Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 22:42
Reklama KD Market

Sierpień pełen niespodzianek

Monument Braterstwa Broni Żołnierzy Polskich i Radzieckich w Szczecinie odsłonięto za czasów PRL w rocznicę rewolucji październikowej. Przetrwał wszystkie dekomunizacje i czasy obalania komunistycznych pomników. Ale ponad 30 lat po upadku komuny doczekaliśmy wydarzenia, którego nie wymyśliliby nawet mistrzowie polskiego absurdu – Gombrowicz i Mrożek. Oto dostojna delegacja miasta Szczecina (pomińmy milczeniem z jakiej opcji politycznej) złożyła pod nim kwiaty z okazji… 100. rocznicy  „Cudu nad Wisłą”. Gdy przeczytałem o tym po raz pierwszy w mediach – nie uwierzyłem. Ignorancja, prowokacja, czy zwykła głupota? Media były jak najbardziej mainstreamowe, nie można więc było nic zwalić na fake newsy „prawicowych oszołomów”. Wiceprezydent Szczecina tłumaczył potem swoją obecność pod pomnikiem pragnieniem „nadawania nowego sensu miejscom”. Głupio. Z drugiej strony – patrząc na wyniki różnych sond ulicznych na temat wiedzy historycznej nie tylko młodzieży, trudno się dziwić wszechobecnej ignorancji. Dziś nawet kandydaci na studia historyczne mają problemy z rozwinięciem skrótu „PZPR”. Jesteśmy ponoć nacją ceniącą pamięć historyczną. Pozbawieni na wiele pokoleń niepodległości, nauczyliśmy się żyć własną historią. Wspomnieniami klęsk i wydarzeń krzepiących serca. Pisałem o tym dwa tygodnie temu w tym miejscu przy okazji stulecia bitwy warszawskiej, przypominając jak rzadko mamy okazję obchodzić rocznice radosnych wydarzeń. Jednocześnie jednak wspomnienia chlubnych i niezwykłych dat wyraźnie mieszają się w naszej zbiorowej pamięci. Przeżywamy teraz niezwykły sierpień. Obok setnej rocznicy zwycięstwa, które uratowało Europę, już za kilka dni będziemy obchodzić inną, nie mniej ważną dla naszej historii i zbiorowej tożsamości. 40 lat temu, dwa pokolenia po „Cudzie nad Wisłą”, Polacy zainicjowali proces rozpadu komunizmu. Porozumienia sierpniowe z Gdańska były pierwszym wielkim wyłomem w totalitarnym monolicie krajów tzw. demokracji ludowej. Zawierano je w poczuciu niepewności i obaw przed sowiecką interwencją podobną do węgierskiej z 1956 czy czechosłowackiej z 1968 r. Władze pozwoliły wówczas na utworzenie NSZZ „Solidarność” – pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej. Podpisanie porozumień w Gdańsku, a potem także w Szczecinie (sic!) i Jastrzębiu, stało się jednocześnie początkiem przemian po 1989 r. – obalenia komunizmu i końca systemu pojałtańskiego. Proces ten był burzliwy i pełen ludzkich tragedii, bo przecież w międzyczasie był stan wojenny, który złamał wiele ludzkich życiorysów i głęboki, wieloletni kryzys gospodarczy. Zanim jednak doszło do puczu Jaruzelskiego, Polska przeżyła 16 miesięcy karnawału „Solidarności” – ruchu społecznego, z którym utożsamiało się 10 milionów ludzi. To właśnie w tym czasie nastąpiło wielkie przebudzenie, nauczyliśmy się działać i organizować życie poza kontrolą państwa. Było to doświadczenie, którego nie dało się już wymazać ze zbiorowej pamięci. To już czasy, które wielu z nas pamięta. Wiecej – to wydarzenia, które wielu z nas zawiodły na drugą stronę Atlantyku, bądź z powodów politycznych, bądź ekonomicznych. Bo przecież system rozkładał się powoli w dusznej atmosferze zamkniętych granic, gospodarczej degrengolady i powszechnego poczucia braku perspektyw na przyszłość. Decyzja o wyjeździe z kraju jeśli nie wynikała z esbeckich nacisków, często była ucieczką w poszukiwaniu normalności. Wielu z nas odnalazło ją właśnie w Ameryce. W ciągu 40 lat zmieniło się wszystko. W Polsce, która znalazła się w orbicie zachodniej i przystąpiła do euroatlantyckich struktur obronnych i gospodarczych króluje gospodarka wolnorynkowa, a władze wybiera się w pięcioprzymiotnikowych wyborach. Od kilkunastu lat rządzą ugrupowania, które mimo skonfliktowania nawiązują otwarcie do tradycji pierwszej „Solidarności”. Choć przy obecnej polaryzacji życia politycznego trudno sobie wyobrazić wspólne ogólnonarodowe obchody tej rocznicy, trzeba mieć nadzieję, że 31 sierpnia składający kwiaty tym razem nie pomylą pomików.

Tomasz Deptuła Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama