Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 20:04
Reklama KD Market

Stan zawieszenia

Czy wiesz, jaki mamy dzień tygodnia? – zapytał mnie ktoś w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Nie pamiętałem. I gdy zacząłem się zastanawiać, uświadomiłem sobie, że tak właściwie jest co roku. Gdzieś między Wigilią a Nowym Rokiem rytm tygodniowy ulega zaburzeniu. Nawet jeśli musimy pracować, dni wolne od pracy mieszają się z roboczymi. Wielu z nas ma zresztą w tym czasie jednak przerwę w aktywności zawodowej. Albo pracuje zdalnie i musi sobie przypominać, czy akurat w danym dniu powinien zasiąść przy komputerze. W Polsce ten swoisty bałagan sięga nawet święta Trzech Króli (lub sześciu, jak mawiał klasyk), które też jest ustawowo dniem wolnym od pracy. Cztery dni wolne od pracy (nad Wisłą celebruje się także 26 grudnia) wepchnięte na sztywno w kalendarz tygodniowy na przestrzeni dwóch tygodni sprawiają, że wszystko się miesza. Teraz stan zawieszenia potęguje jeszcze bardziej zarządzona do 17 stycznia narodowa kwarantanna i trwające równocześnie w całym kraju ferie szkolne. Zawsze o tej porze mamy świadomość kończącego się roku, rozpoczynającego się kolejnego, nowego etapu życia. Historycy i antropologowie przypomnieliby tu zapewne o tradycjach związanych z zimowym przesileniem i towarzyszącym temu zjawisku obyczajach. Od setek lat na przełomie grudnia i stycznia cywilizacje półkuli północnej zatrzymywały się na chwilę. Cykl astronomiczny przekłada się od tysięcy lat na codzienne życie człowieka. Poczucie stanu zawieszenia ma dziś dużo głębsze podłoże. Pandemia zburzyła nasze poczucie stabilności i przewróciła do góry nogami nasze codzienne życie. Często pozbawiła nas podstaw utrzymania, bo pracowaliśmy w sektorach najmocniej dotkniętych przez COVID-19. Skazała nas na oczekiwanie na koniec narodowych kwarantann i na kolejne pakiety ratunkowe przyjmowane przez rządy. Zatrzymaliśmy się także dlatego, że znajdujemy się w środku pandemii i chcemy jak najszybciej wypchnąć z pamięci odchodzący rok. COVID-19 zabrał z tego świata co tysięcznego mieszkańca USA. W Polsce miesięczne wskaźniki umieralności są najwyższe od II wojny światowej. Każdy z nas zna kogoś, kogo wirus zabrał z tego świata. Ale jednocześnie zaczęliśmy wyczekiwać na szczepionkę dającą nam nadzieję na budowanie jakiejś nowej normalności. Po obu stronach oceanu trwa wyścig z czasem. Im szybciej społeczeństwa zaczną osiągać odporność stadną, tym szybciej zaczniemy wychodzić z gospodarczej, pocovidowej zapaści. Nie będzie to łatwe zważywszy na „opór materiału” – wszechobecny szum informacyjny, teorie spiskowe, antyszczepionkowców i zwykłych sceptyków, którym trudno uwierzyć, że w ciągu roku można było wynaleźć i przetestować skuteczne remedium na koronawirusa. Okres przejściowy uświadamiamy sobie chyba najbardziej dobitnie w Stanach. Nie tylko z powodu pandemii, która potęguje poczucie tymczasowości i wytrąca z rutyny codziennego życia, ale także cyklicznych, okołonoworocznych zmian. W Ameryce niemniej niecierpliwie niż na szczepionki oczekuje się na roszady polityczne. Tegoroczny okres przejściowy między wyborami prezydenckimi a początkiem nowej kadencji Kongresu i prezydenta był szczególnie burzliwy. Przypomnijmy wysiłki zmierzające do podważenia wyników wyborów czy chociażby losy pakietu gospodarczego, podpisanego przez odchodzącego prezydenta dosłownie w ostatniej chwili. Od Nowego Roku zacznie urzędować w Waszyngtonie nowy Kongres. Kilka dni później odbędą się jeszcze w Georgii wybory uzupełniające, które ostatecznie przesądzą o rozkładzie sił na Kapitolu na najbliższe dwa lata. Wreszcie – 20 stycznia – władzę w Białym Domu przejmie nowa, demokratyczna administracja Joe Bidena. Niezależnie od naszych własnych poglądów i ocen poprzedniej, odchodzącej administracji, nie ulega wątpliwości, że sporo w kraju się zmieni. Ale na pewno nie od razu. 1 stycznia na pewno nigdzie nie przyniesie przełomu. Skończy się przedłużony weekend i jak najszybciej wrócimy do tygodniowego rytmu życia. Choć na normalność trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, będziemy znów dążyć do tego, aby wydobyć się ze stanu zawieszenia. Wkraczamy jednak w Nowy Rok z przekonaniem, że będzie lepszy od poprzedniego. Nadzieja przecież zawsze umiera ostatnia. Do Siego Roku! Tomasz Deptuła Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama