Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 23:06
Reklama KD Market

Życie zdalne?

Wrzesień to na ogół czas rozpoczęcia nauki w szkołach po wakacyjnej przerwie. W tym roku, ze względu na pandemię nie wszędzie powrót do szkół jest możliwy. Dzieci, młodzież i studenci zamiast iść do szkoły, siadają przed komputerem, aby za pomocą aplikacji internetowych uczestniczyć w lekcjach prowadzonych przez nauczycieli online, zdalnie. Nie jest to łatwe ani dla uczniów, ani dla nauczycieli. I co trzeba podkreślić, także dla rodziców, gdyż to na nich spoczywa ciężar pomocy ich dzieciom oraz mobilizacji do takiej formy uczenia się. Od jakiegoś czasu już wiele uniwersytetów proponowało kursy i studia przez internet. Wystarczy zgłosić się, uiścić opłatę i można studiować. Zapewne dla wielu osób taka forma była całkiem do przyjęcia, przy okazji wykonywania swojej pracy lub nawet bycia z dziećmi w domu, można coś studiować czy dokształcać się wedle zainteresowań. Ukończenie takiej nauki gwarantowało otrzymanie dyplomu, po zdanych wcześniej egzaminach, napisanych pracach. A wszystko „online”. Mój kolega, który jest profesorem na jednym z uniwersytetów powiedział mi, że kiedy zaczęła się pandemia i przeszli na wykłady prowadzone zdalnie, wkrótce zaczęli odkrywać i wykładowcy i studenci, że taka forma nie jest taka zła, jest wygodna i daje wiele możliwości. Po kilku miesiącach pandemii i obostrzeń, kiedy dzieci i młodzież w Ameryce zmuszeni są by zacząć nowy okres nauki przy komputerach, słyszę ze wszystkich stron zmęczone głosy rodziców. Żeby pomóc swojemu dziecku, są często zmuszeni do tego, by wziąć dni wolne od pracy. Sami muszą wejść w technikę zdalnego uczenia, usiąść z dzieckiem i po prostu nadzorować cały proces. Pytają o to, jak to będzie, kiedy po kilku dniach będą musieli wrócić do pracy. Czy ich dziecko będzie na tyle samodzielne i dojrzałe, żeby się uczyć, nie mając żadnej kontroli? W Polsce jest inaczej. W dniu 1 września w większości szkół dzwonek wezwał uczniów do klas. Pomimo koronawirusowego zagrożenia zdecydowano się na tradycyjne lekcje w szkołach. Są oczywiście liczne sprzeciwy, mniej lub bardziej uzasadnione. Każda szkoła może w jednej chwili stać się potencjalnym ogniskiem zakażenia. Są szkoły, gdzie lekcje póki co prowadzone są zdalnie, zwłaszcza w strefach wysokiego zakażenia. Moja siostrzenica rozpoczęła właśnie swoją edukację w pierwszej klasie w jednej z krakowskich szkół podstawowych. Miałem okazję obserwować sytuację tydzień przed. Widziałem prawie siedmioletnie dziecko, które nie może doczekać się dnia pójścia do szkoły. Na wieszaku wyprasowany szkolny fartuszek, spakowany tornister i ta atmosfera niecierpliwego oczekiwania. Po doświadczeniu prawie trzech lat w przedszkolu, jest w dziecku potrzeba bycia z rówieśnikami, tworzenia relacji koleżeńskich i przyjacielskich, takiego normalnego i zwyczajnego wzrastania. Relacja po pierwszym dniu była dla mnie wręcz zaskakująca. Dzieci zaciekawione treścią i perspektywą, która otwiera się dla nich wraz z otwarciem kolorowych podręczników i zeszytów ćwiczeń, były znudzone tym, że pani nauczycielka cały dzień mówiła im o… koronawirusie, tłumacząc zasady zdrowego i higienicznego postępowania. „Przecież my to wszystko wiemy!”, taka była odpowiedź wielu pierwszaków. Na szczęście następnego dnia było już ciekawiej, a kiedy dzieci dowiedziały się, że w ramach lekcji sportowych będzie godzina nauki jazdy na łyżwach w tejże szkole, pokochały ją na dobre. Podobnie młodsza, czteroletnia siostrzenica, ona także nie wyobraża sobie dnia bez koleżanek i kolegów w przedszkolu. Po kilkumiesięcznym zamknięciu, spotkałem się w zdecydowanej większości z tęsknotą i pragnieniem powrotu do szkół. Dobrze znane są to uczucia! Ja także przypominam sobie, że kiedy kończyły się wakacje, bardzo czekałem na kolejny rok szkolny. Do dziś trwają i żywe są relacje z kolegami i koleżankami z klas szkoły podstawowej i średniej. Zawsze dobrze i miło jest spotkać się, podzielić doświadczeniem życia, powspominać. W tym roku na cmentarzu odwiedziłem kilka grobów moich rocznikowych, zawsze czując jakąś więź braterską z nimi. Szkoła to nie tylko czas zdobywania teoretycznej wiedzy. Szkoła to jest przestrzeń, ważny etap życia, miejsce dorastania i dojrzewania, drugi dom. W amerykańskiej rzeczywistości dla dzieci emigrantów, oprócz regularnej szkoły są jeszcze etniczne, jak szkoły polskie. Trudno o to, żeby dobra nauka i rozwój miałby być owocem zdalnego uczenia się online. Aż strach pomyśleć o tym, jacy byliby, a może jacy będą ludzie, w których wszystko w życiu odbywa się „zdalnie”. Nauka, praca, zakupy, relacje, wszystko zdalnie? Wirtualnie? To jest niemożliwe. Tacy ludzie funkcjonowaliby niczym roboty, maszyny do wykonywania zadań. Czy taki świat byłby ludzki? Nic nie zastąpi zwyczajnego świata relacji, tworzenia kręgów koleżeńskich, zawierania przyjaźni. Na każdym etapie życia człowiek potrzebuje innych. Nie można zamknąć się na dobre w swoim świecie. Pośród innych o wiele bardziej, więcej i lepiej się człowiek uczy, bardziej efektywnie pracuje, zdecydowanie pełniej przeżywa swoje życie. Pan Bóg stworzył nas jako ludzi we wspólnocie i dla wspólnoty. Dał w prezencie jeden drugiemu, jako dar i zadanie. W każdym jest miłość i tę miłość trzeba z innymi dzielić. Miejmy nadzieję, że pandemia szybko się skończy i wszystko wróci do jakiejś normalności. Miejmy nadzieję, że ludzie i pracodawcy nie przyzwyczają się za bardzo do zdalnego życia i działania. Byłaby to jakaś tragedia. Może warto z tej perspektywy popatrzeć też na ile, już dużo wcześniej nie staliśmy się ludźmi wirtualnych znajomości, rozmów, zarządzania poprzez SMS-y. Może się okazać, że już od lat jesteśmy „zdalni” w wielu wymiarach życia, nic sobie z tego nie robiąc. Teraz doszła jeszcze szkoła, praca, uczestnictwo w liturgii w Kościele. „Zdalni” w relacjach, zakupach, działaniach, czy nie jest właśnie tak? Jesteśmy powołani do bliskości. Potrzebujemy jej, jak i bezpośredniego uczestniczenia we wszystkich wymiarach życia. Potrzebujemy relacji, żeby żyć. Oby nigdy nie zabrakło tęsknoty i chęci powrotu do takiej zwyczajności. Może zatem zacząć mniej czasu spędzać z nawigatorem, czyli telefonem w ręku, a cieszyć się na nowo obecnością i bliskością innych, jeśli to tylko jest możliwe? ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama