Lider Republikanów w Senacie Mitch McConnell oświadczył we wtorek, że odchodzący prezydent Donald Trump sprowokował atak swoich zwolenników na Kapitol 6 stycznia, "karmiąc ich kłamstwami".
Zamieszki "zostały sprowokowane przez prezydenta i inne potężne osoby", a "motłoch został nakarmiony kłamstwami" - powiedział w Senacie McConnell.
Zdaniem przywódcy senackich Republikanów zwolennicy Trumpa "chcieli wykorzystać agresję i strach, aby powstrzymać konkretne procedury części władz federalnych".
McConnell obiecał, że inauguracja nowego prezydenta Joe Bidena będzie "bezpieczna i udana".
Oznajmił też, że równo podzielony Senat nie daje Demokratom mandatu do przeprowadzenia "radykalnych, ideologicznych zmian" w polityce.
Demokraci i Republikanie będą mieli po 50 senatorów w wyższej izbie Kongresu; w wypadku nierozstrzygniętych głosowań, prawo do przełamania remisu będzie miała wiceprezydent Kamala Harris.
Jeszcze we wtorek McConnell będzie rozmawiał z przywódcą Demokratów w Senacie Chuckiem Schumerem, aby omówić dalsze plany pracy senatorów - podaje Associated Press, powołując się na osoby zaangażowane w aranżowanie tego spotkania.
W ubiegłym tygodniu McConnel powiedział swoim współpracownikom, że jego zdaniem Trump zasługuje na impeachment i cieszy się, że Demokraci rozpoczynają tę procedurę.
Według "New York Timesa" McConnell, druga osoba u Republikanów po ustępującym prezydencie, uważa, że procedura impeachmentu ułatwi pozbycie się Trumpa z partii.
Relacje między przywódcą większości w Senacie a prezydentem, dwoma najpotężniejszymi osobami w Partii Republikańskiej, całkowicie się załamały i, jak donosiły amerykańskie media, McConnell jest wściekły na Trumpa po ataku na Kapitol, uważa też stał się on obciążeniem dla swej partii.
Politycy podobno nie są ze sobą w kontakcie od grudnia i głosowania Kolegium Elektorów. Relacjom nie pomogła porażka Republikanów w dwóch styczniowych senackich wyborach w Georgii, które spowodują że GOP straci kontrolę nad izbą wyższą amerykańskiego parlamentu. (PAP)