Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 15 października 2024 05:22
Reklama KD Market

Liga NBA - 57 punktów Curry'ego w przegranym meczu z Mavericks

W sobotę w lidze NBA koszykarze Dallas Mavericks pokonali we własnej hali Golden State Warriors 134:132. Słoweniec Luka Doncic zdobył dla zwycięzców 42 punkty, a dla "Wojowników" Stephen Curry uzyskał aż 57.

Mavericks świetnie zaczęli spotkanie i po kilku minutach prowadzili 18-2. Warrios, napędzani grą Curry'ego, stratę zniwelowali w trzeciej kwarcie. W ostatniej znów jednak Teksańczycy zbudowali sobie przewagę, której tym razem nie zmarnowali.

Curry robił, co mógł. Trafił 11 z 19 rzutów za trzy punkty, osiem z 12 za dwa i wszystkie osiem wolnych. Gdy na zegarze pozostawało 28,6 s doprowadził do stanu 131:130 dla Mavericks.

Teksańczycy długo rozgrywali swoją akcję, aż w końcu celną "trójką" na 6,3 s przed końcem wygraną praktycznie zapewnił im Maxi Kleber. Niemcowi podawał Doncic, który oprócz 42 punktów, co jest wyrównaniem jego rekordy kariery, zanotował także 11 asyst.

"Zawsze jest super, kiedy złapiesz rytm i trafiasz rzut za rzutem. To właśnie była taka noc. Oczywiście chciałem też wygrać, dlatego mam teraz mieszane uczucia" - przyznał Curry.

"Granie przeciwko Stephenowi, to świetna zabawa. Właśnie tego mi ostatnio brakowało, czerpania radości z gry" - podkreślił Doncic, którego Mavericks przegrali siedem z poprzednich ośmiu spotkań.

Minionej nocy świetne spotkanie rozegrał także Nikola Jokic. Serbski środkowy Denver Nuggets na swoim koncie zapisał 50 punktów (rekord kariery), 12 asyst i osiem zbiórek, ale jego zespół przegrał na wyjeździe z Sacramento Kings 114:119.

"Bardziej od statystyk Nikoli imponuje mi jego nastawienie do meczu, przywództwo. Wiedział, że jesteśmy osłabieni, ale jedyne, co go interesowało, to praca do wykonania" - komplementował podopiecznego trener Nuggets Mike Mallone.

Nuggets musieli sobie radzić m.in. bez podstawowego rozgrywającego Jamala Murraya.

Dla Kings najwięcej punktów - 28 - zdobył Harrison Barnes.

Broniącym tytułu Los Angeles Lakers niespodziewanie zacięty opór postawiła najsłabsza drużyna sezonu - Detroit Pistons. "Jeziorowcy" dopiero po dwóch dogrywkach wygrali we własnej hali 135:129.

Lakers zanotowali aż 23 straty, roztrwonili 17-punktowe prowadzenie, ale uniknęli blamażu dzięki LeBronowi Jamesowi. 36-letni gwiazdor w drugiej dogrywce zdobył osiem ze swoich 33 punktów. W spotkaniu zanotował także 11 asyst. Wsparcie zapewnił mu Anthony Davis - 30 pkt.

Wśród pokonanych na wyróżnienie zasługuje Jerami Grant - 32 pkt.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama