Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 21:38
Reklama KD Market

Przede wszystkim cieszyć się dobrem

Pandemiczny Covid-19 zbiera wciąż owoce. Kilka dni temu zabrał mi przyjaciela, księdza będącego proboszczem w Polsce. Od pierwszego dnia do ostatniego byliśmy razem w seminarium, na jednym roku. Niejednokrotnie wspieraliśmy się w życiu, przez kilka miesięcy pracowaliśmy na jednej parafii. Jego śmierć nastąpiła po kilku tygodniach leżenia w śpiączce farmakologicznej pod respiratorem w szpitalu. Miał 49 lat i wydawało się, po ludzku, jak zawsze, że tyle jest jeszcze do zrobienia. Niestety bywa w życiu inaczej. Zmarł w dniu 15. rocznicy śmierci innego znanego polskiego księdza-poety, Jana Twardowskiego, którego fragment wiersza „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” wpisał się na dobre do kanonu polskich utworów wzywających do refleksji nad życiem i relacjami. I w rzeczy samej, refleksji takiej potrzeba stale. Dni przemijają szybko, życie wciąż bliżej jest swojej ziemskiej granicy, a relacje z innymi domagają się ciągłego pielęgnowania i poprawiania, gdy jest źle.

Śmierć Jacka, przyjaciela z dawnych lat, też postawiła mnie do pionu. Kolejny raz pomyślałem o tym, jak ważne jest zauważanie i wydobywanie dobra. Mój przyjaciel zrobił wiele i to dobro zostawił swoim parafianom, za co oni są mu bardzo wdzięczni. Przede wszystkim jednak był dla nich i z nimi Człowiekiem. Tego nie zapomną długo, bo to odznacza się mocno w życiu. Bycie człowiekiem, bycie do dyspozycji kiedy trzeba, wspieranie dobrym słowem, gdy jest trudno lub dzieje się coś niedobrego, przebaczenie, cieszenie się, kiedy jest dobrze. To są te cechy, o których często się już nie pamięta, zwłaszcza w świecie wirtualnych relacji. A świat realny jest coraz bardziej podzielony. Widać to na każdym kroku. Właśnie w USA zaprzysiężono nowego prezydenta, a podział między ludźmi jest wielki i groźny. Na potrzebę krzewienia jedności zwrócił uwagę papież Franciszek w swojej depeszy do Joe Bidena: „Proszę także Boga, źródło wszelkiej mądrości i prawdy, by kierował Pańskimi wysiłkami, by krzewić zrozumienie, pojednanie i pokój wewnątrz Stanów Zjednoczonych oraz między narodami świata w celu wspierania powszechnego dobra wspólnego”. To są cele, które należą do najbardziej podstawowych.

Widzieć i wydobywać dobro. Zawsze zaczynając od siebie. Ileż to razy łapiemy się na tym, że nie potrafimy szanować innych, bo brakuje szacunku i miłości do samego siebie. Tu jest początek. Pytanie o to, czy czuję się dobrze ze sobą, czy znam swoją wartość, wiem, na co mnie stać w tym, co robię i mieć świadomość na temat tego, co mi nie wychodzi. Relacja do siebie samego wyprzedza relację do innych. Przykazanie miłości mówi: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. A miłość, jak przypominał przed laty papież Benedykt XVI w swojej encyklice, jest dawaniem, chęcią obdarowywania innych, życia dla innych, poświęcania się. Ale ma też taki wymiar, w którym chce być kochana, czyli potrzebuje, by ktoś na nią odpowiedział. Wtedy dopiero jest pełna. I wtedy też rodzi dobre uczynki dla tych, którzy potrzebują, zwłaszcza zauważa słabych, biednych, chorych. Każda miłość, która jest skierowana tylko w jedną stronę: dawania lub brania, jest nie tylko niepełna, ale wręcz staje się chora. Warto zatem przyjrzeć się sobie i pomyśleć, jak to wygląda w moim życiu i na moim podwórku. Kiedyś, gdy słyszałem o tym, że poprawianie i uzdrawianie świata zaczyna się od siebie, traktowałem to jak pobożne życzenia, bo jak taki mały ja w swoim świecie mogę wpłynąć na całość. Dziś już jednak wiem, że to prawda. Zmieniając siebie, wpływamy na innych, a wtedy jest już kilka osób i tak to idzie dalej.

Myślę zatem, że zamiast biernie stać i komentować to, co dzieje się wokół, trzeba bardziej zaangażować się w to, by na moim podwórku był porządek i było dobro. Przypominają mi się nasze polskie wioski i miasta. Jeszcze ileś lat temu bywało tam różnie, więcej szarości i bałaganu. Dzisiaj, kiedy ludziom żyje się trochę lepiej albo mają możliwość zarobienia lepszych pieniędzy za granicą, wszystko zaczęło pięknieć, zapraszając do tego, by tam wracać, żyć, cieszyć się, a przy okazji jest to też wzór dla innych, że można. Piękno i porządek są też zdecydowanie bardziej przyjazne. I o to chodzi. Przenosząc to ponownie do życia, dokładnie tak samo dzieje się, kiedy jest porządek wewnętrzny i serdeczne relacje.

Myśląc o moich przyjaciołach i znajomych, którzy „tak szybko odchodzą”, a ich śmierć jest jak nagłe i niespodziewane przerwanie życia, wiem, że także, stosunkowo za późno dostrzegałem dobro, które robili, koncentrując się raczej na tym, co złe i co nie wyszło. Obiecuję sobie jednak poprawę, mimo wszystko, mając nadzieję i wierząc, że inni popatrzą na mnie przede wszystkim także z tej lepszej strony. I liczę na przebaczenie za to, co nie wychodzi „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama