Co najmniej 3 osoby poniosły śmierć a ponad 141 zostało rannych w poniedziałek w rezultacie dwóch wybuchów na mecie maratonu w Bostonie - poinformował szef policji bostońskiej Ed Davis. Prezydent Obama zapowiedział użycie wszelkich możliwych środków by znaleźć sprawców.
Davis powiedział na konferencji prasowej, że co najmniej 17 osób znajduje się w stanie krytycznym. Niektórzy z rannych stracili nogi lub ręce. Inne obrażenia to złamania, rany spowodowane przez odłamki i pęknięte bębenki w uszach.
Szef bostońskiej policji oświadczył, że policja nie wie jakie motywy kierowały sprawcami oraz, że nikogo jeszcze nie zatrzymano w związku z atakami. Podmuch spowodowany przez wybuchy powalił na ziemię wielu widzów obserwujących biegaczy a także 78-letniego uczestnika maratonu.
Do dwóch niemal równoczesnych wybuchów doszło w poniedziałek około godziny 15.00 (21.00 czasu warszawskiego) tuż obok mety, kiedy uczestnicy słynnego Maratonu Bostońskiego kończyli bieg, trzy godziny po tym, jak metę przekroczyli zwycięzcy. Wybuchła ogromna panika; zakrwawieni ludzie krzyczeli i biegali w kłębach dymu.
Służby wywiadowcze poinformowały, że dwa dodatkowe ładunki wybuchowe zostały rozbrojone nieopodal mety trasy maratonu liczącej 42 km.
"Nigdy czegoś takiego, takiej rzezi nie widziałam w 25-letniej karierze... Czegoś takiego można oczekiwać tylko na wojnie" - mówił, cytowany przez agencję AP, szef izby przyjęć jednym ze szpitali Alisdair Conn.
Konsul RP w Bostonie Marek Leśniewski-Laas, który śledzi sytuację, powiedział PAP, że nie ma informacji, by wśród ofiar byli Polacy. Również polski konsul w Nowym Jorku Mateusz Stąsiek, który pojechał do Bostonu, potwierdził w rozmowie z PAP, że nie ma ofiar wśród obywateli Polski, ani innych krajów UE.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski potępił na Twitterze ataki w Bostonie. "Kondolencje dla narodu amerykańskiego wobec tchórzliwego ataku na sportowców w Bostonie" - napisał Sikorski.
Policja nie potwierdza związku między wybuchami na trasie maratonu a pożarem jaki wybuchł w bibliotece prezydenta Johna F. Kennedy'ego w Bostonie, ok. 5 km od mety maratonu. Wcześniej media podawały, że tam też doszło do wybuchu. Rzeczniczka policji bostońskiej Neva Coakley mówiła, że wybuch spowodował pożar, ale nikt nie został ranny.
Media dość szybko po wybuchach zaczęły spekulować, że mogło dojść do zamachów terrorystycznych ponieważ wybuchy miały miejsca podczas imprezy masowej. Ponadto lokalne media informowały, że na miejscu znaleziono kulki metalowe wykorzystywane w bombach, by ranić jak największą liczbę osób. "Nie można wykluczyć, że były to zamachy terrorystyczne" - mówił komentując na żywo wydarzenia w telewizji NBC demokratyczny kongresmen z Massachusetts Bill Keating. Zarekomendował, by ludzie nie wychodzili z domów.
W komentarzach podkreśla się symboliczny charakter ataku na najstarszy, odbywający co roku, maraton na świecie. Jest on organizowany w Bostonie, stolicy stanu Massachusetts od 1897 roku, zwykle w trzeci poniedziałek kwietnia. W tegorocznym maratonie uczestniczyło 27 tys. osób.
W poniedziałek w Bostonie obchodzony był "Patriots Day", stanowe święto upamiętniające pierwszą bitwę z wojskami brytyjskimi, jaka tu miała miejsce podczas amerykańskiej wojny o niepodległość w 1775 roku.
(PAP)
Reklama