Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 19:24
Reklama KD Market

Dziękczynienie 2020

Tradycja Święta Dziękczynienia zagościła chyba w każdym polskim domu na amerykańskiej ziemi. Tradycja zresztą bardzo piękna, ze swoim głębokim znaczeniem. Życzenia „przyjemnego indyka” od kilku dobrych dni docierają do mnie z ust Polaków. Wszystkim odwdzięczam się tym samym życzeniem. Wszak być człowiekiem wdzięcznym, to dobra i bardzo szlachetna cecha, jedna z tych, których nigdy za dużo. „Dziękuję” to jedno z piękniejszych słów w każdym języku. A przecież Święto Dziękczynienia wiąże się z wolnością i domem, który każdy, kto w pewnym momencie historii stanął na tej ziemi, otrzymał na zawsze. Czasami idę na spacer do stanowego parku „Liberty” w Jersey City, tuż za Statuą Wolności. Przechodzę obok historycznej stacji kolejowej, skąd pociągi rozwoziły emigrantów, którzy przez wyspę Ellis weszli na terytorium Stanów Zjednoczonych. Stąd byli rozwożeni we wszystkich kierunkach kontynentu. Zatrzymuję się przy zabytkowych wagonach i myślę o tym, że tutaj dla wielu zaczęło się nowe życie. Trudne, niepewne, czasami niebezpieczne, a jednak nowe, wymarzone, gdyż w ojczyźnie nie było szans na życie i pracę lub też w pewnym momencie historii nie było jej nawet na mapach świata. Próbuję wyobrazić sobie, że pomimo całej niepewności, ludzie ci musieli być szczęśliwi, a co za tym idzie, wdzięczni. Na przestrzeni lat spotykałem starsze pokolenie Polaków, którzy przez zawieruchę wojenną przemierzali Syberię, Azję, Afrykę, by dotrzeć w końcu do Stanów. Byli wdzięczni, że mogli zbudować tutaj swój dom, założyć rodzinę, mieć pracę, wychować dzieci. Z wdzięcznością patrzyli w przeszłość. Chociaż tradycja Święta Dziękczynienia jest dużo starsza, nawiązuje do tego samego, do bycia przyjętym przez tę ziemię. Choć nie można zapomnieć i o tym, że mieszkali tutaj ludzie, których historia została naznaczona krwią, kiedy tworzono dla nich rezerwaty i odbierano im wolność, by w ten sposób zasiedlić tę ziemię osadnikami z innych stron świata. O tym nie powinno się nigdy zapominać. Był to przecież ich osobisty dramat, ich „koniec świata”. W Dniu Dziękczynienia także dziękowano za zbiory i wszystko to, co z Bożej dobroci się otrzymało. Święto to jest bardzo religijne. Ludzie uznawali Boga za stwórcę i dawcę wszelkiego dobra. Wielu idzie tego dnia do kościoła na nabożeństwo lub mszę świętą. Katolicka msza, Eucharystia, znaczy nic innego, jak dziękczynienie. I jest najgłębszą formą modlitwy i uwielbienia Boga. A indyk? Jest częścią tradycyjnej kolacji spożywanej w gronie rodziny i czasami przyjaciół. Jest czasem spędzonym przy świątecznym stole. Nam, Polakom, przypomina to Wigilię Bożego Narodzenia ze swoimi tradycyjnymi potrawami i czasem spędzonym razem. Z okazji Dnia Dziękczynienia znalazłem modlitwę, która w swojej treści oddaje całą istotę tego święta: „Ojcze w Niebie, Stwórco wszystkiego i Źródło wszelkiej dobroci i miłości! Prosimy, spojrzyj na nas łaskawie i przyjmij naszą serdeczną wdzięczność w tym czasie Dziękczynienia. Dziękujemy Ci za wszystkie łaski i błogosławieństwa, którymi nas obdarzyłeś, zarówno duchowe jak i doczesne: naszą wiarę i religijne dziedzictwo, nasze pożywienie i schronienie, nasze zdrowie, miłość, którą mamy dla siebie nawzajem oraz za naszą rodzinę i przyjaciół. Drogi Ojcze, w Twojej nieskończonej wspaniałomyślności, udziel nam ciągłych łask i błogosławieństw przez nadchodzący rok. Prosimy o to w Imię Jezusa, Twojego Syna i naszego brata. Amen.” Rok 2020 jest wyjątkowy, trudny, przygnębiający i męczący. Wielu słusznie zauważa, że nie pamięta tak trudnego czasu. Pandemia koronawirusa zbiera swoje żniwo i nie daje spokoju. Przed chwilą, pisząc ten artykuł, dodzwoniłem się do jednego z parafian, który walczy w szpitalu z wirusem. Choć odebrał telefon, nie był jednak w stanie wypowiedzieć słowa, słyszałem tylko aparat tlenowy i kaszel człowieka, którego widziałem zawsze jako mocnego i zdrowego mężczyznę. A moja czteroletnia siostrzenica podyktowała dzisiaj starszej siostrze list do św. Mikołaja. Zanim poprosiła o lalkę napisała: „Kochany Mikołaju, chce żeby nie było koronawirusa”. Dziecko wie, że ten wirus zabiera wolność, chce iść do przedszkola, bawić się z innymi dziećmi. Wie, że coś jest nie tak. Za co zatem dziękować, skoro tak trudno i ciemno wokół? Jak świętować tegoroczne Dziękczynienie, skoro chciałoby się, żeby ten koszmarny sen się skończył? Paradoksalnie uważam, że pomimo wszystko trzeba Panu Bogu i sobie nawzajem dziękować, także w ciemności i trudnościach. Wdzięczność rozbija najcięższe chmury, aby przedostały się znowu promienie słońca. Kiedy potrafimy dziękować także za to, co trudne, dostrzegamy nagle, że w tym wszystkim nie jesteśmy sami. Widzimy więcej drobnych, nawet bardzo drobnych okruchów dobra, które się dzieje wokół nas i w nas. Czujemy, że Bóg jest z nami pomimo tego, że wydawać by się mogło zupełnie inaczej. On jest blisko także w tych trudnych, dramatycznych chwilach. Przecież to nie Pan Bóg stworzył Covid-19. Nie On jest autorem cierpienia i śmierci. Co więcej, nawet On, w Jezusie Chrystusie przeszedł przez krzyż i śmierć do chwały zmartwychwstania. Święty Paweł pisze: „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 5,20). Zawsze i za wszystko, to jest najwłaściwsza postawa. Taka wdzięczność poszerza serce i otwiera bardziej na innych. Dziękuję, bo czuję się obdarowany. I chcę jakoś naturalnie obdarowywać też innych. Składając życzenia urodzinowe, zawsze mówię, że dzisiaj jest dzień wdzięczności za życie solenizanta. Podobnie, kiedy prowadzę ceremonie pogrzebowe, zawsze mówię, że dzisiaj dziękujemy za tego konkretnego człowieka i jego historię życia. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach ludzie są coraz częściej bardziej wyizolowani od siebie, samowystarczalni, zamknięci w egoistycznej rzeczywistości. Stąd trudno im wyrażać wdzięczność, bo niczego nie potrzebują, sami zaspokajają swoje potrzeby albo też wykorzystując innych uważają, że im się należy. Nie można pielęgnować takich postaw. Koniecznie trzeba zrobić coś przeciwnego. I z pewnością najlepszym będzie powrót do nie tylko słów, ale konkretnych postaw, które wyrażają: dziękuję, proszę, przepraszam. Redakcji „Dziennika Związkowego” i Wszystkim Czytelnikom pragnę zatem podziękować z zawsze żywą nadzieją, która oby prowadziła w bardziej spokojną, zdrową i szczęśliwą przyszłość! ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama