Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 1 października 2024 02:15
Reklama KD Market
Reklama

Dobra wiadomość: zagraniczni studenci nie muszą wyjeżdżać

Dobra wiadomość: zagraniczni studenci nie muszą wyjeżdżać
Najnowsza propozycja prezydenta Donalda Trumpa, aby wymusić na wyższych uczelniach wdrożenie programów nauczania w salach lekcyjnych w nadchodzącym semestrze nie utrzymała się długo. Już po kilku dniach pozwany do sądu Biały Dom wycofał się rakiem z planów pozbawienia wiz zagranicznych studentów uczących się na uniwersytetach i college’ach wyłącznie w trybie online. O planach administracji pisałam w tym miejscu w ubiegłym tygodniu. 6 lipca ogłoszono, że tylko studenci uczelni, w których zajęcia odbywać się będą stacjonarnie – w salach wykładowych i zajęciowych – będą mogli utrzymać status imigracyjny. Krótko mówiąc – milion osób z wizami F-1 i M-1 nagle znalazło się w stanie zawieszenia. Z jednej strony ich uczelnie dążyły do tego, aby prowadzić zajęcia online ze względu na bezpieczeństwo pandemiczne. Z drugiej – nagle zajrzało im w oczy widmo deportacji. Chaos i zaskoczenie Wprowadzenie zasady, że zagraniczni studenci uniwersytetów i college’ów mieliby stracić swój status imigracyjny, jeśli program nauczania będzie oparty wyłącznie na zajęciach online, było ogromnym zaskoczeniem. Immigration and Customs Enforcement (ICE) informowało, że studenci takich uczelni będą musieli albo opuścić Stany Zjednoczone albo zmienić szkołę, a powracający z zagranicy nie otrzymają wiz. ,,Jeśli jakaś uczelnia się nie otworzy, albo pozostanie w 100 proc. online, nie widzimy powodu aby ci studenci pozostawali tutaj” – mówił w mediach Ken Coccinelli, zarządzający Departamentem Bezpieczeństwa Krajowego. Zapanował chaos, bo wiele uczelni, w tym prestiżowy Harvard, zapowiedziało właśnie, że w semestrze jesiennym przejdą w całości na system nauczania online. Jak twierdzą prawnicy Harvardu, kilku zagranicznym studentom zdążono już odmówić wjazdu do USA. Próba zmuszenia wyższych uczelni do powrotu do zajęć na kampusach, mająca związek z prezydenckimi działaniami na rzecz ożywiania gospodarki, wywołała gwałtowne reakcje. Administracja została przyparta do muru nie tylko przez uczelnie. Co trzeci stan w USA zaskarżył w sądzie Biały Dom, kwestionując prezydencką dyrektywę. Prokuratorzy generalni 17 stanów i Dystryktu Kolumbii – w tej grupie znalazło się także Illinois – wnieśli wspólny pozew. Zdaniem prawników rząd nigdzie nie uzasadnił powodów swojej decyzji. Administracja nie wzięła też pod uwagę kosztów chaosu wywołanego decyzjami administracji oraz sytuacji finansowej szkół, które ucierpiałyby na wyjeździe zagranicznych studentów. Nie mówiąc już o bezpieczeństwie wszystkich: tychże studentów, wykładowców i pracowników uczelni w okresie ciągle trwającej pandemii. Letitia James, prokurator generalna Nowego Jorku wręcz oskarżyła podczas konferencji prasowej Donalda Trumpa o przedmiotowe wykorzystanie zagranicznych studentów jako narzędzia szantażu, mającego na celu wymuszenie otwarcia uczelni. Zdecydował pozew Harvardu i MIT Wcześniej jednak pozwy w sprawie zablokowania proponowanych zmian wniosły poszczególne uczelnie, w tym tak prestiżowe jak Uniwersytet Harvarda, czy MIT. Wsparło je w listach do sądu siedem innych uczelni, należących do prestiżowej Ligi Bluszczowej oraz grupa gigantów technologicznych z takimi spółkami jak Facebook, Twitter, Google, Dropbox, LinkedIn, Microsoft, PayPal, czy Spotify. W ubiegły piątek odbyło się pierwsze posiedzenie sądu, na którym przedstawiono wstępne stanowiska stron. Rząd jeszcze w ten poniedziałek odpowiedział własnym listem, w którym powoływał się na obronę ,,litery prawa” i prerogatywy władzy wykonawczej. Według Białego Domu nie istnieje prawna możliwość studiowania wyłącznie online i pozostawania w USA na podstawie wiz F-1 i M-1. Sytuacja z marca, kiedy rząd w związku z pandemią pozwolił na kontynuowanie edukacji w przestrzeni wirtualnej uznano za wyjątkową. W kilkanaście godzin później nastąpił przełom. Sprawę rozpatrywano w błyskawicznym tempie, z uwagi na możliwe konsekwencje dla tysięcy młodych ludzi, chcących studiować w USA. Zamiast 90-minutowego przesłuchania sprawę zamknięto w dwie minuty, bo podczas przesłuchań sądowych, które miały miejsce w Bostonie prawnicy administracji poinformowali o zmianie decyzji i powrocie do pandemicznego status quo. Tym samym także inne podobne pozwy straciły rację bytu. Została niepewność Niesmak i zachwiane poczucie bezpieczeństwa jednak pozostały. ,,Rządowa dyrektywa zakłóciła funkcjonowanie całego amerykańskiego szkolnictwa wyższego. Wysłuchałem skarg od niezliczonej liczby zagranicznych studentów, którzy uważają, że rozporządzenie z 6 lipca stanowiło dla nich poważne zagrożenie. Ci studenci – nasi studenci – mogą teraz spać spokojniej i skupić się na nauce. Tego przecież sobie wszyscy życzymy” – napisał w liście do społeczności akademickiej Larry Bacow, prezydent Uniwersytetu Harvarda. Mainstreamowe media zwracają jednak uwagę, że to nie koniec walki o obecność zagranicznych studentów w USA. Prezydent Massachusetts Institute of Technology L. Rafael Reif  wręcz sugeruje na łamach ,,New York Timesa”, że administracja chce zniechęcać cudzoziemców przed studiowaniem w Stanach, na co wyraźnie wskazują jej kolejne poczynania. Można się więc spodziewać kolejnych kroków i posunięć, zniechęcających do podjęcia studiów na amerykańskich uczelniach. Przeciwko takiej polityce protestują od lat spółki z sektora nowych technologii, zwracając uwagę, że zmuszanie zagranicznych studentów do powrotów do krajów urodzenia obniża konkurencyjność gospodarki USA. A to właśnie naukowa różnorodność i zdolność kreatywnego myślenia daje Ameryce przewagę technologiczną. W dobie globalnej rywalizacji jest to szczególnie ważne, bo główny przeciwnik – Chiny – dysponuje zarówno przewagą ludnościową, jak i potencjalną głębokością rynku. Ale nie tylko Państwo Środka poluje na najzdolniejszych. Niechętne imigrantom nastroje i rosnące przeszkody biurokratyczne sprawiają, że utalentowani studenci trafiają do innych krajów i wiążą z nimi przyszłe kariery. Reif nie neguje konieczności dokładnego sprawdzania studentów przyjeżdżających do USA. Przypomina jednak, że na przykład w przypadkach szpiegostwa przemysłowego, czy intelektualnego nie rekrutuje się najczęściej studentów, ale dojrzałych naukowców. Młodzi ludzie z całego świata przyjeżdżający kształcić się w USA nie powinni być traktowani jako zagrożenie. Jeśli nie zmieni się polityka,  Ameryka może utracić zdolność pozyskiwania najzdolniejszych z najzdolniejszych. Jolanta Telega [email protected]

Hong Kong life under coronavirus., China - 15 Jul 2020

Hong Kong life under coronavirus., China - 15 Jul 2020

DAR_3803

DAR_3803

DAR_3802

DAR_3802

DAR_3792

DAR_3792

DAR_3788

DAR_3788


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama