Na Wall Street pojawi się nowy, surowy szeryf w czasie, gdy zrobił się tam nowy bałagan - pisze "Financial Times". Na stanowisko szefa komisji papierów wartościowych (SEC) nominowany został Gary Gensler. Będzie on najważniejszym regulatorem rynku USA i zapewne świata.
Prezydent Joe Biden nominował Genslera w poniedziałek. Zdaniem Bloomberga i wielu innych amerykańskich mediów zatwierdzenie jego kandydatury przez Senat jest właściwie przesądzone. Gensler ma reputację szeryfa groźnego dla giełdy, wielkich korporacji i instytucji finansowych. Jego przyszła praca właśnie stała się trudniejsza, bo atak na Wall Street przypuścili drobni gracze, powodując bezprecedensowe i raczej nieadekwatne skoki wartości spółek - np. GameStop.
Kryzys finansowy z 2008 roku ogarnął cały świat, zagroził poważnie strefie euro, przełożył się na tragedie małych inwestorów, ludzi lokujących środki w funduszach emerytalnych, biorących kredyty hipoteczne, w tym we frankach. Dlatego postępowanie i skuteczność szefa SEC - Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, regulującej rynki finansowe USA - ma znaczenie daleko wykraczające poza Amerykę. Jak mawiano w latach 90. w USA - o czym przypomniał "Economist" - jest on "dyrektorem wykonawczym kapitalizmu".
Krach wydarzył się nie tylko ze względu na nieodpowiedzialne działania banków i firm finansowych, ale również dlatego, że zawiodły instytucje nadzorujące rynek, a ich pracownicy nie rozumieli jego ewolucji.
Gensler, który przez wiele lat pracował w banku inwestycyjnym Goldman Sachs, był szefem komisji regulującej rynek futures i jest obecnie profesorem MIT specjalizującym się w skomplikowanych instrumentach finansowych, "może być na Wall Street najbardziej agresywnym regulatorem od 20 lat (...) i najbardziej aktywnym" - ocenia "Wall Street Journal". Oczekuje się również, że będzie "energicznie prowadził sprawy przeciw największym korporacjom i bankom Wall Street" - dodaje dziennik.
Mimo tzw. kryzysu dotcomów w latach 90. i załamania w 2008 roku "sektor finansowy nadal igra z ryzykiem" - mówi PAP prof. Witold Orłowski. "A tak naprawdę wystawia na wielkie ryzyko przede wszystkim właścicieli oszczędności. Gensler może ograniczyć tę pogoń za ryzykownym zyskiem" - podkreśla.
"Analitycy oceniają, że kryzys 2008 roku uderzył przede wszystkim w klasę średnią. W Polsce to właśnie ta klasa brała kredyty frankowe. W normalnych warunkach powinna ona wspierać wolny rynek i demokrację, ale ludzie ci, rozczarowani, odwrócili się od niej. W administracji Bidena panuje przekonanie, że rynek należy uregulować, ale wynika to też z bardzo fundamentalnych przesłanek, z oceny, że rynek, na którym dochodziło do oszustw, podkopał demokrację" - wyjaśnia prof. Orłowski.
SEC czuwa nad tym, by obrót giełdowy w USA był bezpieczny i przejrzysty. Jak ocenił "The Economist", to prawie jak nadzór nad mechanizmami kapitalizmu, zważywszy, że gospodarka USA to ponad jedna trzecia globalnego PKB, a rynek kapitałowy to jej koło zamachowe, które oddziałuje na wszystkie rynki świata.
Po załamaniu finansowym w 2008 roku SEC krytykowano za to, że dopuściła do kryzysu. Potem Komisji dostało się również za to, że nikt spośród szefów instytucji finansowych, które stworzyły bańkę na rynku kredytów hipotecznych, nie został ukarany. Prezesi i menedżerowie wielkich firm i banków, jak AIG, Goldman Sachs, Lehman Brothers czy Morgan Stanley, wyszli z kryzysu obronną ręką; niektórzy otrzymali bonusy.
Kary dla firm ograniczały się do nieprzesadnie wysokich grzywien, wynegocjowanych w ramach ugody gwarantującej, że marka banku czy korporacji nie ucierpi w głośnych sprawach sądowych.
SEC reguluje amerykańską giełdę od 1934 roku i została powołana głównie po to, by chronić indywidualnych inwestorów przed rekinami rynku. Pod jej - jak się okazało - słabym nadzorem wielkie firmy finansowe oskubały nie tylko małych uczestników rynku, pozbawiły częściowo Amerykanów oszczędności emerytalnych i zachwiały światową gospodarką.
Rzecz w tym, że główne firmy z Wall Street są bogate, bardzo zaawansowane technologicznie, zatrudniają też najlepszych absolwentów prestiżowych uczelni, płacąc im na tyle dobrze, że - jak piszą amerykańskie media - pracy w sektorze publicznym i instytucjach regulujących rynki podejmuje się zazwyczaj 20 proc. najsłabszych studentów tych uniwersytetów.
"Rządzący i regulatorzy rynku nie nadążali intelektualnie za tym, co działo się na rynku przed kryzysem finansowym. Nie wiedzieli zatem, gdzie kumulowało się ryzyko" - mówi prof. Orłowski i dodaje, że pochwala zatem pragmatyczny wybór eksperta, który sam ma za sobą lata kariery w banku inwestycyjnym i jest profesorem MIT.
Tymczasem wiele firm zajmuje się znów zarabianiem na instrumentach finansowych niezrozumiałych dla niewtajemniczonych, dokonuje też w ułamkach sekund globalnych transakcji w ramach handlu wysokiej częstotliwości (High Frequency Trading - HFT), który nie podlegają wystarczającemu nadzorowi. Gensler wniesie do SEC szeroką wiedzę na temat HFT i pieniądza elektronicznego, który chcą stworzyć wielkie amerykańskie firmy internetowe, jak Google czy Facebook.
Dlatego rygorystyczny twórca oraz egzekutor przepisów i naprawdę kompetentny szeryf Wall Street - jak napisał o Genslerze "Financial Times" - to "dobra wiadomość". "To właściwy człowiek do tej roboty" - podkreślił dziennik.
A teraz, gdy zamierzają wejść do gry giganci internetu, ryzyko znów rośnie. "Oni mają przewagę nad firmami finansowymi, bo mają wielką wiedzę o klientach, dlatego łatwiej ich znajdują" - mówi prof. Orłowski.
"Ambicją +internetu+ jest stworzenie nowego pieniądza, alternatywy dla normalnych walut. Ale kryptowaluty nikt nie kontroluje" - ostrzega. Podkreśla również, że nie wiadomo na razie, jak uregulować działania takich graczy na rynku finansowym jak Google czy Facebook. Zatem oddanie nadzoru nad nimi Genslerowi, który na MIT prowadzi wykłady na temat blockchainu i kryptowalut, jest właściwym posunięciem - konkluduje.
W ostatnich tygodniach na Wall Street zrobił się ponadto całkiem nowy zamęt, który - jak pisze Bloomberg - będzie sporym wyzwaniem dla Genslera. Drobni inwestorzy zorganizowali m.in. na platformie Reddit kampanię wykupu akcji sieci sklepów GameStop, sieci kin AMC i Nokii, by wziąć odwet na firmach z Wall Street, które grały na spadek wartości tych walorów.
Notowania GameStop wzrosły w piątek o 70 proc. i to po trzech tygodniach wzrostów, które podbiły wartość papierów GameStop o 1600 proc. Akcje Nokii podskoczyły w pewnym momencie o 63 proc. Ale napompowane sztucznie ceny akcji mogą gwałtownie spaść, przynosząc straty. Zawyżanie notowań Nokii może zaś odciąć firmę od kredytów.
Zamęt, jaki wywołało to na giełdzie, już zaniepokoił Biały Dom, a niektórzy senatorzy zażądali od SEC uporządkowania tej sytuacji. Gensler, który najbardziej słynie z tego - jak przypomina Bloomberg - że uregulował wart 400 bln dol. rynek derywatyw, może sobie z tym poradzić.
Marta Fita - Czuchnowska (PAP)