40 proc. nauczycieli i pracowników Chicago Public Schools (CPS) nie zgłosiło się w poniedziałek do pracy – poinformowała Janice Jackson, szefowa kuratorium.
Z około 5800 nauczycieli i pracowników CPS 40 proc. nie wróciło do pracy stacjonarnej w poniedziałek, 4 stycznia – poinformował we wtorek CPS i jednocześnie oskarżył chicagowski związek zawodowy nauczycieli (CTU) o „wywieranie presji” na jego członków, by ci sprzeciwili się pracodawcy i pozostali w domach.
Pomimo skomplikowanej sytuacji, do pracy wróciła około połowa nauczycieli i trzy czwarte personelu pomocniczego – w sumie około 60 proc. z 5800 osób wezwanych do pracy.
Osoby, które pozostały w domach i kontynuują pracę zdalnie, otrzymały wiadomość, że ich nieobecność jest nieusprawiedliwiona. Prezes CPS Janice Jackson zapowiedziała, że ignorujący wezwanie do pracy nauczyciele będą musieli stawić czoła postępowaniu zgodnemu z kontraktem związkowym, choć zwalnianie nauczycieli nie leży w niczyim interesie.
Prezydent CTU Jesse Sharkey powiedział we wtorek rano dziennikarzom, że wielu członków związku „nie czuje się w ogóle bezpiecznie, czują się bardziej niespokojni i przestraszeni niż kiedykolwiek”.
Sharkey poinformował, że 69 proc. członków związku spośród tych, którzy wrócili w poniedziałek do szkół, w sondażu przeprowadzonym przez związek zgłosiło w szkołach warunki, które „nie były odpowiednie” – m.in. „brudne” budynki i „nieodpowiednie lub brakujące oczyszczacze powietrza”.
Sharkey zapowiedział również, że ponowne otwarcie szkół nie odbędzie się, jeśli CPS „po prostu będzie dyktowało związkowi, co ma robić”.
(kk)
Reklama