3 grudnia 1957 roku 7-letnia Maria Ridulph zniknęła w miejscowości Sycamore w stanie Illinois, położonej między Chicago i Rockford. Późnym popołudniem poprosiła swoją mamę, by pozwoliła jej wyjść na dwór w towarzystwie najlepszej przyjaciółki, Kathy Sigman, mieszkającej przy tej samej ulicy. Frances Ridulph zgodziła się, gdyż po raz pierwszy tamtej zimy zaczął padać śnieg i dziewczynki chciały się w nim pobawić...
To, co wydarzyło się później, pozostaje niejasne. Kathy była jedynym świadkiem, który mógł dostarczyć jakichkolwiek informacji, ale jej opowieść zawierała wiele nieścisłości. Tak czy inaczej, około godziny 7.00 wieczorem władze uznały, iż Maria została porwana.
„Johnny”
Kathy powiedziała policji, że w pewnym momencie do niej i Marii podszedł jakiś młody mężczyzna, w wieku około 25 lat, i przedstawił się jako Johnny. Był wysoki i szczupły. Miał na sobie kolorowy sweter i wyróżniał się tym, że miał wyraźną szparę między przednimi górnymi zębami. Zapytał dziewczynki, czy często bawią się lalkami, a jeśli tak, czy mogą mu jakąś pokazać. Maria pobiegła do domu i wróciła z lalką. Zaraz potem to samo zrobiła Kathy, ale gdy wróciła, jej koleżanki i Johnny’ego już nie było.
Początkowo rodzice Marii myśleli, że ich córka gdzieś się schowała i wysłali jej 11-letniego brata, by spróbował ją znaleźć. Gdy nie przyniosło to rezultatu, zadzwonili na policję. Już godzinę później stanowi i lokalni policjanci zaczęli przeczesywać okoliczne tereny. Ponieważ zachodziła obawa, że dziecko mogło zostać uprowadzone do sąsiedniego stanu Wisconsin, co byłoby przestępstwem federalnym, po dwóch dniach do śledczych dołączyli agenci FBI.
Na podstawie zeznań Kathy oraz okolicznych mieszkańców ustalono, że niezidentyfikowany mężczyzna dokonał porwania nieco po 6.30 wieczorem. Jedyną osobą, która widziała porywacza, była Kathy. Jednak twierdziła, że ponieważ było już ciemno, trudno by jej było zidentyfikować tego osobnika. Tymczasem o sprawie zaginięcia czy też porwania Marii stało się głośno w całym kraju, co było o tyle zrozumiałe, że w tamtych czasach tego rodzaju przypadki zdarzały się niezwykle rzadko. Śledztwem interesowali się zarówno prezydent Dwight Eisenhower, jak i szef FBI J. Edgar Hoover.
Przez następne miesiące śledczy przesłuchiwali licznych potencjalnych podejrzanych, zwracając szczególną uwagę na mężczyzn mieszkających w okolicy i posiadających historię przestępstw na tle seksualnym. Nigdy jednak nie udało się policji uzyskać jakichkolwiek konkretnych rezultatów. Pod koniec kwietnia 1958 roku dwóch grzybiarzy przemierzających las w okolicach Galeny w stanie Illinois (ponad 100 mil od Sycamore) natknęło się na półnagie, rozkładające się zwłoki dziecka. Analiza uzębienia dowiodła, że była to Maria Ridulph.
Autopsja zwłok nie wykazała, co było przyczyną śmierci Marii. Stosowane wtedy techniki były dość prymitywne, a ciało znajdowało się w stanie zaawansowanego rozkładu. Dopiero 50 lat później ustalono, że dziecko zostało ugodzone kilkakrotnie nożem w szyję. Nie można było natomiast wykazać, czy Maria padła przed śmiercią ofiarą ataku seksualnego. Do dziś nie wiadomo, gdzie dokładnie dziewczynka została zamordowana i w jaki sposób zbrodniarz przewiózł jej ciało do lasu w pobliżu miasta Galena.
Podejrzani
W trakcie śledztwa detektywi sporządzili listę podejrzanych. Pokazywano Kathy ich zdjęcia, ale nie była ona w stanie nikogo rozpoznać. Pod koniec 1957 roku zawieziono dziewczynkę do biura szeryfa w Madison w stanie Wisconsin, gdzie zaprezentowano jej tzw. line-up, czyli kilku ustawionych w rzędzie mężczyzn, z których jeden mógł być podejrzanym o dokonanie porwania. Kathy bez wahania zidentyfikowała Thomasa Rivarda jako Johnny’ego, co jednak nie miało większego sensu. Po pierwsze, Thomas miał doskonałe alibi, jako że 3 grudnia siedział w więzieniu. Po drugie, miał 35 lat, a zatem był znacznie starszy od domniemanego przestępcy. Wiele lat później Kathy wyznała, że nie pamięta, dlaczego wybrała Rivarda.
W czasie jednego z przesłuchań pokazano Kathy zdjęcie innego podejrzanego – 18-letniego Johna Tessiera, który mieszkał wraz z rodzicami w tym samym sąsiedztwie co rodzina Ridulphów. Nieco wcześniej John został wyrzucony ze szkoły za popchnięcie i znieważenie jednej z nauczycielek. W grudniu 1957 roku starał się dostać w szeregi amerykańskiego Air Force. Choć Tessier nie miał na swoim koncie żadnej przeszłości kryminalnej, uważano go przez pewien czas za głównego podejrzanego w sprawie porwania Marii. Jednak Kathy nie rozpoznała go na zdjęciu. Ponadto John również miał alibi – twierdził, że w dniu porwania znajdował się pod wieczór na poczcie w Rockford, skąd zadzwonił do rodziców. Nieco po godzinie 7.00 wieczorem rozmawiał też z kilkoma oficerami lokalnego biura rekrutacyjnego lotnictwa wojskowego, co oni potwierdzili. W związku z tym nie mógł być mniej więcej w tym samym czasie w Sycamore.
Policja poddała Tessiera badaniu przy pomocy maszyny do wykrywania kłamstw, co wykazało, że prawdopodobnie nie kłamał. W związku z tym śledczy skreślili jego nazwisko z listy podejrzanych. Wkrótce John wyjechał na szkolenie do bazy wojskowej, a potem przez następne 13 lat służył w U.S. Air Force, dochodząc do rangi kapitana.
Normalne życie
Śledztwo w sprawie porwania i zamordowania Marii utknęło w miejscu i wszystko wskazywało na to, że sprawca tej zbrodni nigdy nie zostanie wykryty. Tymczasem Tessier po zakończeniu służby wojskowej przeprowadził się do Seattle, gdzie ukończył akademię policyjną i zaczął pracować w roli policjanta w niewielkiej miejscowości Lacey. Do roku 1982 wiódł całkowicie normalne, stosunkowo nudne życie. Aż do chwili, kiedy został oskarżony o atak seksualny na 15-letnią dziewczynę. W wyniku negocjacji z prokuraturą uniknął kary więzienia i dostał wyrok jednego roku w zawieszeniu. Jednocześnie został wyrzucony z szeregów policji.
W roku 1994 Tessier zmienił legalnie swoje imię i nazwisko na Jack McCullough (panieńskie nazwisko jego matki). W roku 2011 zamieszkał w ośrodku dla osób w podeszłym wieku, gdzie pracował na pół etatu jako strażnik. Miał już wtedy ponad 70 lat i zamierzał pozostać w tym miejscu do końca życia. Z pewnością nie wiedział, że w roku 1997 porucznik Patrick Solar z policji w Sycamore oficjalnie zamknął śledztwo w sprawie Marii Ridulph. Solar uznał, że sprawcą porwania i morderstwa był zmarły wcześniej William Henry Redmond, który w roku 1988 został oskarżony o zamordowanie 37 lat wcześniej 8-letniej dziewczynki w stanie Pensylwania. Redmond miał w więziennej celi wyznać, że dokonał podobnego czynu w Illinois. Ponadto w latach 50. wyglądem bardzo przypominał tajemniczego Johnny’ego.
Końcowy raport porucznika Solara w tej sprawie został jednak ostro skrytykowany za brak odpowiedniego materiału dowodowego. On sam przyznał, że gdyby Redmond żył, trudno byłoby go skazać w jakimkolwiek sądzie. Sprawę Marii uważał za zamkniętą, ale „nierozwiązaną”, co sugerowało, iż w przypadku pojawienia się nowych informacji śledztwo może być wznowione. I tak właśnie się stało.
Złudny przełom
W roku 2008 przyrodnia siostra Johna, Janet Tessier, zeznała, że jej matka w roku 1994 wyznała na łożu śmierci, iż to jej syn był odpowiedzialny za uprowadzenie i zabicie Marii. Janet usiłowała przez wiele lat zainteresować tą informacją policję w Sycamore oraz FBI, ale bez skutku. Ostatecznie wysłała list do policji stanowej, w wyniku czego śledztwo zostało wznowione. Nowa ekipa śledcza doszła do wniosku, iż teoretycznie McCullough mógł porwać dziewczynkę ok. 6.20, dojechać do poczty w Rockford o 7.00, a następnie spotkać się z oficerami w biurze rekrutacyjnym.
Jednocześnie odnaleziono Kathy Sigman, której pokazano zdjęcie Tessiera z lat szkolnych. Tym razem rozpoznała ona w nim Johnny’ego. Pojawiły się ponadto liczne doniesienia o tym, że jako nastolatek John dopuszczał się czynów lubieżnych i bywał agresywny wobec dzieci. Do śledztwa włączyła się policja w Seattle, która wezwała McCullogha na przesłuchanie. Początkowo odpowiadał on na wszystkie pytania i zachowywał się uprzejmie, ale gdy rozmowa zaczęła dotyczyć sprawy Marii, stał się agresywny. Udzielał wymijających odpowiedzi, a następnie w ogóle odmówił składania dalszych zeznań. W lipcu 2011 roku został aresztowany i odesłany z powrotem do Illinois, gdzie postawiono mu zarzut porwania i zamordowania Marii Ridulph. Dokonano ekshumacji zwłok ofiary, by przeprowadzić badania DNA, ale niczego to nie wykazało.
We wrześniu 2012 roku rozpoczął się proces McCullougha, w czasie którego zeznawali członkowie jego rodziny oraz rodziny Ridulphów. W roli świadka pojawiła się też Kathy, która oznajmiła, że podsądny jest z pewnością Johnnym sprzed kilku dekad. Obrońcy argumentowali, iż prokuratura nie zaprezentowała żadnych konkretnych dowodów ani też nie wyjaśniła, jakie miały być motywy działania oskarżonego. 14 września McCullough został uznany winnym zarzucanych mu czynów i skazany na karę dożywotniego więzienia bez możliwości przedterminowego zwolnienia.
Powrót do przeszłości
W roku 2015 McCullough z własnej inicjatywy wystosował do sądu petycję o ponowne rozpatrzenie jego sprawy. Wniosek ten został wprawdzie odrzucony, ale prawnik, który wcześniej reprezentował skazańca w sądzie, złożył następną petycję, która nie mogła zostać odrzucona bez przesłuchania w biurze prokuratora stanowego. W wyniku tych poczynań prokurator powiatu DeKalb, Richard Schmack, dokonał wnikliwej analizy całego materiału dowodowego i doszedł do wniosku, że McCullough nie mógł popełnić zarzucanych mu czynów, gdyż – jak wynikało z danych kompanii Illinois Bell – dzwonił do swojej matki z Rockford na krótko przed porwaniem Marii.
Ponadto Schmack potwierdził, że w tym feralnym dniu 3 grudnia Johnny najpierw przebywał w Chicago, by poddać się badaniom i testom lekarskim, a potem pojechał do Rockford pociągiem. W związku z tym nie dysponował samochodem i nie mógł w żaden sposób dostać się do Sycamore bez czyjejś pomocy. Zresztą dlatego właśnie dzwonił do matki, ponieważ chciał, żeby ktoś po niego przyjechał.
Na tej podstawie w marcu 2016 roku odbyło się w sprawie wyroku McCullougha przesłuchanie przed sądem, a kilka tygodni później sędzia okręgowy William P. Brady unieważnił wcześniejszy werdykt i zarządził nowy proces. John został wypuszczony na wolność za kaucją, a jego drugi proces zakończył się uniewinnieniem. Sąd okręgowy powiatu DeKalb ostatecznie oczyścił go ze wszystkich zarzutów w kwietniu 2017 roku.
McCullough jest dziś wolnym człowiekiem, a zabójca Marii Ridulph pozostaje nieznany. Począwszy od roku 2017 cała sprawa wróciła zatem do stanu sprzed ponad pół wieku – nie ma żadnych dalszych podejrzanych ani też wiarygodnych poszlak. Wyjaśnienie tej zagadki wydaje się obecnie wręcz niemożliwe, gdyż od czasu porwania Marii upłynęło zbyt dużo czasu. Należy jednak dodać, że większość rodzin Ridulphów i Tessierów nadal uważa, że jedynym możliwym sprawcą porwania i zbrodni był John Tessier.
Andrzej Heyduk
Reklama