Wraz z grupą republikańskich kongresmanów opracował on dokument zwany "Contract with America" (pol. "Kontrakt z Ameryką"), zakładający daleko idące cięcia podatkowe i reformę opieki społecznej, czyli ubezpieczeń społecznych. W prasie pisano, że Gingrich i jego chłopcy (am. Gingrich and his boys) zmierzali bezpośrednio do odrzucenia wszystkiego, co miało posmak rooseltowskiego New Deal, a także późniejszych zasad Medicare czy Medicaid. Jednakże za nadużycia finansowe, lekceważenie i ewidentne okłamywanie Izby Reprezentantów (Komisji Etyki) w 1997 roku został ukarany grzywną w wysokości 300.000 dolarów i zmuszony do ustąpienia ze stanowiska, na które wybrano republikanina Hasterta, nota bene ze stanu Illinois.
W obronie ubezpieczeń społecznych występuje obecnie Harold Meyerson, w komentarzu na łamach dziennika "Washington Post", które twierdzi, że amerykański system ubezpieczeń społecznych nie jest zagrożony kryzysem finansowym, potrzebny jest mu program, który dostosowałby do współczesnych potrzeb zwiększenia dochodów i odpowiedniego przystosowania świadczeń. Wszystko jednak jest w rękach prezydenta Busha, jak pisze autor. Gdyż w odrożnieniu od innych amerykańskich prezydentów zwalczających niezależne od nich kryzysy (poczynając od Abrahama Lincolna, do Roosevelta w czasach Wielkiego Kryzysu i Pearl Harbor i do Kennedyego z kubańskim kryzysem rakietowym), poza zamachami z 11 września i obaleniem Talibów w Afganistanie obecny prezydent prawdopodobnie zapisze się w historii nie tyle za przezwyciężenie tych kryzysów, ile za kryzysy, które sam sfabrykował obalenie Saddama Husseina i prywatyzacja ubezpieczeń społecznych. Obok zastraszenia niebezpieczeństwem irackim (broń masowego rażenia, możliwość ataku nuklearnego), prezydent Bush podejmuje teraz, jak dodaje Meyerson, kolejną kampanię zastraszenia społeczeństwa załamaniem systemu ubezpieczeń społecznych, któremu zapobiec ma likwidacja świadczeń i przesunięcie środków na indywidualne konta bankowe.
Meyerson pisze tak: "ubezpieczenia społeczne stoją obecnie przed największym jak do tej pory krysysem politycznym. Po raz pierwszy w historii, w oparciu o ideologię przeciwko temu programowi występują prezydent i robocza większość kongresowa, którzy uważają New Deal (Nowy ład) za aberrację w historii Ameryki, za rzecz najlepiej do odrzucenia, którzy głosowaliby przeciwko utworzeniu tego programu, gdyby byli w Kongresie w 1935 roku".
Tymczasem ubezpieczenia społeczne nigdy nie miały się lepiej w swej 70letniej historii. Jak podaje rada powiernicza systemu, wg słów Meyersona, bez większych zmian system może opłacać pełne świadczenia aż po rok 2042. W ciągu następnych 75 lat braki systemu ubezpieczeń mogą wynieść zaledwie 0,7 procenta dochodu narodowego.
Obecny prezydent, bardziej niż poprzednicy uzależniony jest od klasycznych instrumentów propagandowych (sieć telewizyjna Fox News i prawicowe rozgłośnie radiowe). Meyerson ilustruje to tak: "czy należy się dziwić, że departament edukacji zapłacił komentatorowi Armstrongowi Williamsowi 241.000 dolarów za promocję programów "No Child Left Behind"? W obecnej administracji rolę agencji rządowych jest podawanie proBushowych wiadomości wszelkimi dostępnymi środkami (...). Mieliśmy wielu prezydentów, z najbardziej niechlubnym Richardem Nixonem, którzy dzielili media na przyjazne i wrogie. Jednakże nie potrafię przypomnieć sobie innego prezydenta, który tak zasadniczo inwestowałby w rozpowszechnianie dezinformacji i byłby tak zasadniczo obojętny na korozyjny efekt propagandy na demokrację (...)".
Komentarze o nieetycznym postępowaniu, torturach i jeszcze raz o Gonzalesie
Wspomiany powyżej Armstrong Williams, autor propagandowych informacji telewizyjnycn na rzecz programów "No Child Left Behind" (co przypomina polskie prounijne agitki telewizyjne warszawskiego dziennikarza Wołoszańskiego, za które otrzymał równie wysokie honorarium), krótko określany jest przez Stevea Chapmana z "Chicago Tribune" jako postać nie mająca nic wspólnego z zawodową etyką amerykańskiego dzienikarstwa.
Ten sam Chapman pisze, że choć Arnold Schwarzenegger, obecny gubernator Kaliforni, prawdopodobnie nigdy nie zostanie prezydentem, jego postać jest w pewnym sensie zjawiskiem, które doprowadzić może do przywrócenia albo też nadania Ameryce jeszcze większego zakresu demokratycznej reprezentatywności mianowicie Schwarzenegger chce skłonić stanową Legislaturę do zajęcia się problemem, dlaczego w pewnych okręgach wyborczych tego stanu prawodawcy wybierani są praktycznie dożywotnio i dlaczego zawsze w jednych okręgach wygrywa ta sama partia.
Dziennik "Washington Post" jeszcze raz wraca do sprawy tortur, w komentarzu pani Anne Applebaum, która pisze, że niektórzy weterani wojen amrykańskich mowią o swej pracy w charakterze oficerów śledczych (po doświadczeniach w Wietnamie, Panamie i Iraku) jak o czymś fikcyjnym, popełnianym przez innych, ale nie przez siebie samych. Najbardziej intrygującym pytaniem jest nie to, jak pisze dziennikarka, czy tortury to skuteczna działalność wojskowa, ale to, że znaczna częsć amerykańskiego społeczeństwa chce wierzyć, że jest to rzecz militarnie skuteczna. Gdy mówi się o postaci takiej, jak Alberto Gonzales, nie trudno jest skojarzyć ją z innymi osobami, jak wyżej wymieniony Newt Gingrich, ale także z Karlem Rove głównym doradcą prezydenta Busha oraz Bernardem Kerikiem, nieudanym wyborem prezydenta na stanowisko sekretarza bezpieczeństwa wewnętrznego (am. Secretary of Homeland Security), Wspólną cechą takich postaci jest to, że społecznie pochodzą oni z klas niższych, nawet nie średnich. Od takich postaci, w końcu publicznych, odróżnia się teraz nowy kandydat prezydenta Busha na stanowisko sekretarza bezpieczenstwa wewnętrznego Michael Chertoff, prawnik z dużym doświadczeniem w pracy dla sekretarza sprawiedliwości (am. Department of Justice), syn rabina z Nowego Jorku, wychwalany autor przepisów stanowiących amerykańską reakcję na zamachy z 11 września.
W poprzednim przeglądzie wspomniano, że przesłuchanie Gonzalesa przed senacką komisją jest jedynie dopełnieniem formalności, bo i tak udzielona mu zostanie akceptacja. Do tego przesłuchania jeszcze raz nawiązuje komentator tygodnika "Time", Joe Klein. Gonzales był, jak pisze Klein, współtwórcą decyzji administracji o stosowaniu fizycznej przemocy wobec więźniów, ale jego odpowiedzi w czasie przesłuchania niczego właściwie nie wyjaśniały, stanowiły przykład urzędniczej amnezji. Senatorowie byli bardzo surowi w ocenie postępowania wojskowych władz amerykańskich posuwając się, jak republikanin Lindsey Graham, nawet do stwierdzenia, że Ameryka stała się tak jak jej wrogowie. Do prawdy nie chcieli dojść również demokraci, jak senator Joseph Biden, który wykorzystał całe 10 minut przyznane mu, nie na pytania, ale na retoryczny atak na technikę unikania właściwych odpowiedzi, którą posłużył się kandydat na sekretarza po retorycznej wypowiedzi senator Biden zniknął z sali posiedzeń na resztę dnia.
żaden senator nie posunął się tak daleko, aby zapytać, czy Gonzales, najbliższy w tych sprawach doradca prezydenta, zadbał o stosowne poinformowanie chlebodawcy o zmianie amerykańskiej polityki w zakresie tortutowania więźniów. Klein dopuszcza, że "stosowanie agresywnych (...) technik przesłuchiwań, nawet z użyciem narkotyków (...) nie musi być niestosowne dla wydobycia informacji od tych, którzy dążą do masowych zbrodni na ludności cywilnej. Przemoc fizyczna to jednak zupełnie inna rzecz." W każdym razie odpowiedź Gonzalesa na pytanie, czy wojsko amerykańskie może w sensie prawnym posługiwać się torturami w każdej sytuacji (odpowiedź Gonzalesa: "nie sądzę, ale wrócę do tej sprawy, aby nie udzielić błędnej informacji"), jak podsumowuje komentator, była z pewnością uprzejma, ale hańbiąca.
źródła:
+ o politycznym ataku na ubezpieczenia społeczne za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 12 stycznia, artykuł "President of Frabricated Crises", autor Harold Meyerson, str. A21,
+ o nieetycznym postępowaniu dziennikarskim (Armstrong Williams) za dziennikiem "Chicago Tribune", wydanie na 13 stycznia, komentarz "Principled Punditry", autor Steve Chapman,
+ o propozycjach Schwarzeneggera na rzecz większej demokratyzacji w Kalifornii, za dziennikiem "Chicago Tribune", wydanie na 12 stycznia, artykuł "Can Arnold restore real democracy", autor Steve Chapman,
+ o reakcjach na tortury byłych oficerów i społeczeństwa za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 12 stycznia, komentarz "The Torture Myth", autorka Anne Applebaum, str. A21
+ o kulisach przesłuchań Alberto Gonzalesa przed komisją senacką za tygodnikiem "Time", wydanie na 17 stycznia, artykuł "Wheres the Outrage?", autor Joe Klein, str. 35.