Zupa ogórkowa to taki banał, klasyk zup polskich. To napiszę, jak było ze mną i tą zupą. Otóż jako dziecko szczerze jej nienawidziłam. Nawet nie wiem dlaczego. Ot, taki dziecięcy grymas. Na hasło „zupa ogórkowa” dostawałam drgawek i krzyczałam, że ja dzisiaj zupy nie jem.
I tak to sobie trwało, aż dorosłam. Miałam już swój dom, swoją kuchnię. No i jakoś tak się stało, że postanowiłam ugotować tę zupę. Zamierzenie było takie, że przygotuję, ale jeść nie będę. Jednak w trakcie gotowania wypada zupę spróbować, bo a nuż trzeba dosolić, sypnąć hojniej pieprzu.
Okazało się, że ta zupa jest… dobra. Ba, rzekłabym, że pyszna. No i tak to polubiłam zupę ogórkową. Ta jest jeszcze inna, bo gotowana na żołądkach drobiowych. To był kolejny eksperyment, jakże udany. Bardzo polecam tę wersję. Ale spokojnie mogą to być kurze skrzydełka, udko lub porcja rosołowa.
¾ lb żołądków z gęsi albo kurczaka1 liść laurowy3 ziarna ziela angielskiego8 szklanek zimnej wody1 łyżka soli1 duża marchewka1 pietruszka (korzeń)Kawałek selera (korzeń, ale może być naciowy)3-4 większe ziemniaki1 lb ogórków kiszonych¼ szklanki kwaśnej śmietany (opcjonalnie)Sól i pieprz do smaku
Przygotowanie: 2 hPorcje: 8-12 osób
Żołądki umyj i zalej zimną wodą. Dorzuć liść laurowy i ziele angielskie, posól. Garnek przykryj. Gotuj na małym ogniu ok. ½ godziny. Następnie dorzuć marchewkę, pietruszkę i seler. Gotuj kolejne ½ godziny.Ziemniaki obierz i pokrój w kostkę. Dorzuć do wywaru i gotuj do miękkości.Ogórki zetrzyj na tarce o dużych oczkach. Dorzuć do zupy. Pamiętaj, że reszta warzyw musi być miękka, ponieważ kwas hamuje gotowanie. Zagotuj zupę, dopraw (ja lubię dużo pieprzu).Na koniec wyjmij pietruszkę, seler i marchewkę oraz żołądki. Pietruszkę i seler możesz wyrzucić. Marchewkę pokrój na talarki. Żołądki w mniejsze części.Nalej zupę do talerzy, dodaj pokrojoną marchewkę i żołądki. Dodaj kwaśną śmietanę (niekoniecznie).Możesz podawać z chlebem – wtedy będzie pełnym, sycącym posiłkiem.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks