Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 05:45
Reklama KD Market

Pieniądze Wielkiej Czwórki

Kiedy mówi się o wielkich pieniądzach w amerykańskim sporcie akademickim, miliony czy nawet tysiące nie dotyczą samych koszykarzy, piłkarzy czy futbolistów. Studentom-sportowcom nie wolno nawet przyjąć darmowej pizzy, co nie zmienia faktu, że ich uczelnie zarabiają na ich grze dziesiątki milionów. Wielka Czwórka Marcowego Szaleństwa, cztery najlepsze drużyny, które pozostały w mistrzowskim turnieju koszykarzy uniwersyteckich, są tego najlepszym przykładem. Trenerzy dostają dziesięciokrotne podwyżki, uniwersytety miliony dolarów. Tylko koszykarze ciągle grają za darmo.



Tegoroczny turniej jest pełen niespodzianek. Rozstawiona dopiero z numerem 9 Wichita State zagra o finał, ale dwie rozstawione w swoich regionach z numerem 1 drużyny – Indiana oraz Kansas – nie awansowały nawet do czołowej ósemki. Ci, którzy pozostali na placu boju, już liczą pieniądze. Trenerzy Rick Pitino (Luisville), John Beilein (Michigan) oraz Greg Marshall (Wichita State) otrzymali już bonusy za zwycięstwa – bonusy przekraczające 690 tysięcy dolarów. Z pewnością nie mniej może dopisać sobie do konta Jim Boeheim (Syracuse), ale warunki jego kontraktu z uczelnią są tajne.

Każda z czterech drużyn, które już są w Final Four zarobiła już po 7,7 miliona dolarów – pieniądze, które każda z uczelni rozdysponuje według własnego uznania. Te wypłaty są możliwe na podstawie kontraktu zawartego przez regulującą sport uniwersytecki NCAA ze stacją telewizyjną CBS. Interes doskonały dla wszystkich – tylko na ubiegłorocznym Marcowym Szaleństwie CBS zarobiło miliard dolarów (sama 30-sekundowa reklama kosztowała 700 tysięcy dolarów). W finale, za pół minuty, trzeba było zapłacić dwa razy więcej.

Louisville Ricka Pitino jest jedynym klubem rozstawionym z numerem 1 w turnieju.  Nieprzypadkowo, bo Louisville jest najbardziej wartościowym koszykarskim klubem NCAA. Tylko z przychodów z biletów na mecze Cardinals i reginalnych praw telewizyjnych, uniwersytet zarobił na koszykarzach ponad 38 milionów dolarów, a donacje od absolwentów oraz sponsorów dorzuciły do tej kwoty kolejne dwadzieścia milionów.

Sportowy sukces – najlepiej zupełnie niespodziewany – przekłada się na finansową bonanzę trenerów. Andy Enfield, szkoleniowiec Florida Gold Coast University (FGCU), o której to uczelni nikt miesiąc temu nie słyszał, jest tego najlepszym przykładem. Klasyfikowani na około 60. miejscu w Stanach koszykarze FGCU awansowali po znakomitej i widowiskowej grze do finałowej szestastki turnieju. Władze małego uniwerstetu urządziły zbiórkę, by podwyższyć roczną pensję trenera ze 157 tysięcy do 300 tysięcy, ale to nie wystarczyło. 48 godzin po zakończonym dla FGCU Marcowym Szaleństwie, Enfield podpisał kontrakt z wielkim University of Southern California, warty… 1,1 miliona za sezon przez następne sześć lat. To się nazywa podwyżka.

Przemek Garczarczyk

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama