Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 12:03
Reklama KD Market

By Szaweł mógł stać się Pawłem

W czasach różnego rodzaju zamętów dochodzę do wniosku, że będąc księdzem katolickim, powinienem więcej pisać na tematy związane z wiarą. Właściwie one nigdy nie przestają absorbować. I nie można ich chować za kurtyną kwestii polityczno-społecznych, które zawsze działy się, dzieją i dziać będą na scenie życia. Faktem jest, że te drugie mocno angażują. Nigdy nie powinno się jednak zwalniać od refleksji nad wiarą, zakładając, że chce się, by ona stawała się coraz dojrzalsza. Jeśli tak jest, wtedy też ma się dobrze ukształtowane wybory życiowe, poglądy, zarówno na kwestie moralne, społeczne, jak i polityczne. Brak takiej refleksji powoduje, że człowiek, poprzestając jedynie na rytualizmie, bardzo szybko staje się albo nadgorliwy, czasami wręcz fundamentalistycznie nastawiony do wszystkiego i wszystkich, albo idzie w drugą stronę, obojętniejąc i w konsekwencji odchodząc nie tylko z Kościoła, ale przede wszystkim od wiary w Boga.

Wiara domaga się refleksji, czyli myślenia nad nią, zarówno czym jest, jak i jakie niesie przesłanie. Wiara jest miejscem spotkania Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem. Spotkaniem żyjących osób, bardzo konkretnym, które nie może odbyć się jedynie wirtualnie, jak to dzisiaj (z konieczności trochę) stało się modne. Chociaż zastanawialiśmy się ostatnio w parafii nad wyjątkowo dobrym przygotowaniem dzieci do pierwszej spowiedzi świętej w tym roku. Spowiedź ta miała miejsce dwa tygodnie temu. Dzieci bardzo odważnie i dojrzale podeszły do tego ważnego, choć niełatwego często sakramentu. Doszliśmy do wniosku, że chyba jest to po części zasługa lekcji prowadzonych przez Internet, w programie ZOOM, gdyż… wraz z dziećmi uczestniczą w nich także rodzice! Efekt jest naprawdę widoczny! Być może dla rodziców taka powtórka z katechezy i sakramentów jest także bardzo potrzebna. Bo to oni, po zakończeniu lekcji, zapewne kolejny raz muszą wytłumaczyć swoim dzieciom, o co w tym wszystkim chodzi.

Czytam akurat książkę-wywiad z o. Maciejem Ziębą, dominikaninem, zmarłym w ostatnim dniu 2020 roku we Wrocławiu. Ten człowiek, naprawdę dużego formatu, nie tylko fizycznie, ale intelektualnie i duchowo, uzdolniony przywódca w swoim zakonie, wcześniej, w latach studenckich (lata 70.) odważny opozycjonista antylewicowy, pisząc o swojej drodze do wiary w Boga, mówi wprost, że „Pana Boga, chrześcijaństwo i Kościół przybliżyło mi trzech ludzi, którzy – z różnych stron – krążyli po obrzeżach chrześcijaństwa”. Następnie wymienia ich z nazwiska: Miłosz, Kołakowski, Dorosz. I mówi jeszcze: „Pomogli mi rozbić stereotyp, że wiara jest anachronizmem, że jest ucieczką przed poszukiwaniem prawdy w krainę bezpiecznych odpowiedzi, że jest jedynie zaspokojeniem potrzeby uśmierzenia bólu przemijania oraz lęku przed śmiercią”. Mądre i ważne to słowa! Czyż nie jest właśnie tak, że często wierzymy, gdyż się boimy? Potępienia, jeśli nie ze strony Pana Boga, to innych, „bardziej gorliwych”? Przemijania, które jest nieuchronne, śmierci, która nadchodzi nieraz niespodziewanie? Zatrzymując się na gotowych odpowiedziach, pozbawionych poszukiwania, pytań i refleksji, nie idziemy w głąb, ale wciąż pływamy po mieliźnie. Dlatego też łatwo jest manipulować taką społecznością, w zależności od potrzeb.

Pamiętam, jak w latach mojego dorastania Kościół był miejscem spotkania, zawiązywania wspólnot i grup, modlitwy, weekendowych lub wakacyjnych wyjazdów. Były to spotkania, w czasie których słuchało się mądrych odczytów, była możliwość rozmowy, dyskusji. I były różne poglądy. To było bezcenne, bo przybliżało bardzo do Pana Jezusa, który otwarty na każdego, z każdym chce wejść w bardzo osobisty dialog. A miejscem spotkania jest Kościół. Dzisiaj jest inaczej. Napięcie pomiędzy zwolennikami Kościoła bardziej otwartego, a radykalnie podchodzącymi do wiary, zwłaszcza w kwestiach moralności, jest coraz silniejsze. I to właścwie wszędzie. W pierwszych dniach prezydentury Joe Bidena w USA także miejscowy Episkopat się podzielił, wydając różnego rodzaju oświadczenia. Oczywiście, chodzi o kwestie najbardziej podstawowe i zarazem najwyższe. Czy jednak nie za wcześnie na wydawanie jednoznacznie krytycznych osądów? Czyż nie są one uzewnętrznieniem braku akceptacji dla linii innej, niż „jedynie słuszna”, czyli moja własna? Sam przewodniczący amerykańskiego Episkopatu, abp José H. Gomez, w swoim głośnym liście do nowego prezydenta przypominał o podstawowym przesłaniu Kościoła katolickiego, potrzebie ochrony godności ludzkiej i towarzyszenia cierpiącym i słabym. Stwierdził jednak: „Współpracujemy z każdym prezydentem i każdym Kongresem. W niektórych kwestiach jesteśmy bardziej po stronie Demokratów, podczas gdy w innych stoimy ramię w ramię z Republikanami. Nasze priorytety nigdy nie są partykularne”. Potrzeba zatem dojrzałego wyważenia spraw, by, także w świetle wiary zająć odpowiednie stanowisko.

Także w Polsce, wśród wielu starć na tym punkcie pojawiają się sytuacje jak niedawna w jednej z parafii na Podkarpaciu, gdzie proboszcz zażądał od młodzieży chcącej przystąpić do bierzmowania, podpisania pisma, w którym kandydat musi oświadczyć, że nie popiera tzw. „strajku kobiet”, czyli, jak czytamy, „postulatów i żądań sprzecznych z treścią i zasadami naszej katolickiej wiary”. Ksiądz, który uzyskał zresztą aprobatę swojej kurii diecezjalnej, zapewne niejednokrotnie stawia sobie i innym pytanie, dlaczego w kościołach jest coraz mniej ludzi, zwłaszcza młodych? Odpowiedź jest jedna: brakuje dialogu, otwartości na różność poglądów, jest za to lęk przed rozmową, nieumiejętność wysłuchania, podsuwane wciąż gotowe odpowiedzi zwalniające od samodzielnego myślenia i poszukiwań. 

Kilka dni temu obchodziliśmy święto Nawrócenia Świętego Pawła. Wcześniej był Szawłem, dobrze wykształconym i gorliwym o sprawy swojej religii człowiekiem. Potrzebował swojego czasu, żeby upaść za ziemię i spotkać Jezusa Chrystusa, a w konsekwencji stać się wielkim Apostołem. Może warto o tym pomyśleć, zanim wyda się ocenę, że wśród „przekreślanych” i stygmatyzowanych współczesnych Szawłów, wciąż czeka na nawrócenie wielu nowych Pawłów?

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama