Młody student kulturoznawstwa i historii w Krakowie, którego znam niemal odkąd był dzieckiem mówi mi, że bardzo przygnębiają go sytuacje, które aktualnie dzieją się w polskim społeczeństwie. Nazywany wprost „wojną kulturową” konflikt pomiędzy osobami LGBT+ i ich zwolennikami, a ludźmi z ugrupowań prawicowych, religijnych (głównie katolickich) oraz pro-life, wcale nie nastraja pozytywnie. Tym bardziej, gdy kartą przetargową stają się symbole religijne i historyczne, wykorzystywane w demonstracjach z udziałem policji. Jedni nazywani są homofobami, innym odbiera się ich osobowość, traktując jako ideologię. Wojna trwa. Przypomina to bardzo także akcje w Chicago i innych miastach Stanów Zjednoczonych, gdzie walka ma charakter rasistowski i antyrasistowski. A gdyby jeszcze dodać najnowsze informacje z Białorusi i innych miejsc świata, to jasno widać, jak wielka jest eskalacja wzajemnej nienawiści i jak wiele jest w nim ognisk zapalnych. Wszystko to owiane morowym powietrzem wciąż rozwijającej się pandemii koronawirusa, ignorowanej przez wielu. Niestety, z taką totalną ignorancją spotykam się bardzo często w kościele. Są wierni, którzy wręcz z misjonarską gorliwością na siłę przekonują o nieprawdziwości istnienia pandemii, powołując się na teorie spiskowe i demonologiczne, poparte nawet autorytetem księży nauczających w internecie.
Cóż, nie dziwię się owemu studentowi, jak i wielu innym przedstawicielom nie tylko młodego pokolenia, którzy doświadczają chaosu. On udziela się jakoś wszystkim. Lekarze zalecają nawet, by wypijać przed snem szklankę ziół uspokajających, aby się trochę wyciszyć. Ja podpowiadam, by się pomodlić, choćby na różańcu i znajdować pokój serca, który daje modlitwa. Czasy mamy znów bardzo niespokojne.
To prawda, iskier zapalających zło wydaje się być zawsze sporo. Są też jednak inne iskry, inspirujące do dobra i radosnego przeżywania codzienności. Ich autorami są często ludzie młodzi właśnie, którzy poszukują drogi w panującym chaosie. „O dziwo!”, chciałoby się powiedzieć niektórym krytykom współczesnego młodego pokolenia. A jednak! Zachwyca mnie często, że do realizacji swoich planów wykorzystują minimalne wręcz środki. Podchodzą do wielu spraw na przykład pro-ekologicznie, tak, by niepotrzebnie nie niszczyć otaczającej przyrody. Spotykam coraz więcej osób, dla których ulubionym środkiem komunikacji stał się rower, hulajnoga, deska lub rolki. Przemieszczają się po ulicach sprawnie, oszczędzając emisji spalin do powietrza, a także dzięki nim zdecydowanie mniejsze są korki na drogach. Czas wolny poświęcają na wędrówki górskie, pływanie i w ogóle aktywnie spędzają czas. A przy tym są naprawdę wrażliwi i nie brak im pomysłów.
Na przykład taki ksiądz Tomek z Podlasia, znany jako „ksiądz na rolkach”, wikary i kapelan harcerstwa, wymyślił mapę diecezji polskich, na której zaznaczył najpiękniejsze i warte do odwiedzenia sanktuaria/kościoły. Mapa jest przeznaczona do kolorowania, pozostawiając jej użytkownikowi pole do popisu, aby oznaczyć miejsca, w których już był oraz mobilizując do ich zwiedzenia. Jest to jakaś inspiracja!
Grupę młodych ludzi z Warszawy połączyła pasja nagrania family-friendly płyty z hip-hopowymi klipami, wolnymi od wulgaryzmów. Jeden z autorów, Szymek, pseudonim QoQos, człowiek o mieszanej karnacji, którego mama jest Polką, a ojciec czarnoskóry, odważnie i w duchu pokoju występuje w obronie ogólnoludzkich wartości, przeciwnych podziałom rasowym. Sam zanurzony w duchowości ekumenicznej wspólnoty z Taizé, motywując innych młodych do życia, niemal zawsze bazuje na wierze w Pana Boga. Jestem przekonany, że wspólne dzieło młodych przyjaciół zostanie z entuzjazmem przyjęte przez innych.
A jak nie wspomnieć akcji prowadzonych przez młodych-dorosłych ludzi, na co dzień redaktorów piszących odważne i poważne teksty na chrześcijańskich, katolickich portalach internetowych, a którzy w wolnym czasie idą przygotowywać i wydawać zupę na krakowskich plantach dla bezdomnych i najuboższych? W swoim działaniu dobroczynnym posuwają się dalej jeszcze, odnajdując te miejsca, w których ci ludzie nocują i niosą im podstawową pomoc. Przypominają tym św. Brata Alberta Chmielowskiego i jemu podobnych. Każdą okazję wykorzystują do tego, by zdobywać potrzebne środki na pomoc najbiedniejszym.
Wczoraj rozmawiałem z siostrą zakonną, od lat uczącą w jednym z liceów na południu Polski. Mówiła mi z wielkim przekonaniem, że młodzież, którą uczy jest bardzo dobra i zachwycająco piękna w swoich pragnieniach dobra. „Oni nawzajem się inspirują i zapalają do konkretnego działania” – opowiada. Są równocześnie bardzo wrażliwi i niestety łatwo ich zranić. Dlatego, jak mówi mi pani Joanna, katechetka z innego miejskiego liceum, piszą do niej czasami nawet w nocy, kiedy zagubieni, potrzebują wysłuchania i wsparcia lub zwyczajnej obecności.
Po rozmowie ze znajomym studentem zrozumiałem na nowo, jak bardzo młodych ludzi boli to, co dzieje się na arenach politycznych i społecznych współczesnego świata. Mają świadomość istniejącego zła. Szukają dobra i inspiracji, które przyjęte ze zrozumieniem, mogą zapalać także u innych. Nie ukrywam, że mnie również wiele one dają i lubię je wspierać, kiedy tylko mogę. Zauważyć, docenić, pochwalić, potwierdzić, dołożyć się do ich rozwoju, przekazywać dalej. To tak naprawdę niewiele, a jednak daje niezwykle dużo. I buduje wspólnotę, tworząc zdrowe i piękne więzi. Tak trzeba, by kolejny raz stwierdzić, że dobro jest silniejsze od każdego zła.
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
Reklama