Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 20:13
Reklama KD Market

Magiczne?

Jak co roku, w reklamach pojawiło się hasło: „Magiczne święta”, z którym niektórzy próbują bezskutecznie walczyć, innym zaś jest zupełnie obojętne. Bierze się ono stąd, że dla wielu Boże Narodzenie to święta pełne uczuć i wspomnień z dzieciństwa. Blask ustrojonej choinki, wielobarwne światełka i dekoracje, tradycje, prezenty, życzenia, to wszystko tworzy niepowtarzalny urok świąt. Z religijnego punktu widzenia jednak, często przesłania istotę, jaką jest świętowanie narodzin Jezusa Chrystusa wraz z oczekiwaniem Jego powtórnego przyjścia na końcu czasów. Sam unikam upowszechniania hasła „magicznych świąt”, zachęcając, by powrócić do prostoty ich przeżywania w atmosferze religijnej oraz w rodzinnym gronie, z najbliższymi. Jedną z dobrych tradycji mojego domu rodzinnego było to, że wigilię i pierwsze święto spędzało się z najbliższymi. Dopiero kolejne dni były czasem odwiedzin i przyjmowania gości. Tej tradycji staram się być wiernym do dzisiaj. Dotykając kwestii „magiczności” jest coś, co uważam wręcz za niebezpieczne, a co staje się dość powszechne w mentalności wielu wierzących. Jest to zjawisko iście magicznego podejścia do wiary i praktyk religijno-duchowych. Nie jest ono bynajmniej czymś nowym, jednak odnoszę wrażenie, że w ostatnich latach mocno się ono nasila, a czas tegorocznej pandemii i izolacji, obudził w niektórych osobach wyjątkowo mocno taką postawę. Wiele kanałów na YouTube proponuje konferencje i nauczanie przeróżnych duchowych autorytetów, czasami wręcz guru, w tym także księży katolickich, które zamiast karmić słuchaczy słowem Dobrej Nowiny, czym przecież jest Ewangelia, z maniackim wręcz uporem podejmuje tematy apokaliptyczne, strasząc rzekomo zbliżającym się końcem świata. Zamiast wskazywać drogę do Boga, wraz z pogłębianiem wiary i relacji z Nim, próbuje się we wszystkim szukać szatana i wydobywa się na wierzch jedynie zło. Pana Boga przedstawia się jako surowego i bezlitosnego sędziego, czekającego na to, aby błądzące dzieci zganić i ukarać. Rodzą się także postawy wręcz wojownicze, rycerskie, z upodobaniem do oręża i walki. Niektóre są tak mocno i głęboko zaszczepione w ludziach, że każda próba polemiki i racjonalnego porozmawiania na te tematy, spełza na niczym, a ktoś, kto w ogóle próbuje polemizować, jest traktowany jako niewierzący, nawet jeśli jest księdzem. Bezkrytyczne odniesienie do internetowych nauczań, które pomimo upomnień, ostrzeżeń i sprostowań ze strony odpowiednich władz kościelnych, jest nadal realizowane, powodując, że zachowania pewnych grup i osób przypomina działalność sekt. Dla przykładu, zaledwie kilka dni temu wziąłem do ręki książkę na temat Matki Bożej i Jej drogi do Elżbiety. Książka ta, autorstwa pewnej osoby świeckiej, będącej z zawodu psychologiem i miłośnikiem Pisma świętego oraz księdza-zakonnika, wydała mi się bardzo odpowiednią lekturą duchową na czas adwentu. Pierwsze strony zapowiadały, że będzie to bardzo interesująca i budująca treść. Kiedy jednak w pewnym momencie przeczytałem jawną krytykę papieża Franciszka, a następnie zauważyłem, że krytyki tej jest w książce dużo więcej, odłożyłem ją na bok, z rozżaleniem i zawodem. Wtedy też dopiero stwierdziłem, że książka nie posiadała zgody władz kościelnych na publikację jako katolicka, a zgoda taka jest wymagana w przypadku tekstów o charakterze religijnym i duchowym. Zasięgnąłem też informacji o autorach i okazało się, że oboje dość mocno zaangażowali się w kampanię anty-papieską, a ksiądz już jest poza swoim zakonem. Niesmak i smutek pozostał we mnie. Nie tylko w odniesieniu do książki, ale przede wszystkim do tych wszystkich współczesnych proroków apokalipsy, których trochę w naszym polskim środowisku jest. Świadomie unikam nazwisk, choć oficjalne informacje na temat ich działalności oraz treści publicznie głoszonych można znaleźć w internecie. Smuci bardzo fakt, że ilekroć zwracam komuś uwagę, prosząc o ostrożność w przyjmowaniu i dzieleniu się takimi treściami, prawie zawsze napotykam silny opór i pretensje, że w ogóle jestem im przeciwny. Podobnie było w kwestii krytyki zarządzeń w ostatnich miesiącach dotyczących ograniczeń w kościołach lub przyjmowania komunii św. „na rękę” lub też o obowiązku noszenia maseczek. W niektórych przypadkach trzeba było nieszczęśliwej sytuacji zachorowań lub czasowego zamknięcia kościoła z powodu choroby duszpasterzy, żeby osoby te zmieniły zdanie. Jak jednak dotrzeć do tych wszystkich, którzy namiętnie słuchają radykalnych treści konferencji duchowych i żyją taką wizją Pana Boga i Kościoła? W jaki sposób przekonać tych, dla których wiara to magicznie wręcz traktowane nabożeństwa, mnożenie ich na siłę, z traktowaniem Boga jedynie jako kogoś, kto za „dobrą” modlitwę daje w prezencie cuda, a za jej brak i złe postępowanie potępia? To właśnie Boże Narodzenie jest tym szczególnym czasem, w którym chrześcijanie świętują Wcielenie Syna Bożego, przyjmują Słowo, które stało się Ciałem, Człowiekiem i zamieszkało między nami. Najzdrowszą i najlepszą drogą pogłębiania wiary jest częsta lektura i rozważanie Pisma świętego, a zwłaszcza Ewangelii. Ktoś, kto jest blisko ze Słowem Bożym, a nawet ma osobową relację z Tym, który jest Słowem, czyli Jezusem Chrystusem, z pewnością idzie we właściwym kierunku. Poznaje Chrystusa takim, jakim On jest i jak się ludziom objawił. Biblia jest jedynym oficjalnym i pełnym objawieniem Boga. Dla katolików tym, kto naukę Pisma wyjaśnia najpewniej jest Kościół. Raz po raz ukazują się dokumenty Kościoła, a także nauczanie poszczególnych papieży. Zanim zacznie się krytykować papieża, warto lepiej go poznać, poczytać jego nauczanie, zobaczyć w świetle współczesnego życia świata. Nazywanie papieża Antychrystem jest wielkim błędem i nieporozumieniem, które bierze się z kompletnego braku zrozumienia i jego samego i czasów, w których żyjemy. Ktoś, kto głosi takie rzeczy, zwłaszcza osoba duchowna, naprawdę musi dobrze przemyśleć swoją własną postawę. Wiele niestety jest nieposłuszeństwa autorytetowi Kościoła, a także totalnego braku pokory. Najważniejszą modlitwą dla katolików jest Msza święta. Każda, zarówno ta uroczysta i świąteczna, jak i ta codzienna, bez śpiewów, ma tę samą wartość ofiary Jezusa Chrystusa. Szukanie mszy z dodatkowymi formami modlitwy i pobożności albo celebrowany jedynie przez księży będących w opinii ludzi duchowymi „guru” jest kolejnym błędem i nieporozumieniem. Potrzeba większej prostoty i pokory w podejściu zarówno do wiary, jak i jej praktykowania. Aby nie stały się rzeczywistościami magicznymi, bo religia to nie magia. Niech Święta Bożego Narodzenia z całą bogatą symboliką, słowem, a zwłaszcza z przyjściem Jezusa w osobie dziecka urodzonego w świecie ludzi najbiedniejszych, położonym na sianie, w żłobie, wyprostują naszą wiarę i otworzą nas na nowo na piękno prostoty i relacji! ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama