Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 22:31
Reklama KD Market

Kruchy świat

Przed laty słuchałem niedzielnego kazania, w którym pewien starszy ksiądz opowiadał o świecie domów z tektury, podobnych do pudełek do zapałek. Mówił, że są takie kraje na świecie, gdzie buduje się takie domy. Choć z zewnątrz wyglądają ładnie i mieszkają w nich ludzie, są jednak bardzo niestabilne i łatwo je zburzyć. Słuchałem tego przykładu wystarczająco dokładnie, skoro po latach, kiedy wyjechałem poza Polskę zobaczyłem, że ów ksiądz nie opowiadał wcale jakichś zmyślonych historii, a „domy z tektury” istnieją naprawdę i robią wrażenie bardzo przejściowych miejsc, w których żyją ludzie. Dzisiaj wrócił mi ten obraz. Oglądając potężne eksplozje, które miały miejsce w porcie Bejrutu, stolicy Libanu, ich gwałtowność i moc niszczycielską, którą udało się komuś zarejestrować na telefonicznej kamerze, wróciła w mojej głowie refleksja nad stabilnością i jej brakiem, nie tylko w otaczającym świecie, ale także moim ludzkim życiu. Choć znane są wstępne przyczyny tego, mimo wszystko „tajemniczego” wybuchu, jak go określają. Wszystko będzie badane, faktem jest jednak, że w jednej chwili zginęło kilkadziesiąt osób, w tej samej chwili kilka tysięcy zostało poszkodowanych, a miasto zmieniło swój wygląd i wygląda jak jedna wielka ruina, niczym widmo z upiornego filmu. To prawdziwie „scena wojenna bez wojny”, gdzie nastąpiło zniszczenie i spustoszenie wszystkich ulic, dzielnic, domów, w sytuacji bankructwa gospodarczego i finansowego państwa, którego obywatele żyją w stanie ubóstwa i nędzy. Tak charakteryzuje tę nagłą sytuację kardynał El-Rai, apelując o pomoc duchową i materialną dla udręczonego narodu. Mobilizacja w imię „serca przy sercu” odezwała się od razu. Na rożny sposób ludzie bardzo spontanicznie rozpoczęli zbiórkę pieniędzy i tego, co potrzebne jest do codziennego życia. To jest zawsze piękna postawa, by nie czekając na specjalne apele, w odruchu hojnego i dobrego serca, spieszyć na pomoc innym. Maronici, czyli katolicy obrządku wschodniego, proszą także o modlitwę. To do ich wspólnoty należał tak popularny dzisiaj w chrześcijańskim świecie, święty mnich Szarbel. Jego postać ożywiła w ostatnich latach ruch pielgrzymkowy do Libanu. Modlitewna i materialna solidarność z cierpiącymi braćmi i siostrami jest bez wątpienia wielkim wsparciem, które może wyrazić każdy człowiek dobrej woli. Jest wzmocnieniem kruchości życia i świata, w którym żyjemy. Z ową kruchością mamy wiele do czynienia na co dzień. Nie tylko wojny, zamachy i rozruchy, a nawet wirus i pandemia. Są także te nagłe sytuacje, jak uderzenia huraganów, burze i załamania atmosferyczne, dotykają, czasem nawet bardzo groźnie, ludzkiego życia. Zmiana następuje w jednej chwili. Nie zawsze przyczyną jest błąd lub nieroztropność człowieka. Niestety bywa i tak, że stało się przyczyną katastrofy w Bejrucie. Zamierzona lub nie ignorancja wcześniejszych ostrzeżeń, która naraża życie tysięcy ludzi. Oczywiście kruchość istnienia trzeba zaakceptować. Nie ma się wpływu na to, co dzieje się wokół, jak i na na własne życie. Wszystko ma swoje granice. To jednak, co jest ważne i o czym nie można zapominać, to stawianie i wybieranie tego, co rzeczywiście w życiu istotne i pierwsze. A tym jest zawsze miłość. I co więcej, chodzi tu o bezinteresowną miłość. Tej „za coś” jest stanowczo w świecie za dużo. Polski ksiądz z Łodzi, Przemysław Szewczyk, zaangażowany całym sercem prezes stowarzyszenia „Domus Orientalis – Dom Wschodni”, realizującego wiele projektów pełnych dobra na Bliskim Wschodzie, tak pisze: „Widzieliście ten wybuch, który uderzył w Bejrut. Wczoraj był szok. Dziś widząc co się stało, chce się płakać. Zniszczone domy, kościoły, meczety, miejsca pracy. A ludzie i tak na skutek kryzysu finansowego stracili w ciągu roku 3/4 oszczędności, a wartość ich pensji spadła o połowę. Jak na Hioba uderza w Liban nieszczęście po nieszczęściu. Jestem w tych dniach w Libanie. Zakładamy tu filię Domu Wschodniego. Pomóżmy temu miastu. Zrzućmy się, żeby pomóc ludziom wyremontować domy i miejsca pracy. Każdy grosz się przyda. Wielkie dzięki!”. Wieczorem zaś dopisuje jeszcze: „Co za dzień… Śpijcie dobrze, ale przed snem westchnijcie do Pana za Bejrut”. To nie jest banalne przypomnienie. Modlitwa wierzących jest także bardzo potrzebna i ma moc. Takie przykłady pokazują jak kruchy człowiek, akceptujący swoją kruchość, nie szczędzi starań, by pomoc kruchemu światu. Co więcej, to jest przykład ludzi, którzy wiedzą, że można także dzisiaj budować solidne domy, na fundamencie miłości. Oni to robią. I takie budowle przetrwają niejedno uderzenie z zewnątrz lub od środka. Komentarze, pełne emocji, niczego nie zmienią i w niczym nie pomogą. Jak zawsze potrzebne są konkrety. Ćwiczenie w sobie postawy bezinteresownej miłości, która wyraża się w działaniu, jest czymś bardzo pięknym. Mobilizuje i łączy tych, którzy są gotowi działać podobnie. Także zaraża tych bardziej obojętnych, aby wziąć się do działania. Każde czasy domagają się postaw bezinteresownej miłości. Przypominamy sobie o tym nie jeden raz i nie tylko w sytuacji katastrof czy pandemii. Człowiek zawsze będzie bytem ulepionym z prochu. Podobnie świat, nigdy nie będzie z twardego materiału. Najtrwalszym i najmocniejszym budulcem była, jest i będzie miłość. Prawdziwa, szczera, bezinteresowna, zawsze gotowa do działania. Dlatego dziś dajmy wsparcie Libanowi. Jutro…? ks. Łukasz Kleczka Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama