Kilka tysięcy zwolenników prezydenta Donalda Trumpa zgromadziło się w sobotę w Waszyngtonie. Maszerując po centrum stolicy , m.in. przed Sądem Najwyższym, wznoszono hasła o "wyborczej kradzieży".
Był to drugi takiego rodzaju marsz w stolicy USA od wyborów prezydenckich 3 listopada, w których zwyciężył Demokrata Joe Biden. Pierwszy odbył się 14 listopada i zgromadził co najmniej kilkanaście tysięcy osób, znacznie więcej niż ten grudniowy.
Demonstranci zaczęli gromadzić się w centrum amerykańskiej stolicy już w piątek wieczór. Przy Freedom Plaza rozstawili się sprzedawcy kampanijnych gadżetów, a w oknach luksusowych hoteli widać było flagi z napisem "Trump 2020".
Dostęp do kilku ulic w pobliżu Białego Domu został zamknięty. Podczas ostatniego marszu w okolicy prezydenckiej rezydencji dochodziło do bójek między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta.
Sobotnia demonstracja przebiegła spokojnie. Tłum wznosił hasła o "wyborczej kradzieży" i "ocaleniu Ameryki". Pod Sądem Najwyższym wzywano to gremium do interwencji w proces wyborczy i sprzeciw wobec uwzględniania głosów elektorów z niektórych ze stanów.
"Marsz Jerycha" zebrał się - jak czytamy na stronie internetowej organizatorów - w celu poparcia Trumpa oraz dla "uczciwości, transparentności i reformy wyborów, tak by zachować je jako wolne i sprawiedliwe dla tego i przyszłych pokoleń". Podobne zgromadzenia miały w sobotę miejsce w innych amerykańskich miastach.
Na trzy dni przed zebraniem się Kolegium Elektorów Sąd Najwyższy USA odrzucił w piątek wniosek o nieuwzględnianie głosów Georgii, Michigan, Pensylwanii oraz Wisconsin, w których zwyciężył Joe Biden. Ogranicza to możliwości zakwestionowania na drodze prawnej wyniku wyborów przez Trumpa.
Po zakończonym już procesie certyfikacji wyborów na poziomie stanowym, zgodnie z procedurą Kolegium Elektorów wybierze w poniedziałek Bidena na prezydenta. 20 stycznia zostanie on zaprzysiężony na 46. prezydenta USA.
Trump nie uznaje wygranej rywala i uważa, że podczas głosowania dochodziło do masowych fałszerstw. We wniesionych skargach nie udało mu się jednak przed sądami zmienić na swoją korzyść sytuacji w żadnym ze stanów, w których zwyciężył jego rywal.(PAP)
Reklama