Święta Wielkanocne to dla koszykarza Phoenix Suns Marcina Gortata czas spędzany z rodziną i smak białej kiełbasy. "To moja ulubiona potrawa. W domu w Łodzi wyjadałem ją pierwszy z koszyka" - powiedział PAP środkowy, który spędzi święta w Arizonie.
PAP: W jaki sposób spędzi pan Święta Wielkiej Nocy?
Marcin Gortat: Będę się starał, by towarzyszyło im jak najwięcej polskiej tradycji. Spędzę je z moją dziewczyną Anią, która na pewno przygotuje typowo polskie potrawy. Święta to dla mnie przede wszystkim śniadanie z najbliższymi i czas spędzony spokojniej niż zwykle, taki delikatny odpoczynek. Nie ma oczywiście mowy, bym pojechał do domu na Florydę, bo trwa sezon, a mnie czeka rehabilitacja.
PAP: Czy zachowuje pan w USA polskie zwyczaje świąteczne - lany poniedziałek, a w tym roku dodatkowo Prima Aprilis?
M.G.: W Stanach nie ma takiej tradycji jak u nas. Jedynym wspólnym elementem obchodzenia świąt są prezenty. Rozdaje się je głównie dzieciom. Polskie zwyczaje w domu w Arizonie to przede wszystkim tradycyjne jedzenie. Mam nadzieję, że będzie biała kiełbasa. Zawsze na nią czekałem i mogłem jeść w święta bez końca. Na szczęście mama przygotowywała jej dużo.
PAP: Ale żarty na Prima Aprilis w polskim gronie lubi pan robić?
M.G.: Niekoniecznie. Jakoś nigdy nie starałem się "wkręcać" ludzi. Sam natomiast bardzo często padałem ofiarą żartów i naprawdę się przejmowałem. A nie były to najmądrzejsze żarty. Dotyczyły wypadków znajomych czy nawet śmierci znanych osób. Mam nadzieję, że takie dowcipy nigdy się już nie powtórzą.
PAP: Jakie ma pan plany na najbliższe dni?
M.G.: Trochę wypoczynku, ale i rehabilitacja kontuzjowanej nogi, by jak najszybciej wróciło wszystko do normy. Tak, bym mógł wrócić do gry na ostatnie trzy, a może i cztery spotkania sezonu.
PAP: Czy przez ostatnie tygodnie, mimo nogi w gipsie, ćwiczył pan, trenował?
M.G.: Przez pierwsze dwa tygodnie unieruchomienia nie robiłem nic. W trzecim trochę chodziłem na siłownię i ćwiczyłem górne partie ciała. Teraz oczywiście muszę przez najbliższe dziesięć dni, dwa tygodnie porządnie odbudować mięśnie nogi. To mozolna praca i na pewno będę potrzebował trochę czasu. Jestem jednak pełen optymizmu.
PAP: Co jest dla pana największym negatywnym zaskoczenie w sezonie?
M.G.: Niestety Suns. Jesteśmy największą porażką sezonu. Sposób, w jaki gramy i styl jest wręcz niedopuszczalny. Myślę, że gramy poniżej poziomu NBA.
PAP: A jaki zespół robi na panu najlepsze wrażenie?
M.G.: Memphis i Denver. Prezentują naprawdę wysoki poziom. A nie mają przecież wielkich gwiazd. Pozytywnie zaskoczyła mnie także postawa Atlanty, która, podobnie jak dwie poprzednie drużyny, jest wysoko w klasyfikacji.
PAP: Czy zorganizuje pan w tym roku w Polsce, tradycyjne obozy dla dzieci i młodzieży. Może pan już teraz uchylić rąbka tajemnicy.
M.G.: Będę trzy obozy i czwarty zakończony meczem. Przyjadą dwaj zawodnicy NBA, najdłużej występujący w ekipie Suns Jared Dudley i jedna z legend ligi Ralph Sampson, który od 2012 roku jest w Galerii Sław. Wszystko jest jeszcze "dopinane", ale to już chyba przesądzone, że oprócz atrakcji dla dzieciaków Ralf poprowadzi także klinikę dla trenerów.
Rozmawiała Olga Miriam Przybyłowicz (PAP)
Reklama