"Taka długa przerwa po igrzyska bardzo dobrze mi zrobiła- powiedziała PAP Sylwia Gruchała. - Poprzedni sezon był najtrudniejszy w karierze. Obciążenie psychiczne, presja były przed olimpiadą olbrzymie. Zdawałam sobie sprawę z oczekiwań wobec mnie. Choć mogło być lepiej, to z brązu jestem zadowolona".
Zawodniczka Sietom AZS AWFiS Gdańsk podkreśla, że dzięki przygotowaniom i występowi na igrzyskach wiele zyskała nie tylko jako sportowiec. "Reżim jakiemu musiałam się poddać był niesamowity i dzięki temu stałam się bardziej odpowiedzialna. Już po igrzyskach dotarło do mnie, że trochę zabrakło mi spokoju, dystansu do tego, co robię. Może gdybym miała więcej luzu, to medal w Atenach byłby z cenniejszego kruszcu. Dojrzałam zarówno jako sportowiec, jak i człowiek" - podkreśliła.
"Staram się nie wracać za często pamięcią do tego, co było w Atenach i patrzeć tylko do przodu. Jednak nie jest to łatwe. Ostatnio jechałam samochodem i usłyszałam olimpijską piosenkę. Wspomnienia wróciły i łzy napłynęły do oczu, bo przypomniałam sobie jak niewiele brakowało, bym pokonała w półfinale Valentinę Vezzali. Ale szybko się uspokoiłam, a po powrocie do domu śmiałam się z całego zdarzenia" - dodała Gruchała, która w październiku rozpoczęła wymarzone studia psychologiczne.
"Od dawna chciałam spróbować sił na tym kierunku. Rozpoczęłam naukę w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej i pierwsze wrażenia są bardzo dobre. Cieszę się, że mogłam spróbować. Mam właśnie pierwszą sesję, ale uczę się z przyjemnością" - przyznała najlepsza polska florecistka, która równolegle studiuje w gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. "Jestem niestety dopiero na drugim roku, ale stopniowo posuwam się do przodu. Mam nadzieję, że dzięki indywidualnemu tokowi studiów uda mi się pogodzić sport z nauką" - dodała. Gruchała treningi wznowiła dopiero dwa tygodnie temu.
"Szczerze mówiąc bałam się, że przez pięć miesięcy rozbratu z szermierką bardzo się rozleniwię. Ale nic takiego nie miało miejsca, a nawet stęskniłam się za planszą. Mój organizm po prostu nie może żyć bez ruchu i wysiłku, a że do tego bardzo odpoczęłam psychicznie, to wróciłam do zajęć z wielką ochotą" - stwierdziła.
"Po raz pierwszy w zawodach wystąpię w połowie marca w Tokio, ale celem numer jeden na ten sezon jest jak najlepsze przygotowanie się do mistrzostw świata, które w październiku odbędą się w Lipsku. Nie zapominam też o mistrzostwach Europy w Zalaegerszeg na przełomie czerwca i lipca. Bardzo ważny będzie dla mnie również turniej Pucharu świata w Gdańsku. Pierwszy raz w zawodach tej rangi wystąpię przed własną publicznością i będę chciała zaprezentować się jak najlepiej" - dodała florecistka.
Gdańszczanka wybiega już jednak myślami do kolejnej olimpiady - w 2008 roku w Pekinie. "Czas cholernie szybko upływa. Choć do igrzysk zostało jeszcze trzy i pół roku, to mam świadomość, że okres ten szybko minie. A trzeba być cały czas skoncentrowanym i czujnym, by niczego nie zaniedbać w przygotowaniach" - zakończyła Sylwia Gruchała. Zdaniem trenera kadry florecistek Tadeusza Pagińskiego długa przerwa w treningach wyszła Gruchale na dobre.
"Pięciomiesięczny odpoczynek od sportu był wcześniej zaplanowany - powiedział PAP szkoleniowiec. - Przygotowania do igrzysk kosztowały ją bardzo wiele sił, były męczące przede wszystkim pod względem psychicznym. Sylwia była jedną z faworytek i musiała poradzić sobie z olbrzymią presją. Dłuższy rozbrat z szermierką dobrze jej zrobił. To widać już po pierwszych treningach".
"Umiejętności technicznych szybko się nie zapomina, więc z tym nie ma problemu. Zauważyłem jednak, że Sylwia walczy z większą fantazją, jest rozluźniona. Odpoczęła, zregenerowała się i z uśmiechem na ustach wróciła do zajęć. Czuje głód szermierki" - dodał.
Pagiński nie obawia się, że późne rozpoczęcie przygotowań będzie miało negatywny wpływ na formę brązowej medalistki olimpijskiej z Aten. "Najważniejsza impreza sezonu - mistrzostwa świata - jest dopiero w październiku. Nie ma więc obaw, że Sylwia nie zdąży się odpowiednio przygotować" - zakończył.