W Polsce trwają zażarte dyskusje dotyczące trzech nowych, sztucznych wysp. Wspólnie ich powierzchnia ma wynosić około 600 hektarów. Jednak kraj nie powiększy się terytorialnie, ponieważ wyspy te znajdą się w obecnych granicach państwa. Dwie z nich, Brysna i Śmięcka, powstają na Zalewie Szczecińskim. Tam jest właśnie pogłębiany tor wodny, do 12,5 metra, ze Świnoujścia do Szczecina. Trzecia wyspa, Estyjska (od dawnej średniowiecznej nazwy Zalewu Wiślanego), powstaje jako produkt przekopu Mierzei Wiślanej...
Wyspy na Zalewie Szczecińskim, na 22. i 28. kilometrze toru wodnego od Świnoujścia, nie zostałyby nawet zauważone, gdyby nie Wyspa Estyjska na Zalewie Wiślanym. Przekop Mierzei Wiślanej od początku – praktycznie od 2018 roku, kiedy to Jarosław Kaczyński wbił w miejsce przyszłego przekopu symboliczną łopatę – miał gorących zwolenników i przeciwników.
Po co ten przekop?
Między dwoma częściami Mierzei Wiślanej znajduje się Cieśnina Pilawska. Mieści się ona na terenie Rosji, a dokładnie: obwodu kaliningradzkiego. Cieśnina łączy Zalew Wiślany z Morzem Bałtyckim. I tylko przez nią można przepłynąć z Zalewu na Bałtyk, i z Bałtyku do portu morskiego w Elblągu oraz mniejszych portów: Tolkmicko, Frombork, Nowa Pasłęka.
Cieśnina Pilawska znalazła się w posiadaniu Rosjan w 1945 roku. Polakom to się nie podobało, ale wówczas nie mieli wiele do gadania. Aż do 1990 roku Rosjanie nie pozwalali na żeglugę przez Cieśninę polskim statkom handlowym. Port w Elblągu podupadł. Ów zakaz Rosjanie tłumaczyli wojskowym, a więc tajnym, charakterem obwodu kaliningradzkiego.
W 1990 roku Misia II, jako pierwszy po wojnie cywilny polski jacht, przepłynął przez Cieśninę Pilawską z Elbląga do Gdyni. Wreszcie wynegocjowano zgodę na przepływanie polskich statków handlowych, a także możliwość żeglugi państw trzecich do portów na Zalewie Wiślanym. Ale jest to przez Rosjan mocno obwarowane. Trzeba wystąpić o zgodę do kapitana portu w Kaliningradzie i to co najmniej z 15-dniowym wyprzedzeniem. To znacznie utrudnia żeglugę. Poza tym kaliningradzki kapitan może odmówić przepłynięcia przez Cieśninę Pilawską, jeśli uzna na przykład, że taka czy inna jednostka stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji.
Polska, przekopując dla żeglugi Mierzeję Wiślaną, chce się uniezależnić od Rosjan, jeżeli chodzi o możliwość docierania z Bałtyku na Zalew Wiślany. I w drugą stronę.
Za i przeciw
Na początku oburzyli się ekolodzy. Doktor Michał Przewoźniak, biegły od spraw środowiska przyrodniczego, powiedział: – Pomijając szkodliwość tej inwestycji dla środowiska, po prostu nie ma ona żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Gdyby to miało sens, Niemcy by już to dawno zrobili. (Dawniej były to tereny należące do Prus).
Przewoźniakowi odpowiedział profesor Krzysztof Luks, zwolennik przekopu Mierzei Wiślanej: – Niemcy nie przekopali Mierzei, bo za bardzo byli zajęci wywoływaniem wojen i ich przegrywaniem. Jakby ostatnią wygrali, to Mierzeję z pewnością by przekopali.
Przekop Mierzei ma kosztować 2 miliardy złotych. Ale już się mówi, że trzeba będzie wyłożyć więcej pieniędzy. Całkowita długość tej nowej drogi wodnej – z Zatoki Gdańskiej do portu w Elblągu – to 23 kilometry. Tylko, jak jest zaplanowane, głębokość toru ma wynosić 5 metrów. A to już z góry wyklucza, żeby do Elbląga wpływały większe statki oceaniczne. Teraz średnia głębokość na tym akwenie to 2 metry.
Wyspa Estyjska ma być usypana 2,5 kilometra od Mierzei. Kiedy wymyślano tę inwestycję, nie było mowy o żadnej wyspie. Doktor Przewoźniak: – W jednym z pierwszych wariantów tej inwestycji muł wydobywany w trakcie pogłębiania toru wodnego na Zalewie miał służyć do użyźniania żuławskich pól i ogrodów.
Mułów jednak nikt nie chciał, nawet gdyby dopłacano do nich pieniądze. Okazało się, że muły z dna Zalewu są bardzo toksyczne. To spuścizna po socjalizmie, kiedy to używano bez umiaru nawozów sztucznych. Ich nadmiar spływał do rzek i w końcu do morza. Do tego doszły jeszcze ścieki i fekalia, które przez kilkadziesiąt lat były także zrzucane do polskich rzek. Wszystko to osadzało się na dnie Zalewu Wiślanego.
Jest ciekawostką, że jeszcze niedawno uważano, iż przekop Mierzei może być sfinansowany bursztynem, który zostanie wydobyty podczas prac ziemnych i wodnych. Miało go być aż 7 ton na terenie inwestycji. Później szacowano na 4,5 tony. Ostatecznie na 1,4 tony. Ale jest to bursztyn pozaklasowy. Nadaje się najwyżej do nalewek. Koszt jego wydobycia byłby wyższy niż wartość rynkowa.
Wyspa Estyjska, jeśli ją obejść dokoła, ma mieć 5 kilometrów. To dobry spacer dla seniorów. Tylko nie wiadomo jeszcze, czy w ogóle da się po niej spacerować – w końcu to cuchnący muł. Poza tym jest przeznaczona dla ptaków i rodzimej roślinności, traw i trzcin. Potencjalnym gościem na wyspie może być gęś zbożowa.
Przekop Mierzei trwa. Teraz za późno na wybrzydzanie. Mieszkańcy Elbląga i mniejszych portów na Zalewie Wiślanym już liczą na zyski w przyszłości. Podobno będzie się tu budować ośrodki turystyczne, mariny, będą tu chętnie przypływać żeglarze z innych krajów. Już nikt nie będzie musiał prosić celników rosyjskich o łaskawą zgodę na wpłynięcie do Elbląga. I to jest dużym plusem tej inwestycji.
Marcin Nowak
Reklama