Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 10:57
Reklama KD Market

Modlić się, czyli co?

Wróciłem przed chwilą z kościoła. Jak co tydzień, jest u nas przez cały dzień adoracja Najświętszego Sakramentu. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek brakowało modlących się ludzi. Wymieniają się, jedni przychodzą, inni wychodzą, każdy znajduje swój czas. Jeżeli tylko tego chce. „Szukajcie, a znajdziecie”, te słowa Pana Jezusa odnoszą się także do czasu, do przemijającego, upływającego w szybkim tempie życia. Trzeba jednak szukać, czyli chcieć, bo jeśli coś jest czyjąś wolą, to prędzej czy później ją spełni. Ludzie, którzy przychodzą na chwilę modlitwy do kościoła ot tak, w ciągu dnia, bez specjalnej okazji i nie z obowiązku, są bardzo różni. Każdy człowiek to osobna historia. I każdy przychodzi z zupełnie czym innym. Dla jednych owa chwila trwa krótko, bo tylko tyle mogą przeznaczyć na nią czasu, dla innych trwa znacznie dłużej. Liczy się jednak co innego. Mianowicie to, że chwila ta w ogóle ma miejsce, że jest. I mam takie przekonanie, że wcale nie jest czymś przypadkowym, choć tak mogłoby się wydawać. Z czasem widać dobrze, że żaden przypadek nie jest przypadkowy. We wszystkim jest jakiś ukryty sens. Ludzie przychodzą, bo tego chcą i potrzebują, ma to dla nich jakieś znaczenie. To wejście na chwilę modlitwy, oddechu w ciszy i skupienia, może być dlatego, że akurat dzieje się w życiu człowieka coś takiego, z czym sam sobie nie radzi i szuka pomocy, odnajdując w tych poszukiwaniach także Boga. Może być jednak pragnienie spotkania z Kimś, kto dla tego człowieka jest żywą Osobą, która na niego czeka, żeby przez tę chwilę pobyć razem. Jest to dla mnie doświadczenie fascynujące. I było takim odkąd pamiętam. W latach mojego dzieciństwa, gdy coś takiego jak nabożeństwa majowe, czerwcowe, różaniec w październiku, drogi krzyżowe czy Gorzkie Żale w wielkim poście, a nawet niedzielne nieszpory, nie były dodatkiem do ostatniej mszy, ale osobnym wydarzeniem, na które przychodziło się nawet, gdy było to po raz drugi tego dnia w kościele. Czy to tylko dla zachowania tradycji? Nie myślę. Coś na te spotkania ciągnęło, coś wołało. Podkreślam: na spotkania, gdyż dzięki modlącej się wspólnocie, z innymi, było się pociągniętym do spotkania z Panem Bogiem. To naprawdę bardzo mnie fascynowało, gdyż było czymś bardzo zwyczajnym, normalnym. Wraz z liturgią mszy św. uczyło mnie tego, że modlitwa jest spotkaniem także z innymi, z którymi mogę pomodlić się wspólnie i z którymi łączy mnie to, że jestem i robimy to samo. Dziś nie tylko mniej takich nabożeństw, ale i też to, że modlitwa stała się czymś bardziej indywidualnym, a nawet prywatnym, jak zresztą wiele innych spraw w życiu. Aby móc się modlić, trzeba wierzyć. Co jednak wtedy, kiedy wiary brak? Różne, popularne dziś zresztą, szkoły wyciszenia, treningów relaksacyjnych, medytacji, pomagają człowiekowi odnajdywać ciszę w nim samym, uczą skupienia, wprowadzają w tajniki technik. Ktoś, kto chce i zaangażuje się, jest w stanie stać się prawdziwym mistrzem owych technik. Tutaj jednak nie potrzeba wiary w Boga, ani w nic, może tylko we własne możliwości i w siebie. Bardzo pomaga mi świadomość, że wiara w Boga jest darem, albo też, jak się ją też nazywa inaczej: łaską. Jeśli zatem dar trzeba umieć przyjąć, to o łaskę można prosić. „Panie, daj mi wiarę!”, to bardzo piękna i ważna modlitwa. Okazuje się, że Pan Bóg nie skąpi tego daru. Wszak jeśli kocha i zależy Mu na nas, chce też, żeby być z Nim, tworząc bardzo szczególny związek. Jest on jak przylgnięcie małego dziecka do mamy i taty, w którym jest zaufanie i ufność w ogóle, że tutaj jest bezpiecznie. Bardzo lubię ten obraz, który tłumaczy, na czym polega wiara. To nie jest jakieś intelektualne rozważanie rożnych kwestii, w tym samego Boga. Tu chodzi o ufną bliskość. Z niej rodzi się pewność, nie tylko tego, że Bóg jest, ale też, że jestem przez Niego kochany. Kiedy taka pewność staje się tłem modlitwy, wówczas jest ona byciem w obecności kochającej osoby, wobec której można być szczerym do bólu, mówiąc o wszystkim: o tym co dobre i złe, co cieszy i co boli, na czym mi zależy. A niejednokrotnie nie trzeba mówić nic, bo się wie, że ten Ktoś, kto kocha, wie o tym doskonale. Nie zawsze jednak łatwo jest tak po prostu być, bez słów. Dlatego nie trzeba z nich rezygnować. Kiedy codziennie modlę się, czytając starotestamentalne Psalmy, czuję, że to jest modlitwa, która płynie z serca samego Boga, przepływa przez serca ludzi, by następnie do Boga powrócić. Powraca jednak z tym, co serca ludzi w niej zanurzyły. Kiedy odmawiam różaniec, litanie, modlitwy i koronki, to wiem, że one także są sprawdzonymi słowami, dzięki którym z innymi chwalę Boga i wszystko, co od Niego otrzymuję i jestem jak ogniwo łańcucha długiej historii świata, które łączy się z nią i tworzy ją. Te słowa inspirowały i wciąż inspirują bardzo różne momenty tej historii. Czy to przypadek, że od ponad stu lat, tak bliską modlitwa dla współczesnego człowieka stało się wezwanie: „Jezu, ufam Tobie”, a po latach, współczesny, zagubiony człowiek odnajduje inne wezwanie, choć prawie identyczne: „Jezu, Ty się tym zajmij”? To nie jest przypadkowe i bez znaczenia. To jest odpowiedź na chwilę, która jest. Odpowiedź, którą człowiek dostaje niejako z góry, bo sam nie wie czasami skąd, ale wie, że ona jest jak pomocna dłoń, wyciągnięta ku niemu w chwili nieszczęścia czy próby. Modlitwa to chcenie bycia w obecności Boga, to chwile spotkań z Nim, w przestrzeni wiary, chwile pełne ufności, w przeświadczeniu, że jest się kochanym i bezpiecznym. To chwile, w których nigdy nie jest się samemu, bo zawsze jest się w jedności z tymi wszystkimi, którzy być może nawet w tej samej chwili gdzieś się modlą. To chwile, których potrzebuje nie tylko człowiek, ale także Bóg, który za człowiekiem tęskni i na niego czeka i chce do niego mowić. A czeka i chce dlatego, że kocha. ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.

Castle Fire burns Near Ponderosa, USA - 14 Sep 2020

Castle Fire burns Near Ponderosa, USA - 14 Sep 2020

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama