga, samych siebie i są bardziej otwarci na innych. A do tego dochodzą w ukryciu i ciszy, znajdując ją pomimo tego, że niektórzy twierdzą, że to niemożliwe.
Efektem takich działań będzie nowy człowiek, nowy ja, inny ja, lepszy ja! A po okresie intensywnych ćwiczeń trzeba będzie przejść przez Paschę Pana Jezusa i z Nim. Co to za pascha? To jest właśnie przejście przez cierpienie i śmierć, żeby dojść do zmartwychwstania. A to wszystko w odniesieniu do także swojego życia, które nie tylko na końcu jest paschalne. Ono całe jest takim w chwilach cierpień, umierania, porażek, dołów. Oby jednak z możnym przekonaniem o tym, że będzie zmartwychwstanie, czyli że wszystko prowadzi ostatecznie do zwycięstwa.
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.