Tabbouleh lub tabbouli to wywodząca się z Libanu, lekka sałatka złożona z dużej ilości natki pietruszki i odrobiny kaszy bulgur. Pyszna szczególnie latem, bo bardzo odświeża. Jest niezwykle prosta do przygotowania.
Sałatkę tabbouleh podaje się jako element meze, czyli różnych przystawek. Jest bardzo popularna także w innych krajach Bliskiego Wschodu, np. w Syrii, Izraelu, Palestynie czy Iraku. W swojej podstawowej wersji sałatka tabbouleh składa się jedynie z natki pietruszki, świeżej mięty, kaszy bulgur, cebuli i pomidorów oraz sosu na bazie oliwy i dużej ilości soku z cytryny. Bardzo ważne, aby wszystkie składniki były drobno posiekane, bo wtedy sałatka uzyskuje odpowiednią konsystencję. Spotkać można także przepisy, w których obok wymienionych składników używa się ogórka lub świeżej papryki. Ja z kolei bardzo lubię do niej dodawać czarne oliwki.
Tabbouleh to idealna propozycja na letni lunch. Świetnie nadaje się do transportu, więc można zabrać ją do pracy lub na piknik. Dobrze komponuje się także z daniami z grilla.
SKŁADNIKI:
1 duży pęczek natki pietruszki (lub 2, a nawet 3 mniejsze)
1 duży pomidor
1/2 szklanki kaszy bulgur
3 gałązki mięty, posiekane
1/2 średniego ogórka, pokrojonego w drobną kostkę
5-6 czarnych oliwek, pokrojonych na pół
sok z 1 cytryny
1/2 szklanki oliwy
sól, pieprz
opcjonalnie: sumak
Czas przygotowania: 30 min
Porcje: 4 osoby
Z natki pietruszki odetnij gałązki, a liście bardzo drobno posiekaj i przełóż do miski.
Pomidor pokrój w drobną kostkę. Przełóż na sitko umieszczone nad miską i odstaw na 10 minut, aby ociekły soki.
Kaszę bulgur wsyp do miski i zalej szklanką gorącej wody. Posól i wymieszaj. Odstaw pod przykryciem na 20 minut.
Do natki pietruszki dodaj pokrojone pomidory z sitka, listki mięty, ogórka i oliwki. Kaszę bulgur odcedź i przełóż do miski z warzywami.
W małej miseczce wymieszaj sok z cytryny, oliwę, sól i pieprz i opcjonalnie szczyptę sumaku. Wstrząśnij i wlej sos do sałatki. Wymieszaj przy pomocy dwóch widelców.
Podawaj na przystawkę lub jako dodatek do mięsa i ryb z grilla.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama