Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 15 października 2024 05:25
Reklama KD Market

Super Bowl - Buccaneers upokorzyli Chiefs. Siódmy pierścień Brady’ego

W 55 Super Bowl Tampa Bay Buccaneers pokonali 31:9 (7:3, 14:3, 10:3, 0:0) obrońców tytułu Kansas City Chiefs i zostali pierwszym w historii zespołem, który wygrał Lombardi Trophy na własnym stadionie. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził 43-letni Tom Brady, który po raz dziesiąty wystąpił w wielkim finale, a do swojej przebogatej kolekcji dorzucił siódmy pierścień i piąty tytuł MVP Super Bowl.

Zapowiadał się ekscytujący finał, w którym główne role mieli odegrać Brady i Patrick Mahomes. I pewnie by tak było, gdyby do poziomu Brady’ego dostosował się rozgrywający Chiefs. Ale Mahomes rozegrał najgorszy mecz w sezonie i ani przez moment nie zbliżył się do poziomu, do którego przyzwyczaił podczas swojej czteroletniej kariery w NFL.

Inauguracyjne  punkty zdobyli Chiefs po celnym kopnięciu Harrisona Butkera z 49 jardów i jak się później okazało, było to ich pierwsze i zarazem ostatnie prowadzenie.  Odpowiedź Brady’ego była natychmiastowa. Wykorzystując m.in. Antonio Browna, z łatwością osiągnął czerwoną strefę, a tam wyszukał Roba Gronkowskiego, który ośmiojardowe podanie zamienił w swoje pierwsze w tym meczu przyłożenie.

Mahomes w pierwszej kwarcie był zupełnie nieskuteczny. Z ośmiu jego podań tylko dwa dotarło do celu. W konfrontacji z dokonaniami Brady’ego, który pomylił się tylko raz, dokonania 25-latka były fatalne.

Niewiele zmieniło się w drugiej kwarcie. Nieskuteczność Mahomesa ponownie wykorzystał Brady, tym razem uruchamiając Mike Evansa.Kiedy wydawało się, że drugie przyłożenie jest tylko kwestią czasu, na jeden jard przed końcową strefą Ronald Jones dał sobie wybić piłkę, tracąc okazję na podwyższenie prowadzenia.

Co się odwlekło, to nie uciekło. Po kolejnym festiwalu nieskuteczności Mahomesa i bezmyślnym przewinieniom jego kolegów Brady po raz trzeci “podciągnął” do czerwonej strefy. A tam Gronkowski zwiódł obrońców, złapał 17-jardowe podanie i drugim swoim przyłożeniem podwyższył wynik na 14:3.

W tym momencie na chwilę przebudził się Mahomes, a Travis Kelce łapiąc dwa dalekie podania, potwierdził, że należy do najskuteczniejszych “łapaczy” w lidze. W czerwonej strefie Chiefs zostali jednak na minutę przed końcem pierwszej połowy zatrzymani przez defensywę i skończyło się tylko na trzech punktach Butkera z 34 jardów i zmniejszeniu deficytu do 6:14.

Wydawało się, że nic już się nie wydarzy, ale Brady, powtórzył to, czym zaskoczył Green Bay Packers w finale NFC. Wykorzystał kolejne bezmyślne faule obrońców  i mocno wątpliwe gospodarowanie czasem przez szkoleniowców Chiefs i w ciągu 54 sekund po raz czwarty dotarł do czerwonej strefy, a tym, który dopełnił dzieła i podwyższył prowadzenie do 21:6, był Antonio Brown.

Po takim ciosie wątpliwe się stało, by Mahomes i jego Chiefs byli w stanie się jeszcze podnieść. I tak też się stało. Na początku trzeciej kwarty Butker kopnięciem z 52 jardów zdobył dziewiąty punkt dla obrońców tytułu, ale kolejne dziesięć przypadło w udziale Buccaneers. Najpierw Leonard Fournette popisał się 27 jardowym biegiem, zdobywając kolejne przyłożenie, a pięć minut później Ryan Succop pozazdrościł Butkerowi i również z odległości 52 jardów ustalił wynik trzeciej kwarty na 31:9.

Finałowa kwarta była typowym garbage time. Zazwyczaj pomaga on “podrasować” statystyki i wynik zespołom przegrywającym. Nic z tych rzeczy. Nawet ulgowo traktowana przez Buccaneers gra nie została przez zrezygnowanego Mahomesa i spółkę wykorzystana. Była szansa w ostatnich minutach na zmniejszenie rozmiarów klęski, ale zamiast przyłożenia było podanie do rąk rywala, drugie w tym meczu. 

W zupełnie innym nastroju kończył dziesiąty w swojej karierze występ w Super Bowl Brady. Ale czy należy się temu dziwić? Trzy przyłożenia, 125 punktów w ratingu rzutów, piąty tytuł MVP finału i siódmy pierścień. Jak marzenie, które się po raz kolejny spełniło.

Dariusz Cisowski 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama